Galeria zdjęć z koncertu Katatonia (+ Evergrey, Klogr), który odbył się 18 listopada w warszawskim klubie Progresja.
W Progresji 18 listopada panowała atmosfera tak gęsta, że można było ją pokroić riffem i podać z frytkami. Na scenę jako pierwsi wpadli Klogr, którzy wyglądali, jakby właśnie wyszli z próby generalnej „Jak rozruszać zaspanych metalowców w 15 minut”. Udało im się – publika obudziła się szybciej niż po potrójnym espresso. Ich gitarowe galopady sprawiły, że nawet barmanki polewające piwo machały głowami w rytm muzyki, co podobno zdarza się rzadziej niż znalezienie miejsca parkingowego pod Progresją 15 minut przed koncertem.
Potem pojawili się Evergrey, muzycy tak elegancko melancholijni, że człowiek mógł poczuć nagłą potrzebę zastanowienia się nad sensem życia… ale w taki miły, skandynawski sposób. Tom Englund jak zwykle śpiewał tak, jakby jednocześnie przepraszał i tłumaczył się z własnych emocji. W pewnym momencie atmosfera zrobiła się tak refleksyjna, że nawet światło sceniczne wyglądało na zamyślone.
A potem nadeszła Katatonia – czyli zespół, który można opisać słowami „przytul mnie, ale cierp razem ze mną”. Jonas Renkse wyszedł na scenę w swoim klasycznym mrocznym stylu i już po pierwszym utworze połowa widowni była gotowa napisać wiersz o egzystencjalnym kryzysie. Druga połowa – rozpocząć podcast o końcu świata.
Niemniej kapela brzmiała perfekcyjnie: jednocześnie ciężko, delikatnie i zabójczo emocjonalnie. Były momenty, w których wokal tak dobrze współgrał z muzyką, że przez chwilę można było zapomnieć, że następnego dnia znowu trzeba będzie tyrać w pracy.
Finał? Owacje, wzruszenie, a nawet kilka łez na parkiecie Progresji. Ten koncert to była kwintesencja melancholii w listopadowy wieczór.
Koncert został zorganizowany przez Knock Out Productions. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć autorstwa Ewy Piekut.
