IKS

Kryn – „Risset” [Recenzja]

Dziesięć lat. Dekada milczenia, po której Kryn wraca z hukiem, jakby chcieli przypomnieć światu, że nie ma ucieczki przed ich muzycznym żywiołem. „Risset”, najnowsze dzieło chorwackiej formacji, to nie tylko powrót – to manifest. Manifest mocy, pasji i kreatywności, które są w stanie zburzyć mury gatunkowych ograniczeń i wynieść progresywny metal na nowy poziom emocjonalnej intensywności.

Już otwierający album utwór tytułowy mówi jasno: to nie jest płyta dla przypadkowych słuchaczy. Gęste riffy, monumentalna sekcja rytmiczna i charakterystyczny wokal Karla Horvata uderzają z siłą młota. Horvat, niczym szaman, przeprowadza słuchacza przez muzyczne krajobrazy, gdzie brutalność miesza się z delikatnością, a chwile spokoju są jedynie ciszą przed burzą. Refren? Piorunujący. Instrumentalne mostki? Ozdobione detalami, które ujawniają się dopiero przy wielokrotnych odsłuchach. Ten utwór to kwintesencja „Risset” – wielowymiarowa, zaskakująca i wciągająca podróż.

 

Żródło : www. krynofficial.com

 

Ale Kryn nie zatrzymuje się na tym. „Waters” przynosi inny wymiar – melodyjność, która chwyta za serce, jednocześnie nie tracąc na mocy. Refren błyskawicznie zapada w pamięć, a przejścia między agresją a spokojem pokazują, jak daleko zespół posunął się w swojej muzycznej ewolucji. Wokal Karla jest tu niczym katharsis – raz krzyczy z gniewem, raz opowiada szeptem, wciągając słuchacza głębiej w emocjonalny wir.

 

A potem pojawia się „The Nerve” – kawałek, który mógłby być definicją muzycznej agresji. Wyobraź sobie wulkan tuż przed erupcją. Tak brzmi ten utwór. Sekcja rytmiczna, prowadzona z chirurgiczną precyzją, gna do przodu, zaskakując zmianami tempa, a gitarowe riffy wrzynają się w świadomość niczym brzytwa. Tutaj Kryn pokazuje swoją brutalną twarz, ale nigdy nie traci kontroli – każda nuta jest tu na swoim miejscu, każda sekunda zaplanowana, by uderzyć z maksymalną siłą.

 

 

Cały album jest mistrzowskim balansowaniem między techniczną wirtuozerią a emocjonalnym ładunkiem. Kryn odważnie żongluje stylistykami, łącząc progresywne rozwiązania z nowoczesnym podejściem do metalu. Inspiracje? Są ich echem, ale nie przysłaniają autentyczności. Iron Maiden, Metallica, Korn? Można odnaleźć ich ślady, ale to jedynie fundamenty na których zespół zbudował własny, niepowtarzalny styl.

 
„Risset” to nie tylko płyta – to doświadczenie. Dynamiczne przejścia, nietuzinkowe struktury i głos Horvata, który brzmi jak instrument sam w sobie, tworzą całość, która nie daje o sobie zapomnieć. Jest tu wszystko – od brutalnych wybuchów gniewu, przez melancholijne momenty zadumy, aż po chwile triumfu, gdy muzyka zdaje się wznosić na wyżyny.

 

Kryn udowadnia, że dekada przerwy była czasem dobrze spożytkowanym. „Risset” to album dojrzały, spójny, ale też zaskakujący. Zespół eksploruje nowe terytoria, jednocześnie pozostając wiernym swoim korzeniom. To muzyka, która ma moc burzenia ścian, budowania mostów i zapraszania słuchacza do wspólnej podróży. Jeśli kochasz metal, który nie boi się eksperymentów i który uderza prosto w serce – Risset jest dla Ciebie. Kryn wrócili, i to w wielkim stylu. Czas przygotować się na to, co nadchodzi, bo ten album to dopiero początek

 

Ocena: 5/6

Marek Pruszczyński (Dezarbuzator ) 🍉

 

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek.  Albumy grupy (w wersji cyfrowej)  możecie nabyć na ich bandcamp  (tutaj)

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz