Minęła prawie dekada, nim powoli rozpędzająca się kariera zdolnej wokalistki Kaśki Sochackiej, budowana na sumiennym komponowaniu, występach na żywo i wielu próbach wybicia się na szerokie wody polskiej sceny muzycznej, zaowocowała w końcu debiutem płytowym. Po wydanej w 2019 roku debiutanckiej EPce „Wiśnia” oraz sukcesach na kultowej i nieistniejącej już liście przebojów programu Trzeciego, artystka zabiera nas do swojego muzycznego świata, by na płycie „Ciche dni” móc w pełni zanurzyć się w pięknie jej wyjątkowych kompozycji.
Już od pierwszych delikatnych dźwięków pianina, które zwiastuje singlową „Wiśnię”, bez wątpienia przełomowy utwór w karierze Sochackiej, wokalistka przykrywa nas ciepłym kocykiem muzycznej melancholii. Poruszający i prawdziwy do bólu tekst, traktujący o przejmującej tęsknocie, wciąż wywołuje gęsią skórkę i zachęca do refleksji. Nie wyobrażam sobie innego początku albumu, który jest jednocześnie nowym początkiem oraz podsumowaniem dotychczasowej artystycznej drogi Sochackiej. I tak jak w pierwszym utworze, tak na całej płycie – to niezwykle wrażliwe i plastyczne teksty wybrzmiewają najgłośniej i zostawiają najmocniejsze piętno, muskając duszę i pobudzając wspomnienia. „Ciche dni” są niczym stare fotografie, muzycznym zapisem wielu poruszających historii, które przedstawione są przez autorkę w tak osobisty, a jednocześnie uniwersalny sposób, że nie sposób nie dać się porwać tej galopującej melancholii. Wiele tekstów na płycie to wiersze Sochackiej, co doskonale oddaje i podkreśla sposób, w jaki obnaża się ona przed słuchaczami ze swoich ran, obaw czy codziennej prozy życia.
Mimo, iż płyta jest debiutem, to na najnowszym krążku Sochacka jawi się już jako dojrzała i w pełni ukształtowana narratorka, która niczym najlepsza songwriterka garściami czerpie nie tylko ze swoich osobistych doświadczeń, ale też traktuje współczesny świat i otaczającą nas codzienność jako źródło inspiracji.
Ze świata przedstawionego na płycie, choć zanurzonego w głębokiej warstwie gorzkiej melancholii i retrospektywnej nostalgii, bije również światło i nadzieja, zdradzające nieśmiało pełen koloryt życiowych doświadczeń. Tak jest w drugim na krążku, rozmarzonym i podszytym onirycznymi gitarami „Nie było Cię”, które zwraca również uwagę na znakomitą produkcję i warstwę instrumentalną albumu. Czy to w rozedrganym „Znowu jestem w punkcie, który dawno temu już minęłam”, gdzie Sochacka wylewa z siebie kolejne słowa z niezwykłą lekkością i przekorą, czy akustycznym „Z soboty na niedzielę”, przywołującym klimat współczesnej akustycznej americany, zespół Sochackiej błyszczy równie mocno, co jej emocjonalne teksty. Najczęściej jako dyskretne tło i zwarty podkład do wyśpiewywanych słów, muzycy tworzą przepiękne pejzaże idealnie korespondujące z liryczną chandrą.
Utwór tytułowy jest płynącą delikatnie balladą, urzekającą lekkością i prostotą, w której obok akustycznych dźwięków i podbitego rytmu pojawia się również pierwszy gość na płycie – Dawid Podsiadło.
Dodał on od siebie ujmującą wokalizę w chórkach, doprowadzając kompozycję do pięknego zakończenia. Drugi, po „Wiśni” znany już wcześniej utwór – „Mróz” zyskał z kolei nowe życie za sprawą bardziej rozbudowanej produkcji, która uszlachetniona smyczkami dodała mu lekkości i polotu, na tle ascetycznej wersji sprzed kilku lat. To, jak szerokie, a jednocześnie spójne, są muzyczne inspiracje na tej płycie, podkreślają szlachetnie popowe „Spędź ze mną trochę czasu jeszcze” o błogim brzmieniu, który jawi się jako jeden z najciekawszych momentów albumu.
Nim „Ciche dni” zamilkną wraz z ostatnią zagraną nutą, mamy jeszcze przed sobą dwa wyjątkowe duety. Pierwszy z nich to poruszająca ballada o rozstaniu „Dla mnie to już koniec”, w której słyszymy Korteza. Jego obecność na debiutanckiej płycie Kaśki Sochackiej nie jest zaskoczeniem, bo od wielu lat wspierał ją, zapraszając na scenę, a także umieścił koncertową wersję „Wiśni” na swoim albumie „Sold Out 2019/2020”. Tutaj charakterystyczny niski baryton wokalisty idealnie odnajduje się w bliskiej jego twórczości melancholii Sochackiej, pięknie kontrapunktując jej subtelny głos. Z kolei ostatnim gościnnym występem na płycie jest „Boję się o Ciebie”, w którym słyszymy popularnego rapera i wokalistę Bitaminy – Vito Bambino. Chwytliwy kawałek w interesujący sposób dodaje kolejną sentymentalną barwę w bogatej palecie „Cichych dni”. Album kończy delikatny „Balkon”, który stoi bardzo blisko rozpoczynającej całość „Wiśni”, świadomie lub nie korespondując z nią, tworząc spójny charakter płyty.
„Ciche dni” są bez wątpienia twórczym triumfem Kaśki Sochackiej, która przedstawiła się w końcu światu w pełnej krasie i pokazała, że zdobywane przez lata muzycznych prób doświadczenie, zaowocowało wyjątkową płytą.
Artystka udowodniła, że jak mało kto na współczesnej polskiej scenie w tak trafny, ludzki, a zarazem bogaty i ujmujący sposób, potrafi pisać o miłości, tęsknocie, samotności i wszystkich tych emocjach, z jakimi utożsamić się może każdy wrażliwiec. Bez popadania w banał i z niezwykłą lekkością tworzy muzyczne opowieści nie tylko łapiące za serce, ale poruszające też do głębi te najbardziej skryte miejsca, które każdy z nas w sobie chowa. Oby ten debiut będący zakończeniem i podsumowaniem pewnego etapu w artystycznym życiu Kaśki Sochackiej, był jednocześnie początkiem jej pięknej muzycznej kariery i oby nie raz czarowała nas jeszcze dźwiękami swoich melodii i emocjonalną siłą swoich tekstów. Jej wyjątkowy talent i wrażliwość zdecydowanie na to zasługują.
Ocena w skali (od 1 do 10) – 8 wiśni
🍒🍒🍒🍒🍒🍒🍒🍒
Kuba Banaszewski
Tracklista:
Wiśnia
Nie było Cię
Ciche dni
Znowu jestem w punkcie, który dawno temu już minęłam
Mróz
Spędź ze mną trochę czasu jeszcze
Z soboty na niedzielę
Dla mnie to już koniec
Boję się o Ciebie
Balkon