Ila Urban to wokalistka, autorka tekstów i kompozytorka, wywodząca się z Przemyśla i związana z Trójmiastem, choć na stałe zakorzeniona w Warszawie. Jej muzyka jest inspirowana trip-hopem, elektroniką, jazzem i klasyką, dzięki której weszła w muzyczny świat. Album „IV rano”, nagrany przy udziale producenta Andrzeja Figgera, zanurza nas jednak w brzmieniach synthowych, przestrzennych i naznaczonych pewnych niepokojem oraz okraszonych emocjonalnymi tekstami.
Już otwierający płytę utwór „A gdyby tak” wprowadza nas w świat muzyczny, jaki odkrywa przed nami ten duet, albowiem syntetyczny i nieco rozmarzony bit w połączeniu ze zwodzącym i dość kojącym głosem Ili, intryguje post-apokaliptyczną aurą i przepełnionym tęsknotą i pragnieniami tekstem. Jeszcze bardziej eterycznie wybrzmiewa utwór tytułowy, w którym wokal gospodyni unosi się gdzieś blisko stratosfery, idealnie przystając do nieco new-age’owego podkładu Figgera.

Kluczowa dla wydawnictwa jest jednak kompozycja „Raj”, od której zaczęło tworzenie się materiału na „IV rano”. Słychać w nim jeszcze pewną dozę niepewności wokalnej, aczkolwiek słychać już, w jakim kierunku zmierzają Ila i Andrzej.
Odmienne wrażenie robi natomiast robotyczna „Reklamówka”. Tu bowiem wokal przebija nawet sam podkład, emanując pewnością i zdecydowaniem. A i sugestywny tekst dotyczący kondycji skomputeryzowanego świata i współczesnych mediów, zapada w pamięć. Z kolei kojący „Dom z kart” łączy w sobie wpływy punktowego stylu Jean-Michel Jarre’a i melodyjnych brzmień eurodance’owych rodem z lat 90. To udany numer, który idealnie nadawałby się na singla.
A skoro mowa o singlach – „Wilczyca”, którą poznaliśmy jako ostatni (póki co) promujący płytę utwór, ujmuje minimalizmem oraz nieco ‘mitologicznym’, a jednocześnie dość osobistym tekstem. Znakomicie wypadają zaś nieco bajkowe „Dzieci” z bardzo dosadnym tekstem, zaśpiewanym właśnie nieco dziecięco-niewinną barwą głosu. Daje to efekt z jednej strony wołania w rozpaczy, a z drugiej – ‘przyswajalnego’ smutku. To jedna z najbardziej poruszających kompozycji na płycie. Zamyka ją natomiast „Bajka”, bedącą niejako odpowiedzią na poprzedni utwór – tak pod kątem muzycznym (wyraźnie zarysowana melodia i akcentujący bit), jak i lirycznym.
Słuchając „IV rano” całościowo, czuć pełen niedosyt – tak jakby Ila miała na podorędziu jeszcze dodatkowe utwory, które dopełniłby całości. Pozostaje słuchanie oraz obcowanie z aż 6 teledyskami, które powstały do utworów z tej płyty. To powinno umilić czas w oczekiwaniu na kolejne wydawnictwo Ili Urban, na które materiał już ponoć powoli powstaje, a które ma mieć nieco bardziej analogowy charakter.
Ocena: 3/6
Maciej Majewski
Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek.
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: