IKS

Jonas Renkse (Katatonia) [Rozmowa]

katatonia-rozmowa

Katatonia to zespół, który charakteryzuje się zmianami w brzmieniu, jednak od pewnego czasu jest pewna stała w tej kwestii – ich muzyka zawsze zabiera słuchacza do alternatywnej rzeczywistości. Słuchanie albumów Katatonii jest niczym sen na jawie, a ich najnowszy album… no cóż. Na nim sny i wspomnienia zlewają się w jedno. Już jutro premiera wydawnictwa „Nightmares as Extensions of the Waking State”, a my zapraszamy dzisiaj do przeczytania naszej rozmowy z liderem tego szwedzkiego zespołu – Jonasem Renkse.

Agata Podbielkowska: Cześć Jonas, jak się masz?

 

Jonas Renkse: Ja mam się dobrze, a Ty?

 

 

AP: U mnie świetnie, bardzo dziękuję. No to zaczynamy. Nowy album jest absolutnie niesamowity, zakochałam się od pierwszego odsłuchu. Jego tytuł to „Nightmares as Extensions of the Waking State”. Nie pamiętam już, z kim o tym rozmawiałam, na pewno było to w trakcie jakiegoś wywiadu, ale doszliśmy z moim rozmówcą do wniosku, że koszmary senne są lepsze, niż te rzeczywiste, ponieważ z tych sennych można się wybudzić. Czy podobne znaczenie kryje w sobie tytuł najnowszego dzieła Katatonii?

 

JR: Cóż, dla mnie ten tytuł reprezentuje fakt, iż niektóre koszmary senne mogą być też częścią rzeczywistości. Zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że koszmary senne są lepsze, niż te rzeczywiste, a przynajmniej w niektórych przypadkach, ponieważ z tych sennych można się wybudzić. Jednak tytuł albumu bardziej reprezentuje to, czego człowiek wolałby się pozbyć ze swojego życia, wspomnienia, których nie chce mieć, ale nie ma jak ich wymazać.

 

 

AP: To, co powiedziałeś, prowadzi mnie do kolejnego pytania. W piosence „Lilac” jest fragment o mitologicznej rzece Lete, której woda powoduje utratę pamięci. Według Ciebie, lepsza jest utrata pamięci, czy życie z najgorszymi wspomnieniami?

 

JR: Gdybym miał wybierać między całkowitą utratą pamięci, a dalszym życiem z najgorszymi wspomnieniami nadal wybrałbym opcję zatrzymania wszystkich wspomnień. Niektóre oczywiście człowiek bardzo chciałby wymazać, ale suma summarum lepiej je zatrzymać, ponieważ one wszystkie tworzą ciebie, nawet jeśli są to naprawdę złe rzeczy. Nadal w pewien sposób mogą być pomocne. Wydaje mi się więc, że lepiej je zachować.

 

 

AP: Wszystko, co ci się w życiu przydarzyło, tworzy ciebie, sprawia, że jesteś tym, kim jesteś.

 

JR: Dokładnie tak.

 

zdj. Terhi Ylimäinen

 

AP: Nie byłoby się w tym miejscu, w którym jest się teraz bez tych wszystkich wspomnień, dobrych i złych.

 

JR: Tak, jesteśmy sumą wszystkich tych części.

 

 

AP: Tak jest. W mitologii trzeba się było napić wody z rzeki Lete, by stracić pamięć, natomiast ja, słuchając „Lilac” odniosłam wrażenie, że podmiot w tym utworze się w tej rzece topi.

 

JR: Utwór jest o zapominaniu i jak ten stan zapomnienia osiągnąć. Rzeka Lete pełni w tym numerze rolę ostatecznego celu. Kiedyś już napisaliśmy o tym piosenkę, nazywa się „Lethean”. Ja uważam, że to fascynujący temat. Miejsce, gdzie możesz pozbyć się wszystkich swoich wspomnień… intrygująca sprawa.

 

 

AP: Utrata pamięci, pozbywanie się wspomnień i tak dalej to ogólnie fascynujący temat. Nawet w świecie bardziej rzeczywistym, kwestia amnezji jest niezwykle ciekawa. A jeszcze z mniej rzeczywistych spraw w tej dziedzinie, to jest taki film, który wyreżyserował Michel Gondry, zatytułowany „Zakochany bez pamięci”. W rolach głównych wystąpili Kate Winslet i Jim Carrey. Grają ludzi, którzy po rozstaniu poddają się zabiegowi wymazania siebie z pamięci. Jednak i tak później znowu się spotykają i znowu są razem. Film sugeruje, że pewnych rzeczy nie da się uniknąć, czy wymazać, bo i tak to wszystko do nas wróci.

 

JR: Tu przeznaczenie gra dużą rolę.

 

 

AP: Tak jest. Skoro jesteśmy przy temacie pamięci, wspomnień i snów, to słuchając „Nightmares As Extensions of the Waking State” miałam wrażenie, że jest to zbiór wspomnień i snów, które się ze sobą przeplatają, albo wręcz zlewają, bo granica między nimi jest bardzo cienka.

 

JR: Dobre miałaś wrażenie. Tak, jak mówisz, ta granica między wspomnieniami, a snami jest bardzo cienka. Czasami myślisz, że jest to wspomnienie ze świata rzeczywistego, ale tak naprawdę to wspomnienie snu, czegoś, co się nigdy nie wydarzyło. Czasem człowiek może się też zaplątać w swoich własnych myślach i coś, co jest wytworem tylko jego wyobraźni wydaje mu się prawdziwe. To też jest niezwykle fascynujący temat. Bywa tak, że o czymś myślisz, śnisz o tym, a potem nagle staje się to częścią twojej rzeczywistości, w którymś momencie może ci się wydawać, że to się naprawdę wydarzyło. Myślę, że każdemu z nas przydarzyło się coś takiego. To coś, co się stało wczoraj, czy tylko w moim śnie?

 

 

AP: Też mi się wydaje, że każdy z nas doświadczył czegoś takiego. Ja na przykład miałam tak kilka razy. Budziłam się z jakiegoś snu i wydawało mi się, że to, co się w nim wydarzyło to rzeczywistość i dopiero po jakimś czasie orientowałam się, że to był tylko sen.

 

JR: Nasz basista, Niklas, pracował kiedyś jako listonosz. Pewnej nocy położył się spać i przyśnił mu się jego cały dzień pracy. Kiedy się obudził myślał, że ma już wolne, a potem się zorientował, że to był sen i musi iść do tej pracy. Przyśnił mu się dokładnie taki dzień, jaki go czekał i musiał wstać i tenże dzień przetrwać. To dopiero koszmar!

 

 

AP: No to jest już dość niesamowity przypadek i owszem, to prawdziwy koszmar. Domyślam się, że niezbyt lubił swoją ówczesną pracę.  

 

JR: No nie bardzo.

 

zdj. Terhi Ylimäinen

 

AP: Wydaje mi się, że jednak bycie basistą jest fajniejszym zawodem.

 

JR: Tak, granie na basie to zdecydowanie większa frajda.

 

 

AP: Na pewno też fajniej śnić o nagrywaniu albumu, czy występowaniu na żywo, niż o pracy na poczcie.

 

JR: Też mi się tak wydaje.

 

 

AP: Mam nadzieję, że teraz ma sny o byciu basistą.

 

JR: Też mam nadzieję, że teraz miewa takie sny. Nie pracuje już na poczcie, więc liczę na to, że ten etap ma już za sobą.

 

 

AP: Trzymam za to kciuki i skoro mowa o kciukach, to chciałam się zapytać, czemu ręce w piosence „Thrice” są zrobione ze szkła? Czy to dlatego, że szkło jest delikatne, ale jednocześnie też może sporo rzeczy przeciąć, czy może też dlatego, że w szkle można dostrzec odbicie?

 

JR: Jeśli chodzi o tę linijkę, w której śpiewam o rękach ze szkła, to one reprezentują właśnie tę delikatność, o której wspomniałaś. Ze szklanymi obiektami trzeba się obchodzić bardzo ostrożnie. By wejść w czyjś sen, właśnie tak, jak w „Thrice”, trzeba być bardzo delikatnym, by nie przeszkadzać. Właśnie dlatego te ręce zrobione są ze szkła.

 

 

AP: Rozumiem. Ciekawie byłoby wejść w czyjś sen.

 

JR: Pewnie! Nigdy tego nie zrobiłem…

 

 

AP: Ja też nie. Zygmunt Freud miał chyba takie plany, ale raczej nie osiągnął tego, o czym jest mowa w „Thrice”.

 

JR: Też mi się wydaje, że raczej tego nie osiągnął. To jest w każdym razie bardzo ciekawy temat, w który warto się zagłębić, zwłaszcza, jeśli jest się w fazie pisania tekstów. Wtedy myślisz o tym, co jest nie do pomyślenia, o czymś nieprawdopodobnym.

 

 

AP: To właśnie robią artyści. Wymyślają rzeczy nieprawdopodobne, nie do pomyślenia. Otacza nas to, co prawdziwe, co rzeczywiste, a potrzebujemy też jakiejś abstrakcji, czegoś, co rzeczywiste nie jest, czegoś wręcz niewyobrażalnego.

 

JR: Tak jest. Artyści tworzą alternatywną rzeczywistość.

 

 

AP: Dokładnie tak, a każdy z nas bardzo potrzebuje takiej alternatywnej rzeczywistości. Jakiś czas temu rozmawiałam z Tobiasem Sammetem z Avantasii i on mówił o tym, że wystarczy wejść w świat własnej wyobraźni, czyli właśnie w tę alternatywną rzeczywistość, przelać to, czego się w tej wyobraźni doświadczyło na papier, przerobić to na piosenkę i oto coś nierzeczywistego staje się czymś rzeczywistym, bo przeistoczyło się w utwór muzyczny.

 

JR: Tak, istnieje w formie pisemnej i w formie melodii, dzięki którym można do tego wykreowanego w wyobraźni świata wracać.

 

zdj. Terhi Ylimäinen

 

AP: Zgadza się. W Twoim przypadku podejrzewam, że wracasz do wykreowanego przez siebie świata za każdym razem, gdy występujesz na scenie wykonując te wszystkie utwory.

 

JR: Tak się właśnie dzieje. To są korzyści bycia artystą, właśnie ta umiejętność przekształcania snów i marzeń, wytworów własnej wyobraźni w rzeczywistość.

 

 

AP: To wspaniały dar. Teraz tak… na albumie znalazł się utwór „Wind of No Change”. Czy inspiracją była piosenka grupy Scorpions „Wind of Change”?

 

JR: Tak, jak najbardziej.

 

 

AP: Biorąc pod uwagę tekst, to jest to totalne przeciwieństwo dzieła Scorpionsów i rozumiem, że właśnie taki był zamysł.

 

JR: Dokładnie tak. Utwór Scorpionsów ma bardzo pozytywny przekaz, natomiast moja piosenka wręcz przeciwnie. Oczywiście ja lubię „Wind of Change”, to bardzo dobrze napisany numer, ale ja chciałem zrobić coś innego.

 

 

AP: W tekście jest między innymi mowa o siedmiu głowach władzy. To odwołanie do bestii z Biblii z „Objawienia św. Jana 13:1”, która symbolizuje prześladującą władzę?

 

JR: Zgadza się. Tekst zawiera w sobie trochę satanistycznych motywów, chciałem w niego włożyć jak najwięcej się da. Chciałem, żeby to brzmiało i wyglądało dobrze i oczywiście chciałem też coś poprzez ten utwór przekazać.

 

 

AP: Przekaz za wesoły nie jest…

 

JR: No nie bardzo…

 

 

AP: Bardzo mi się w tym utworze podoba ten niemalże wojskowo brzmiący chór otwierający numer, kontrastujący z dość delikatnie rozpoczynającą się zwrotką. Refren jest jak ten początkowy fragment. Opowiesz mi coś więcej o procesie budowania „Wind of No Change”?

 

JR: Z tego, co pamiętam, to tworzenie tego utworu zacząłem właśnie od pierwszej części. Zazwyczaj tak nie jest, ale w tym przypadku pomyślałem, że chciałbym zacząć od basu i perkusji i później stopniowo dodawać kolejne elementy. Tak, jak zauważyłaś, brzmi to dość wojskowo, jak marsz. W dalszych częściach utworu wszedłem w nieco łagodniejszy ton, z pianinem, z delikatnym wokalem. Chciałem też wrócić do czegoś prostszego, bardziej bezpośredniego i to właśnie stało się w refrenie, zarówno pod względem tekstowym, jak i melodyjnym. Ten numer też wręcz aż się prosił o zawarcie w nim sformułowania „hail Satan”, które naprawdę bardzo dobrze pasuje do tego prostego, ale mocnego refrenu.

 

 

AP: Sformułowanie „hail Satan” zdecydowanie pasuje do tego typu numerów. Idealnie nadaje się też do śpiewania, a właściwie wykrzyczenia przez tłum podczas koncertu.

 

JR: Tak jest, w ten sposób właśnie trzeba tego sformułowania używać.

 

 

AP: Mam nadzieję, że jest szansa na usłyszenie „Wind of No Change” na żywo..?

 

JR: Myślę, że jest to utwór idealny do grania na żywo, więc raczej będziemy go grać. Mam nadzieję, że się dobrze przyjmie.

 

 

AP: Myślę, że na pewno, ja się nie mogę doczekać. Przechodząc dalej, w utworze „The Liquid Eye” jest linijka „the future is not ours to evaluate”. Bardzo mi się podoba to sformułowanie. Czy chodzi tutaj o to, że nie mamy pojęcia, co przyniesie przyszłość, nie możemy więc jej w żaden sposób ocenić?

 

JR: I znowu masz rację. Przyszłość jest zawsze zamazana. Niektóre rzeczy niby da się przewidzieć, można na przykład stwierdzić, jaka będzie następnego dnia pogoda, ale poza tym bardzo trudno jest cokolwiek przewidzieć, zwłaszcza, w dzisiejszych czasach. Dlatego właśnie tak trudno jest ocenić to, co ma nadejść. To jest zarówno klątwa, jak i błogosławieństwo. Gdybyśmy znali przyszłość, to by pewnie zabrało nam sporą część radości z życia. Byłoby jednak całkiem miło wiedzieć o niektórych rzeczach. Dlatego każdego dnia sprawdzam pogodę! To jest właśnie mój sposób na ocenianie małej części przyszłości.

 

 

AP: Pogoda też nie zawsze się sprawdza.

 

JR: A owszem, zdarza im się skłamać.

 

 

AP: Masz rację w kwestii tego, że gdybyśmy znali przyszłość, to zdecydowanie trudniej byłoby nam cieszyć się życiem, a i tak już sporo ludzi ma problem z tym, by być tu i teraz i cieszyć się chwilą. Nie mamy za wiele wpływu na to, co przyniesie przyszłość.

 

JR: Zgadza się. Nie jesteśmy w stanie zdecydować o swoim własnym przeznaczeniu, a to chyba dobrze. Oczywiście robimy, co możemy, żeby nam się to życie jakoś układało, ale to tyle.

 

 

AP: Po części prowadzimy swoje życie, każdy jest kowalem własnego losu, ale i tak nadal nasz wpływ na przyszłość jest ograniczony i nie da się pewnych rzeczy przewidzieć. Teraz opowiedz mi proszę o utworze „Efter Solen”. Różni się od pozostałych numerów z albumu, ma w sobie sporo, jak na Katatonię, elektroniki, oprócz tego jest tylko pianino, nie ma gitary no i jest po szwedzku. Ja uwielbiam szwedzki, bardzo mi się podoba brzmienie tego języka.

 

JR: To jedyna piosenka na albumie, którą napisałem z kimś, a tymże kimś jest mój przyjaciel, Joakim Karlsson. Dawno temu zdaliśmy sobie sprawę z tego, że obaj uwielbiamy muzykę elektroniczną, zaczęliśmy więc wspólnie tworzyć piosenki, jakoś 10-12 lat temu. Nie planowaliśmy tego wydawać, robiliśmy to tylko dla przyjemności, bawiliśmy się tą muzyką. „Efter Solen” było jednym z pierwszych utworów, jakie zaczęliśmy pisać. Teraz, kiedy tworzyłem muzykę na najnowszy album, rozmawialiśmy o tym numerze i uznaliśmy, że może warto go skończyć, żeby znalazł się na krążku Katatonii i oto jest. Jeśli chodzi o szwedzki tekst, to w okresie, kiedy ten kawałek pisaliśmy śpiewałem po szwedzku dla zabawy, bo nie sądziłem, że on kiedykolwiek zostanie wydany. Kiedy jednak zdecydowaliśmy się na jego dokończenie, musiałem też dokończyć tekst. Dla niektórych ludzi to będzie pewnie trochę egzotyczne. Nie jestem przyzwyczajony do śpiewania po szwedzku, ten język ma inne, niż angielski brzmienie, było to zatem małe wyzwanie, ale bardzo przyjemne wyzwanie. Musiałem włożyć trochę wysiłku w to, by brzmiało to ładnie. Jestem przyzwyczajony do śpiewania po angielsku i nagle musiałem śpiewać po szwedzku, co zabrało mnie do czasów, kiedy usłyszałem swój śpiew po raz pierwszy, a to wcale nie jest takie miłe… ale uważam, że wyszło naprawdę dobrze, jestem dumny z tego kawałka. To prawdziwy, albumowy diament, a także element zaskoczenia.

 

 

AP: Zdecydowanie jest to albumowy diament. To przepiękny utwór, a język szwedzki dodaje mu wiele uroku. Ten wywiad zwieńczymy pytaniem o utwór, który z kolei wieńczy album, czyli „In The Event Of”. Jest tam linijka „if you read this it means you still have eyes”. Co oznacza mieć te oczy i co w takim razie oznaczałby ich brak?

 

JR: Ten utwór właściwie zainspirował tytuł albumu. Tekst oparty jest na koszmarze sennym, który miałem dawno temu, dlatego też nie pamiętam wszystkich jego szczegółów, ale pamiętam moment, w którym się obudziłem i to okropne uczucie, które mi wtedy towarzyszyło. To była wizja jakiejś inwazji, czułem się w tym śnie bardzo zagrożony. Ta linijka, o której mówisz oznacza, że ktoś, kto był ci bliski teraz jest gdzieś indziej, nie wiesz, co się z tą osobą stało.

 

 

AP: Jak czytałam, a potem wsłuchiwałam się w tekst, to miałam poczucie, że jest to opis świata po wybuchu bomby atomowej…

 

JR: Coś w ten deseń.

 

 

AP: Niestety teraz balansujemy na krawędzi takiej rzeczywistości… naprawdę chciałabym, żeby na świecie chociaż przez chwilę było nudno.

 

JR: Ja też bym tego chciał. To byłaby miła odmiana.

 

 

AP: Prawda? Bardzo miła. Jonas, dziękuję Ci za tę rozmowę i do zobaczenia na koncercie!

 

JR: Dzięki, do zobaczenia!

 

 

Rozmawiała Agata Podbielkowska

 

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz