Jestem wielkim fanem poczynań tego zespołu ze stolicy, jak również wszelkich prac graficznych wykonanych przez Łukasza Pacha znanego pod pseudonimem „St. Sixtus” i piastującego w grupie stanowisko wokalisty. Nośniki fizyczne z dziełami kapeli pięknie się prezentują, a dźwięki potrafią zmusić nawet niezbyt żwawego emeryta do ruchu za sprawą infekującego, porywającego, bezpośredniego połączenia death metalu z grindcore’em. Biorąc powyższe stwierdzenia pod uwagę, nie będzie więc dla nikogo zdziwieniem, że nie mogłem doczekać się premiery najnowszego krążka Hostii pod tytułem „Razorblade Psalm”.
Jak zwykle w przypadku tego zespołu, cały proces premiery oraz pre-orderu był skrupulatnie obmyślony i bezbłędnie przeprowadzony, co w obozie Hostii jest już przecież normą. I finalnie, po raz kolejny, nie zawiodłem się! Wręcz przeciwnie: ilość energii i emocji, jakie przekazali muzycy, również i tym razem wyszły poza skalę… Do tego należy wspomnieć przepięknie wydane nośniki. „Razorblade Psalm” to spójny, konkretny, różnorodny i niezwykle chwytliwy materiał, który pod pozorną brzydotą brutalności i prostoty odkrywa przed nami piękno pasji do muzyki, jaką bez wątpienia mają członkowie tej formacji. Dla fanów gatunku to lektura wręcz obowiązkowa.

Każdy numer na najświeższym dziele Hostii wprowadza nową dawkę wybornych, mięsistych riffów oraz zadziorności; nie ma nudy i wypełniaczy, jest za to balanga z księdzem na plebanii! Te wspomniane butne, lecz barwne gitarowe poczynania pozostają w głowie słuchacza na długo. Riff ze „Swinging on the Reaper’s Scythe” czy „The One Who Doesn’t Listen” są niczym drzazga zatapiająca się pod skórą, czasami wręcz niemożliwa do usunięcia. Każdy dźwięk powala ciężarem i u fana ciężkich brzmień powoduje diabelski uśmiech na twarzy.
Przekaz jak zwykle pozostaje jadowity i dosadny, ale do tego panowie zdążyli nas już przyzwyczaić na swoich poprzednich płytach. Krytyka Kościoła i otaczającego świata wybrzmiewa w ironicznym tonie, idealnie dopełniając kąsające i precyzyjnie tnące gitary. Sekcja rytmiczna nie zwalnia nawet na chwilę, atakując z prędkością nadświetlną. Sprawia to, że jestem jeszcze bardziej ciekawy i spragniony tych sakralnych celebracji na żywo. Zasadniczo nie ma tu nadzwyczajnego progresu brzmieniowego, ale moim zdaniem u Hostii zmiany są zbędne. Moje serce, podobnie jak wielu innych słuchaczy, podbili już dawno, będąc po prostu sobą.
Reasumując, dla mnie to najlepsza, najbardziej kompletna Hostia i kropka. Choć zdaję sobie sprawę, iż każdy może odbierać album inaczej, ja dokładnie tego oczekiwałem i to otrzymałem. „Razorblade Psalm” to solidna dawka kofeiny — na tyle duża, że dziś i przez najbliższych kilka dni odmówię sobie kawy. Teraz pozostaje czekać na trasę koncertową z Hate. Ja wybieram się do Krakowa na jeden z ich koncertów organizowanych przez Gryf Events. Mam nadzieję, że i Was tam spotkam. Wspólnie przyjmijmy tę Hostię.
Ocena: 5/6
Kamil Tyski (Muzyczne retrospekcje)
Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek. „Razorblade Psalm” oraz inne wydawnictwa od Hostii możecie zamówić na stronie zespołu (tutaj)
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: