IKS

Mariusz Rodziewicz (Roderyk) [Rozmowa]

Zespół Roderyk powrócił z płytą „Z pamiętnika Trubadura”, będącej połączenie instrumentów muzyki dawnej i współczesnej technologii. Album naznaczony muzyką dawną i folkową przenosi słuchacza nawet o kilkanaście wieków wstecz. O tym frapującym koncepcie, jak i o kolejnych przedsięwzięciach opowiedział mi Mariusz Rodziewicz – założyciel zespołu.

Album „Z pamiętnika Trubadura” jest jednocześnie Twoim wokalnym debiutem. Nie chciałeś śpiewać na wcześniejszych wydawnictwach?

 

Nie byłem na to gotowy, chodź śpiewam od ponad 20 lat. Do tych utworów musiałem dojrzeć, żeby je odpowiednio zinterpretować, zwłaszcza, że wiele z nich napisałem blisko 20 lat temu – czekały w tzw. szufladzie na swój czas.

 

Mieliście jakiś koncept w związku z tą płytą?

 

Tak, wiele lat temu zrodził się pomysł, by zrealizować płytę trochę inną od poprzedniej „Celti”, przenoszącą słuchacza w świat pieśniarzy, którzy w owych odległych czasach byli ‘współczesną gazetą’, więc śpiewali o tym co zobaczyli, przeżyli… Do tego doszły utwory instrumentalne o charakterze trochę ‘filmowym’, by dodać klimatu i urozmaicić ogólny obraz płyty. W konsekwencji mamy album składający się jakby z dwóch części.

 

Masz na myśli osobno piosenki z wokalem, a osobno instrumentalne?

 

Tak, najpierw wokalny utwór „Na przedmieściach w karczmie Darz Bór” wprowadza w klimat płyty. Po utworach wokalnych przychodzi czas na instrumentalną podróż. Tam Trubadur odwiedza krainy z różnych kultur i miejsc na ziemi – od starodawnej karczmy w Irlandzkiej otoczce zielonych wysp, by w końcu dotrzeć do jeziora, nad którym musi odpocząć – stąd końcowy utwór wokalny zamykający album nosi tytuł „Duch Jeziora”. Tak więc wąż połyka ogon – płyta zaczyna się i kończy utworem wokalnym.

 

Brakuje wątku grania na dziedzińcu zamku.

 

Oczywiście że jest taki wątek w utworze „Małżeństwo z rozsądku”. Tam jest zawarta w dość satyryczny sposób myśl „Sługi giermi na dziedzińcu aż się roja”, prawiąca o tym, czy i dlaczego warto się żenić (śmiech).

 

A czemu te utwory są takie krótkie?

 

Może dlatego że nasze życie jest krótkie… Nie wiem, taki po prostu mają czas trwania. Mam nadzieje ze jakość, a przede wszystkim treść nadrabia ten krótki czas.

 

 

Pytam, bo myślę, że ta opowieść za szybko się urywa. Także w części instrumentalnej.

 

To pewnie dlatego, że będzie wydany kolejny pamiętnik, a ten jako pierwsza część ma zachęcić do kolejnej odsłony.

 

Kolejne przygody trubadura?

 

Jest sporo materiału. Mamy na przynajmniej jeszcze dwie odsłony. Ponadto nie wszystkie utwory są krótkie. Weźmy pod uwagę filmowy „Rozkwit” lub „Alavander – uważam je za mocno rozbudowane kompozycje. A przeciętnie radiowy utwór to 3 min – tak ponoć to wygląda (śmiech). Ważna jest jakość, a myślę że jeszcze przyjdzie czas na roderykowe „Bohemian Rhapsody” (śmiech).

 

Użycie tych wszystkich dawnych instrumentów też potęguje wrażenie całości. Kto na nich zagrał?

 

Na płycie zagrali naprawdę wspaniali muzycy m.in. Radosław Dębiński na Viola Da Gambie, czy Tomasz Kurjata na lutni średniowiecznej. Są to repliki instrumentów średniowiecznych. Michał Jakubowski zagrał na dudach w utworze „Mare Route”. Kiedyś to był instrument mało znany, jednak teraz na folkowych scenach przeżywa swój renesans. Szczególnie w utworze „Szewce” słychać kunszt tych dawnych instrumentów – tutaj o piękną aranżację zadbał wspomniany Tomasz Kurjata, który jest specjalistą, jeśli chodzi o brzmienia muzyki dawnej. Akurat w tej kompozycji mamy spotkanie dwóch światów: muzyki dawnej i współczesnej techniki. Ostatecznie dało to ciekawy efekt.

 

Czy z tym materiałem i w tym składzie będziecie koncertować?

 

Tak, planujemy trasę koncertową na rok 2024, na której znajdą się kompozycje „Z Pamiętników Trubadura”. W składzie znajdą się muzycy, z którymi współpracuję od wielu lat: wokalista i gitarzysta Tomasz Tomasik, Tomasz Kurjata i wielu innych, gdyż przedsięwzięcie będzie duże. I oczywiście na dudach Michał Podleśny, który udzielił się już na pierwszym albumie Roderyka. Za sekcję rytmiczną odpowiedzialny będzie Jakub Miarczynski – nasz przyjaciel perkusista, który również współpracuję z Roderykiem od blisko 10 lat. Tak więc mamy zawsze tzw. trzon zespołu, który jest wspierany przez muzyków zaprzyjaźnionych z całego kraju.

 

Kiedy zatem poznamy kolejną odsłonę opowieści o Trubadura?

 

Myślę że to będzie rok 2025 jak Bóg da. Tymczasem mam nadzieje, że odsłona pierwsza da trochę radości (śmiech). W międzyczasie planujemy wydać album – tu zdradzę już tytuł – „Legendy Polskie”. To coś czego – jak sądzę – jeszcze nikt nie zrealizował w takim wydaniu, otoczce wyjątkowych instrumentów i klimatu starych opowieści o smokach, starych baśni i zapomnianych historii.

 

Rozmawiał: Maciej Majewski

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz