Komety to jeden z kultowych polskich niezależnych zespołów i pomimo, że grupa powstała na początku tego wieku, to nieprzerwanie tworzy muzykę. Niedawno mieliśmy szansę usłyszeć nowy krążek formacji – „Ostatnie okrążenie”. Przekonajmy się, co kryje za sobą ten album.
Pierwszy singiel „Ludzka istota”, został wydany już ponad rok temu w maju 2023 roku. Ten lekki kawałek z dźwięczną liną basową oraz ksylofonowym akcentem rozpoczął fale singli, jakie wypuściła grupa. Do wydania płyty na początku września tego roku na serwisach pojawiło się sześć piosenek z „Ostatniego okrążenia”, a tą która zasługuje na podkreślenie jest utwór „Ktoś”.
To według mnie najciekawszy z singli, sonicznie ten kawałek jest prostą bazą, na którą okresami nakładane są inne instrumenty.
Jest w nim dużo niespodzianek i to chyba jest w nim najlepsze – ta atypowość ściśle spleciona z równomierną podstawą. Dzwonki, skrzypce, a nawet flet, wszystko zgrywa się w tym kawałku w naprawdę dobrą całość. Jeśli ktoś śledził single wydawane przez Komety, to nowy album nie podał mu całej góry nowej muzyki. Cała płyta to bowiem dwanaście piosenek, które oscylują raczej w granicach krótkich, a album ma tylko 25 minut. Co z punktu widzenia niektórych odbiorców stawia go w pozycji wydłużonego EP, a nie pełnowymiarowej płyty.
Ciekawą pozycją z tego krążka jest również utwór „Paul Weller”, który aranżacyjnie jest ruchliwą piosenką ze żwawym elementem dętym i burczącą, dziarską gitarą basową. Swoją drogą na całej tej płycie linie basowe są naprawdę w punkt i zasługują na szczerą pochwałę.
Rześkość „Paula Wellera” jednak oprócz trąbkom trzeba przypisać także melodii i stylu śpiewania. W utworze tym i głosie Lesława jest coś niesamowicie dynamicznego i naglącego. Jest to jeden z tych kawałków, w którym barwa głosy naprawdę zgrywa się z całością. To ważne, bo w zabiegu artystycznym i stylu śpiewania wokalisty Komet jest dużo płaskości i ma on bardzo charakterystyczny ton – taki, który dla wielu może być zniechęcający. Niesie on w sobie na pewno natomiast unikatowy styl wokalu polskiego rocka lat 2000.
Co do rockowości „Ostatniego okrążenia”, to jednym z bardziej rockowych kawałków z tej płyty jest ten, który ją zamyka – „Pierwsze ostrzeżenie”. To jedna z tych dłuższych piosenek na albumie i jest ona w większości aranżacją pełną gitarowych fantazji oraz prostego, powtarzającego się refrenu. Mimo generalnie prostej budowy jest to naprawdę dobry kawałek, jeden z lepszych z albumu. Komety jednak czasami też nie trafiają z produkcją i mimo, że „Marta” generalnie w koncepcie jest fajną, szybszą piosenką, to wykorzystany na niej ksylofon sprawia, że brzmi ona niestety odrobinę jak kawałek z płyty dla dzieci.
„Ostatnie okrążenie” to generalnie dobra płyta. Są na niej dobre melodie, dobre teksty, dobre aranżacje. Nie ma na niej jednak nic szczególnie spektakularnego, czy odkrywczego. Jednocześnie ta płyta nie ma nawet pół godziny i myślę, że przez to warto dać jej szansę. Gdyby ten krążek był dłuższy, a jego jakość byłaby taka sama, to napisałabym, że posłuchać jej mogą tylko fani gatunku albo zespołu. Album jest jednak zwięzły i może te dwadzieścia pięć minut jest warte poświęcenia choćby po to, aby usłyszeć naprawdę genialną gitarę basową na tym albumie.
Ocena: 3,5/6
Martyna Żurek