Po płycie „Burn” nagranej z Lisą Gerrard, Jules Maxwell nawiązał współpracę z portugalską piosenkarką Liną. Jej wynikiem jest album „Terra Mãe” (Matka Ziemia), łączący w sobie poetyckie powiązania między Irlandią a Portugalią. Płyta muzycznie mająca wymiar uniwersalny, dotyka jednak kwestii bardzo ludzkich, egzystencjalnych i duchowych. O szczegółach jej powstawania opowiedziała mi Lina Rodrigues.
MM: Wiem, że poznałaś Julesa Maxwella dzięki płycie „Burn”, którą nagrał z Lisą Gerrard.
LR: Tak, spotkałam się z nim tutaj w Lizbonie po koncercie z Lisą. Mój menager Carmo Cruz, i moja agencja, UGURU promowały ten koncert – był absolutnie niesamowity. Carmo poznał mnie z Julesem z myślą, że może kiedyś możemy zrobić coś razem. Jules okazał się bardzo zainteresowany tradycyjnymi piosenkami Fado. Widział mnie też w klubie Fado, kiedy śpiewałam. Skojarzył mu się z tradycyjnymi irlandzkimi piosenkami Seana Nósa.
MM: Zdecydowaliście się to przetłumaczyć teksty Julesa na język portugalski, ale w poetycki sposób.
LR: Tak, ponieważ trudno jest przetłumaczyć angielski tekst 1:1 na portugalski. Ale miałam wartościowe wsparcie w osobie Ameli Muge, z którą pracowałam już w poprzednich projektach. Była ważną częścią całego przedsięwzięcia i procesu adaptacji piosenek do angielskiego. Pewnych rzeczy nie dało się przetłumaczyć, więc musieliśmy je ‘upoetyzować’. To był naprawdę przyjemny proces. Zazwyczaj robię muzykę w oparciu jakiś gotowy materiał. Robię tłumaczenie i muzykę, myśląc o wartości każdego słowa. A w tym przypadku było to odwrotnie – bo najpierw była muzyka, a tekstom trzeba było nadać bardziej poetycki charakter.
MM: Jules wysłał Ci sześć piosenek. Sugerował Ci który tekst powinien być przypisany do konkretnej piosenki?
LR: Najpierw próbowałam przetłumaczyć sam tekst. Nie rozmawiałam z nim o tym, który tekst powinien być przypisany do danej piosenki. Przy tłumaczeniach do pracy włączała się Amelia. I częściowo staraliśmy się zaadaptować ten angielski na język portugalski. Musieliśmy je poczuć. Muszę czuć to, co śpiewam. Dlatego w niektórych piosenkach zmieniliśmy znaczenie, które nadał Jules. Sama też napisałam trzy teksty – tytułową „Terra Mãe”, „Requiem” i „Where Are They Coming?”, Pierwsza z ich powstała na bazie improwizacji. „Requiem” to z kolei mantra powtarzam w niej frazę: „Słońce, wejdź do mnie i ulecz mnie”. Ostatnia mówi o czymś utraconym i długim, cierpliwym oczekiwaniu na ponowne rozpoczęcie życia.

MM: Każda z piosenek na płycie jest trochę inna – tak muzycznie, jak i oczywiście lirycznie. Chciałem o kilka z nich Cię zapytać. „Miragles”, czyli „cuda” jest bardzo intymną piosenką. Poświęcony jest twojej szwagierce, Melanie, która umierała na raka.
LR: Chciałam w niej zawrzeć to, że cuda się zdarzają, tylko trzeba umieć je dostrzec. Jej przekaz brzmi: musisz walczyć i dużo robić, by w Twoim życiu zdarzały się cuda.
MM: Skoro musimy pracować w naszym życiu, by zdarzały się cuda, to jak się ma do tego myślenie życzeniowe w „Entre o Ser e o Estar”?
LR: (śmiech) Wierzę w myślenie życzeniowe. Mam wiele życzeń. I to się nie wyklucza, bo jeśli pracujesz działasz, a jednocześnie stosujesz myślenie życzeniowe, to ono pomaga.
MM: Jest też piosenka o nadziei – czyli „Arde sem se ver”
LR: Ta piosenka jest dla mnie łącznikiem z poprzednim albumem „Fado Camões”, a dokładnie z adaptacją piosenki „Amor É Um Fogo Que Arde Sem Se Ver” Luísa Vaz de Camõesa, którą nagrałam na moją ostatnią solową płytę. Jules zatytułował piosenkę po angielsku jako „Follow The Dove”, ale po portugalsku nie jest to zbyt poetyckie. Także w interpretacji Ameli brzmi to raczej jak „Follow The Bat” (śmiech).
MM: A „Ser quem sou”, czyli piosenkę o zrozumieniu też chyba można interpretować osobiście?
LR: Tak, Jules i ja występowaliśmy na festiwalu w… Polsce i śpiewaliśmy tę piosenkę razem. On zrobił ją w języku angielskim, a ja zrobiłam w portugalskim. Tutaj idea jest mniej więcej taka sama.
MM: Z kolei „A flor da romã” jest zainspirowana Japonią i Twoim uwielbieniem dla muzyki Ryuichi Sakamoto. Byłaś kiedyś w Japonii?
LR: Nie, jeszcze nie. Ale bardzo chcę się tam wybrać. Może w przyszłym roku się uda. Ale to jest ciekawe, bo pracując nad tą płytą, rzeczywiście słuchałam dużo Ryuichiego Sakamoto i Paula Buchanana. Inspiracja więc zrodziła się z twórczości tych dwóch muzyków.
MM: Kiedy słucham „Terra Mãe” w całości, wydaje mi się, że to world music, zagrana w bardzo delikatny i kulturalny sposób, a jednocześnie mieszanka różnych kultur – z wielkim szacunkiem do każdej z nich.
LR: Dziękuję bardzo za te słowa. Bardzo je doceniam. Album ma wiele stylistyk, James Chapman (producent – przyp. MM) zrobił świetną robotę, podobnie jak w przypadki „Burn”. Tutaj dodatkowo wyczuł wrażliwość portugalską i emocje muzyki Fado. Pamiętaj, że Fado to nie są typowe piosenki typu zwrotka, refren, zwrotka
MM: Tylko opowieści.
LR: Właśnie.
MM: Powiedziałaś, że graliście już z Julesem koncert. Graliście już cały materiał z „Terra Mãe”?
LR: Nie, będziemy grali pierwszy koncert w Malmesbury Abbey 23 czerwca. To ważne miejsce, bo mieliśmy tam próby i tak naprawdę chcieliśmy zrobić pierwszy koncert właśnie tam. Ale na pewno przyjedziemy też do Polski. To kwestia czasu.
Rozmawiał Maciej Majewski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: