Z czym Wam się kojarzą Indie? Zapewne większość odpowie, że ze świętymi krowami, Bollywood oraz jedzeniem doprawionym kosmicznymi ilościami curry. Przypuszczam jednak, że jedną z ostatnich rzeczy, jakie komukolwiek przyjdą do głowy, jest black metal. Kwartet Infernal Diatribe, który tworzą panowie ukrywającymi się pod pseudonimami Kalkin, Asmodeus, Kala Vikrama oraz Naz Taz udowadnia, że w kraju nad Gangesem również istnieją twory uprawiające czarną sztukę. Wgłębiając się w temat, można odkryć, że black metalowa scena Indii wcale taka mała nie jest. To jednak temat na osobny artykuł. Skupmy się na debiutanckim krążku Infernal Diatribe pod tytułem „Mahabhuta Pralaya”, który trafił na rynek dzięki gruzińskiej wytwórni Satanath Records. Warto jeszcze w tym miejscu dodać, że ten label specjalizuje się w wydawaniu ekstremalnej muzyki granej przez zespoły pochodzące z dość nietypowych miejsc.
Infernal Diatribe gra black metal, który z jednej strony utrzymuje surową formę charakterystyczną dla tuzów drugiej fali tego gatunku z Norwegii oraz Szwecji, z drugiej zaś charakteryzuje się produkcją, która niewtajemniczonego w klimat słuchacza nie będzie razić w uszy. „Mahabhuta Pralaya” nie jest jednym z tych albumów, które brzmią, jakby były nagrywane ziemniakiem w jakiejś zatęchłej piwnicy. Nie oznacza to jednak, że jest on przesadnie wygładzony, wypaczając tym samym ideę tego gatunku. Nic z tych rzeczy. „Mahabhuta Pralaya” to album jak najbardziej mieszczący się w kanonach gatunku. Patrząc na album pod tym kątem, nawet najwięksi ortodoksi nie znajdą tu powodów do narzekań.

Chociaż momencik… Pierwszy numer zatytułowany „Tales of Lionhead” może budzić pewne wątpliwości przez trochę nietypowy dla blacku świdrujący riff. Potem jednak wchodzimy już w czysto black metalową młóckę przerywaną dość przemyślanymi zwolnieniami dodającymi temu kawałkowi odpowiedniego kolorytu.
Następujący po nim „Vengeance of Garuda” rozpoczyna się dość nastrojowo. Kojące intro jest tu nieco złudne, gdyż po kilkunastu sekundach przechodzi w blackową gitarowo-perkusyjną lawinę z potępieńczym wokalem. W tym numerze pojawia się nawet solówka gitarowa, choć – moim skromnym zdaniem – mocno niedopracowana. Można po niej również wywnioskować, że sprzęt, którego używa zespół, ewidentnie nie jest z najwyższej półki. Kolejnym interesującym momentem jest utwór zatytułowany „Aghor Aghori”. Jest wyraźnie zainspirowany ostatnimi dokonaniami Mayhem. Kalkin próbuje tu naśladować sposób śpiewania Atilli Csihara i, o dziwo, nawet całkiem nieźle mu to wychodzi. Również w tym numerze znajdziemy kilka melodyjnych, zapadających w pamięć motywów, co zdecydowanie wyróżnia go na tle pozostałej części albumu. W „Occultic Blood Rites” usłyszymy nawet odrobinę rock’n’rolla (choć w tym konkretnym przypadku bardziej black’n’rolla). Jako ciekawostkę warto odnotować jeszcze fakt, że we wszystkich tekstach znajdziemy nawiązania do mitologii hinduskiej. Zresztą świadczą o tym same tytuły poszczególnych numerów.
Z jednej strony „Mahabhuta Pralaya” pod kątem muzycznym jest płytą, która lekko wychodzi ponad średnią prezentowaną przez podziemne black metalowe wydawnictwa (których każdego miesiąca wychodzi całkiem sporo). Z drugiej zaś, pomimo pozornego zróżnicowania utworów oraz zabawy tempem i klimatem kompozycji, Infernal Diatribe nie uniknęli głównego grzechu współczesnego black metalu, mianowicie monotonii połączonej z wtórnością. Dzieląc się swoim prywatnym odczuciem, muszę stwierdzić, iż omawianego albumu słucha się nawet całkiem przyjemnie, ale gdy kończy się, brakuje argumentów, by wcisnąć „repeat”.
Zapewne niejeden młody fan blackowego grania posłucha sobie „Mahabhuta Pralaya” ze streamingu, traktując go jako swego rodzaju ciekawostkę. Również niejeden kolekcjoner ekstremalnych albumów zdecyduje się dorzucić ten krążek do swoich zbiorów. Jestem jednak przekonany, że zarówno w jednym, jak i drugim przypadku nie będzie on przedmiotem częstego odsłuchu. Ukazuje jednak Infernal Diatribe jako zespół posiadający pewien potencjał. Dajmy się im więc rozkręcić na dobre i poczekajmy na to, co pokażą w przyszłości.
Bartek Kuczak
Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek.
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: