Żyjemy w czasach kiedy w muzyce rockowej bardzo trudno jest coś nowego wymyślić. Wiele osób twierdzi wręcz, że ten gatunek nie ma już nic więcej do przekazania. Czy faktycznie „rock is dead?” Daleki jestem od takiego twierdzenia, niemniej trudno spodziewać się w najbliższym czasie kolejnej rockowej rewolucji. Zespoły najczęściej powielają wcześniej przetarte szlaki albo łączą różne brzmienia. Takim właśnie przykładem jest zespół High Vis, który jakiś czas temu wydał swój trzeci album „Guided Tour” na którym usłyszymy połączenie post-punka, britpopu i hardcore’u.
High Vis to wręcz kwintesencja brytyjskości. Ich etos jest mocno związany z tą wyspiarską odmianą kultury hardcore, ale i britpopem, które właściwie zawsze były mocno uwikłane w napięcia klasowe w Wielkiej Brytanii. Nie bez znaczenia ma także fakt, że frontman grupy Graham Sayle dorastał w rodzinie robotniczej w północno-zachodniej Anglii. Facet się różnych rzeczy naoglądał, w międzyczasie popadł w nałóg alkoholowy oraz miał problemy emocjonalne. Na pewno mocno to wpłynęło na jego postrzeganie świata, ojczyzny i jego frustracja była obecna w tekstach piosenek już na poprzednich płytach. Obecnie pomimo faktu, że przestał pić, ożenił się i poszedł na terapię nadal jest w jego lirykach widoczna spora złość. Sayle raczej wykrzykuje swoje frazy, a nie czaruje wokalem, niemniej taka forma przekazu idealnie pasuje do tego zespołu.
High Vis poza Grahamem Saylem tworzą basista Jack Muncaster, gitarzyści Martin MacNamara i Rob Hammaren oraz perkusista Edward „Ski” Harper. Swój najnowszy album „Guided Tour” nagrali w Holy Mountain Studios, w Londynie z producentem Jonahem Falco. I o ile ich pierwszy album „No Sense No Feeling” przechylał się bardziej w stronę post-punku, a na drugim mocno flirtowali z britpopem oraz hardcorem, to trzecia odsłona jest idealną mieszanką wszystkich tych stylów z małymi niespodziankami.
Otwierający płytę utwór tytułowy to ukłon w stronę twórczości Blur. To bardzo piosenkowe oblicze High Vis i dziwne, że póki co nie został wybrany jako singiel. Na tej płycie jest kilka wręcz hymnowych kawałków. Przede wszystkim mam na myśli „Feeling Bless”, ale koncertowo świetnie sprawdzą się również „Deserve It” czy „Worth The Wait”. Ścieżki gitary, które napędzają te utwory mogą wręcz kojarzyć się z tym najstarszym wcieleniem U2. Generalnie gitarzyści, tworząc materiał na „Guide Tour” wykonali kawał świetnej roboty. W ich partiach jest mnóstwo melodii, ale potrafią być również mocne i energetyczne. Zespół wszak nie zapomina o swoich hardcore’owych korzeniach. Najbardziej dosadnie objawiają się one w dwóch utworach: punkowym „Drop me Out” (który opowiada o braku lojalności i utraconych znajomościach) i według mnie najlepszym na płycie „Mob DLA”. Ten drugi to walec, który pokochają wszyscy fani melodyjnej odmiany hardcore’u. Tekst dotyczy biurokracji z jaką zmagają się na Wyspach Brytyjskich osoby niepełnosprawne. Brat wokalisty od lat żyje z autyzmem i porażeniem mózgowym, więc autor tekstu doskonale zna niuanse tego bezdusznego systemu.
Najbardziej zaskakującym utworem na płycie jest bez wątpienia „Mind’s a Lie”, czyli połączenie post-punku, hardcore’owego wokalu i… muzyki klubowej, który tekstowo odnosi się do kwestii zdrowia psychicznego.
W nagraniu wokalnie udziela się Ell Murphy, DJ-ka z południowego Londynu. Ten fragment idealnie nadaję się na parkiet, przez co zapewne radykalnych wielbicieli gitarowych dźwięków może wręcz odrzucić. Dla mnie to bez wątpienia jeden z najlepszych momentów płyty, ukazujący, że to właśnie łączenie – wydawałoby się – nieprzystających do siebie muzycznie światów jest tak naprawdę najbardziej odświeżające. Rewelacyjny jest również mocno energetyczny „Gone Forever”, kończący ten bez wątpienia udany album. A wykrzykiwane na koniec słowa „When you’re gone, you’re gone forever, you won’t be fucking missed” idealnie pasują jako liryczny finał całości.
High Vis nie są w Polsce przesadnie popularni, niemniej ze swojej strony mocno polecam ich twórczość. Płytą „Guided Tour” udowadniają, że to jeden z bardziej interesujących młodych zespołów z Wielkiej Brytanii. A już niebawem będzie ich można zobaczyć na dwóch koncertach w Polsce. 16 listopada zespół wystąpi w warszawskim Klubie Niebo, a dzień później w krakowskim Hype Parku. Panowie ponoć dają mocno energetyczne koncerty, więc na pewno warto przekonać się o tym na żywo.
Ocena: 5/6
Mariusz Jagiełło
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: