IKS

Alex Kapranos (Franz Ferdinand) [Rozmowa, Interview]

franz-ferdinand-rozmowa

English version below/Angielska wersja niżej !!!

Dwadzieścia lat temu niemal cały świat oszalał na punkcie chwytliwego kawałka Take Me Out (który obecnie ma ponad miliard odtworzeń na Spotify). Za tym zamieszaniem stał szkocki zespół Franz Ferdinand, który zjednał sobie rzesze fanów energicznymi gitarami i charakterystycznym wokalem charyzmatycznego lidera, Alexa Kapranosa. To właśnie z nim spotkaliśmy się niecały miesiąc przed wydaniem szóstej płyty zespołu, aby porozmawiać o wspomnieniach z Polski, lęku, który stał się leitmotivem wydanego dzisiaj albumu The Human Fear, i… poćwiczyć trochę polską wymowę.

 

Natalia Glinka-Hebel: Hej, super, że znalazłeś dla nas chwilę!

 

Alex Kapranos: Hej, jak leci? Jesteś w Warszawie?

 

 

NGH: Nie, w Gdyni.

 

AK: Ach, Gdynia, uroczo, nad morzem…

 

 

NGH: Graliście tu w 2006 roku, podczas Open’er Festival.

 

AK: Pamiętam bardzo, bardzo dobrze. Wspaniały festiwal!

 

zdj. materiały promocyjne

 

 

NGH: Wciąż się odbywa! Ale przejdźmy do rzeczy –  chciałabym najpierw porozmawiać z tobą o waszym nadchodzącym albumie, bo kiedy o nim przeczytałam i zobaczyłam tytuł, pomyślałam: ok, w zasadzie żyjemy w dość trudnych czasach. Mamy wojnę w Europie, ceny wszystkiego idą w górę, a wy właśnie wydajecie album zatytułowany The Human Fear [PL: Ludzki strach]. Ale kiedy go przesłuchałam, okazało się, że brzmi całkiem optymistycznie. Zastanawiałam się, czy poprzez muzykę starasz się nieść ludziom radość i nadzieję.

 

AK: Myślę, że w pewnym sensie tytuł jest mylący, ponieważ sugeruje, że to album, który zasieje w tobie strach. Ale myślę, że to tak naprawdę płyta o przezwyciężaniu strachu.

 

To album o pogodzeniu się ze strachem, zrozumieniu strachu i reagowaniu na niego, i myślę, że chociaż tytuł krążka to „The Human Fear”, jego podtytuł mógłby brzmieć Audacious [PL: Zuchwały], i może to jest odpowiedź… Może odpowiedź jest w utworze Audacious, ponieważ to piosenka, w której zastanawiam się, jak to jest, gdy wszystko wokół ciebie się wali, co może zdarzyć się z wielu powodów: może to być poczucie, że brak ci kontroli nad światem, w którym żyjesz.

 

Rozmawiamy o sytuacji ekonomicznej politycznej, o wojnie; czujemy, że są poza naszą kontrolą. Mogą to być również kwestie w naszym życiu osobistym. Czasami mogą to być naprawdę trywialne rzeczy, które sprawiają, że jesteś pełen irytacji i strachu: może to być, na przykład, pralka, która zalała twoją kuchnię, albo może znowu zachorowałeś i przegapiłeś ważny dzień w pracy, albo twoja dziewczyna cię rzuciła lub wydarzyło się jakieś podobne gówno. To nie są trywialne sytuacje, ale rozważałem wszystkie te rzeczy, zastanawiając się, jaka będzie moja reakcja i myślę, że w takich momentach bardzo łatwo pozwolić, by strach cię przytłoczył i zniszczył, i wydaje mi się, że moją reakcją było coś w rodzaju stwierdzenia: och, pieprzyć to, zawładnę tym strachem; odpowiem na niego, robiąc coś zuchwałego, robiąc coś odważnego i stając mu naprzeciw, i ten temat przwija się przez cały album. Chodzi o reagowanie na strach, a nawet mówienie o nim i odnoszenie się do niego w pozytywny sposób. I tak, oczywiście, w nowych piosenkach znajdziesz melancholię, ale chcę przynieść ją światu razem z otuchą, jak w piosence Everydaydreamer. Jest w niej melancholia, ale mam nadzieję, że jest też bardzo, bardzo podnosząca na duchu. I mam nadzieję, że ludzie po przesłuchaniu tego krążka poczują się w pewnym stopniu podniesieni na duchu, ponieważ tego właśnie chciałbym od muzyki. Czuję też, że niektóre z moich ulubionych płyt – The Birthday Party czy Nevermind Nirvany – to lirycznie dość mroczne płyty, ale jednocześnie dodające otuchy. The Human Fear nie ma na celu przygnębić słuchaczy; to płyta, która ma ich podnieść na duchu.

 

 

NGH: Cóż, mnie podniosła na duchu, i dlatego zastanawiałam się nad tytułem, ale potem przeczytałam, że napisałeś o niej coś takiego: Najbardziej definiujące życie momenty są kształtowane przez strach: uznanie, zaakceptowanie lub przezwyciężenie go, i wtedy nabrało to o wiele więcej sensu… Ale zastanawiałam się również nad tym, co jest twoim artystycznym lękiem; lękiem, który również miałeś na myśli, tworząc ten album.

 

AK: Po pierwsze, nie napisałem albumu pod motyw przewodni, bo tak nie potrafię. Motyw odkryłem już po nagraniu płyty. Myślę, że gdybym próbował napisać album na konkretny temat, znudziłoby mi się to zbyt szybko. Ale kiedy płyta jest skończona, zazwyczaj patrzę na nią wstecz, patrzę na zestaw piosenek i zastanawiam się: OK, jakie motywy przewijają się przez te utwory? I piosenka Hooked miała taki wers otwierający: Odczuwam strach, odczuwam ludzki strach. Pomyślałem: aha, OK, to jest to. Zauważyłem, że każda piosenka traktuje o jakimś rodzaju strachu, odnosi się do jakiegoś strachu, lub przezwycięża jakiś jego rodzaj. Na przykład The Doctor to lęk przed opuszczeniem instytucji – szpitala –  gdy jest się inwalidą. Tell Me I Should Stay to po prostu strach przed pożegnaniem się z kimś, przed opuszczeniem kogoś, kogo się kocha, i przed tym, jakie to może być trudne. Powiedziałbym, że The Birds to strach przed wykluczeniem społecznym, przed odrzuceniem przez rówieśników. Night or Day to obawa przed zaangażowaniem się w związek, podczas gdy Bar Lonely to strach przed zakończeniem związku. Myślę, że to są lęki, które tematycznie kryją się za tymi piosenkami.

 

Ale zapytałaś mnie, czego boję się jako artysta. To bardzo interesujące pytanie. Do tej pory udzieliłem wielu wywiadów, ale nie sądzę, by ktokolwiek mnie o to zapytał. Czego obawiam się jako artysta? Czasami obawiam się, że skończą mi się pomysły. To prawie jak magiczna moc, być w stanie pisać piosenki. Pamiętam, jak miałem 13 czy 14 lat, i po raz pierwszy komponowałem utwory – po prostu wychodziły ze mnie i pamiętam to uczucie: whoa, jak to się stało? Fajnie to brzmi! Jakbym nie wiedział, że tak potrafię. To było jak odkrycie, że umiesz latać; jak coś, o czym czytasz w książkach, że inni ludzie to robią, a ty nie wyobrażasz sobie, że też tak możesz.

 

zdj. materiały promocyjne/ Fiona Torre

 

NGH: …trochę jakbyś był medium i przeszła przez ciebie magiczna moc…

 

AK: Tak, to prawda; czasami się tak czuję, ponieważ kiedy tworzę coś dobrego, często dzieje się to dość podświadome. Nie zastanawiasz się nad tym, to po prostu wychodzi z ciebie, co jest bardzo podobne do sytuacji, gdy ludzie religijni mówią językami –  wydaje się, że są poza jakąkolwiek kontrolą – lub gdy ktoś jest opętany. Powiedziałbym więc, że pod względem artystycznym obawiam się, że magia może mnie pewnego dnia opuścić – tak jak w przypadku niektórych. Mam też inne obawy – boję się, że w pewnym momencie stracę słuch, jak mój ojciec i dziadek. W ich wypadku to było straszne. Mój ojciec grał w różnych zespołach i śpiewał w chórze i wiem, że bardzo trudno było mu poradzić sobie psychicznie z utratą słuchu i muzyki w jego życiu. Ale to nie jest lęk kreatywny. Artystycznie, boję się… O, już wiem, czego się boję! Boję się samozadowolenia, bycia w pełni usatysfakcjonowanym. Myślę, że kiedy już czujesz, że stworzyłeś coś najlepszego, to koniec. Zawsze musisz szukać swojego najlepszego dzieła. Nigdy tego nie czułem. Zawsze miałem wrażenie, że wciąż muszę udowadniać, że jestem lepszy niż wcześniej.

 

 

NGH: Niektórzy nigdy nie są zadowoleni; zawsze starają się być coraz lepsi i nie są wystarczająco usatysfakcjonowani tym, co robią. Wygląda na to, że w twoim przypadku nie wydarzyło się to przez ostatnie sześć albumów. Ludzie mówią, że siódemka jest szczęśliwa, ale czy myślisz, że szóstka taka będzie w twoim przypadku?

 

AK: Nie, nie chcę być szczęściarzem! Chcę ciągłego stanu niezadowolenia, ponieważ myślę, że to czyni cię artystą. Myślę, że to uczucie, że nie jesteś usatysfakcjonowany jest tym, co trzyma cię przy życiu jako artystę. Kiedy jesteś zadowolony, stajesz się eks-artystą [śmiech], a ja nie chcę stać się eks-artystą. Chcę wciąż nim być! Ale może nadejdzie czas, kiedy po prostu stwierdzę: w porządku, zrobiłem wszystko, co musiałem zrobić. Był taki wywiad z Bobem Dylanem, w którym mówił o tym, że czuje, że zrobił wszystko, co w jego mocy. Wciąż pisał piosenki i czerpał z tego przyjemność, ale wydawało się, że jest w tym pewien stopień satysfakcji, a także element spokoju, który wydawał się całkiem fajny – jeszcze tego nie chcę. Myślę, że moi ulubieni artyści też tego nie chcą.

 

 

NGH: Wygląda na to, że na razie nie jesteś w pełni usatysfakcjonowany swoją muzyką, i że nie osiągnąłeś jeszcze tego maksimum, ale miejmy nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowany przynajmniej w pewnym stopniu nadchodzącym albumem [śmiech] – zastanawiam się, gdzie umieściłbyś go w dyskografii: czy potraktowałbyś go jako świeży start, podążanie dobrze znaną ścieżką? Gdzie znalazłby się pośród innych waszych albumów

 

AK: To interesujące użycie terminów, ponieważ trochę i jedno, i drugie. Nie powiedziałbym, że jest to podążanie utartą ścieżką, ale kiedy tworzyliśmy tę płytę, mieliśmy świadomość, że musimy przyjąć tożsamość zespołu.

 

Podoba mi się, że słuchając jakiejkolwiek piosenki z tej płyty, wiesz, że to piosenka Franz Ferdinand. Jest w tym coś wyzwalającego, ponieważ kiedy akceptujesz swoją tożsamość, możesz dotrzeć w nowe miejsca.

 

Myślę, że żadna z piosenek nie brzmi tak naprawdę jak cokolwiek z poprzedniej płyty Franz Ferdinand – nawet Night or Day, który jest, być może, najbardziej Franz Ferdinandowym utworem, ale struktura melodyczna jest inna i jest grana raczej z fortepianem niż gitarą prowadzącą, i po prostu brzmi inaczej, a już na pewno rzeczy takie jak Hooked, Black Eyelashes czy Tell Me I Should Stay. Nie brzmią jak poprzednia płyta Franz Ferdinand, ale jednocześnie słychać, że to utwór Franz Ferdinand. Może podświadomie wynika to z tego, że patrzę na innych artystów. To zawsze przygnębiające, gdy artyści robią karierę i nagle jakby zaczynali wstydzić się tego, kim są, i czuli, że muszą wymyślić nową tożsamość czy nowe brzmienie. Często, gdy to robią, niszczą to, co w nich dobre. To prawie tak, jakby wstydzili się siebie. Nie, nie powinieneś się wstydzić! Powinieneś szukać nowych rzeczy do zrobienia ze swoją tożsamością. Ironia polega na tym, że ludzie zawsze mówią o Davidzie Bowie jako o kimś, kto wymyślał siebie na nowo. W rzeczywistości tak nie było; zawsze słyszysz i wiesz, że to pieprzony David Bowie, zawsze. Każdy album to bez wątpienia płyta Davida Bowiego. Ale poszedł w nowe miejsca z tą tożsamością. Nie będę mówił o zespołach, które moim zdaniem zawiodły, bo nie chcę zrzędzić. Ale na pewno przychodzi mi na myśl kilku artystów, także moich rówieśników, którzy czuli, że nie są już popularni, więc chcieli stać się znów modni. A wiadomo, że jeśli gonisz za modą, to będziesz niemodny, bo zawsze będziesz tuż za nią.

 

 

NGH: Wygląda na to, że czytasz w moich myślach, bo dokładnie o to chciałam cię zapytać – co sprawia, że Franz Ferdinand brzmi jak Franz Ferdinand? Bo nawet jeśli wasze piosenki różnią się od siebie, to kiedy je słyszysz, od razu wiesz, że to Franz Ferdinand. Co stanowi esencję waszej muzyki, twoim zdaniem?

 

AK: Wiesz, można to analizować; tak samo jak z aktorami. Jeśli myślę o Robercie De Niro, potrafię rozpoznać jego głos, bez względu na to, w jakim filmie gra, jaką rolę odgrywa. I mogę to przeanalizować i powiedzieć, że to dlatego, że jego głos jest w określonym rejestrze, że ma pewną kadencję w swojej mowie, że jest pewne użycie zwarcia krtaniowego na literze T lub coś w tym rodzaju. Ale zasadniczo czuje się komfortowo ze swoją tożsamością i zawsze jest sobą. Myślę, że dotyczy to również nas. Są pewne rzeczy, które prawdopodobnie można by przeanalizować: mogą to być progresje akordów, które lubisz; nie rozwiązują się w sposób, w jaki rozwiązałaby się piosenka Buddy’ego Holly’ego, lub pewne tematy czy skala mojego głosu. Ale szczerze mówiąc, po prostu to wiesz, instynkt ci to podpowiada: zarówno instynkt wykonawcy, jak i instynkt słuchacza. Wiele z kreatywnej strony tworzenia muzyki musi pochodzić z instynktu, musi pochodzić z serca, musi być podświadome.

 

 

NGH: To także suma składników plus coś ekstra, ta odrobina magii…

 

AK: Tak, rozmawialiśmy o tym wcześniej przy okazji pisania piosenek. Myślę, że to jest jak magia. To ten element, którego nie można kontrolować. To pozwolenie na dzikość, na brak kontroli. To trochę tak, jakby pozwolić sobie na swoje dziwactwa, idiosynkrazje, które sprawiają, że jesteś tym, kim jesteś. Zawsze miałem słabość do ekscentryków, ludzi, którzy nie przejmują się tym, co myślą o nich inni. Taki właśnie musisz być jako artysta, nie przejmować się osądem tłumu…

 

 

 

NGH: …albo przezwyciężyć strach przed tym…

 

AK: Tak, dokładnie. Myślę, że kiedy byłem dzieckiem, odczuwałem ten lęk. W przypadku wielu artystów, których znam, zwykle jako dzieci byli w pewnym stopniu outsiderami społecznymi z różnych powodów, ale nauczyli się postrzegać to nie jako coś negatywnego, ale przezwyciężyć strach przed i stwierdzić: och, to właściwie to, co mnie wyróżnia; to właśnie pozwala mi myśleć nieco inaczej, to właściwie moja siła. Z pewnością tak było również w moim przypadku. To właśnie wtedy ujawnia się magia, to właśnie wtedy ujawnia się twoja prawdziwa osobowość i to właśnie wtedy ujawnia się twoja oryginalność.

 

zdj. materiały promocyjne

 

NGH: Ostatnie pytanie – przed wami intensywna trasa koncertowa, podczas której odwiedzicie również Polskę. Sprawdziłam, i bilety na większość koncertów są już wyprzedane. Czy masz jakieś szczególne wspomnienia z Polski? Czy jest coś, na co czekasz w naszym kraju i czy jest coś wyjątkowego w polskiej publiczności, kiedy tu przyjeżdżacie?

 

AK: Od czego by tu zacząć… Tak, mam wspaniałe wspomnienia z Polski. Ponad rok temu, półtora roku temu, graliśmy w… wybacz moją wymowę… w L-O-T-Z….

 

 

NGH: Łodzi!

 

AK: W Łodzi, w porządku. Uwielbiam to, świetnie to brzmi. Co za wspaniałe miasto, co za niesamowita publiczność. Open’er również, mam bardzo dobre wspomnienia z Open’era. Ale oczywiście za każdym razem, gdy gramy w Warszawie, jest niesamowicie.

 

Nie wiem, czy to po prostu natura polskiej publiczności, czy są dla nas wyjątkowo mili, ale ta energia jest totalnie dominująca. To zawsze główna atrakcja trasy i coś, na co wszyscy czekamy z niecierpliwością, bo wiemy, że to będzie szalona noc. Tłum będzie ogłuszający. Energia będzie najlepsza. Tak, uwielbiam to. Uwielbiam też nastrój panujący obecnie w Polsce.

 

Kiedy byłem w Warszawie podczas ostatniej trasy – zanim zagraliśmy w Łodzi, graliśmy w Warszawie –  to był interesujący czas, ponieważ jeden z moich przyjaciół w Szkocji wziął ślub Polką i dużo rozmawiamy. Iwona pracowała w teatrze w Polsce. Dała mi dobry wgląd w naturę sceny artystycznej w Polsce i jej bogactwo. Mam też wrażenie, że – może ogólnie Polska, ale na pewno Warszawa – przypomina mi trochę Berlin sprzed 20, 25 lat; wydaje się przyciągać ludzi jako centrum kulturalne i bardzo dobrze prosperować. Z pewnością odniosłem takie wrażenie, rozmawiając z ludźmi i spędzając trochę czasu w Warszawie, ale czułem też wyraźny cień tego, co dzieje się obecnie na wschód od Warszawy. To tak silne, nieuniknione odczucie… Tak, interesujący czas i nie da się odwiedzić waszej stolicy bez świadomości obu tych stron: jasnej i ciemnej. Ale ogólnie bardzo lubię Polskę i nie mogę się doczekać powrotu i tej energii.

 

 

NGH: Powiedziałabym, że to dlatego, że ludzie tutaj są bardzo bezpośredni – idą na koncert tylko dlatego, że chcą. Nikt nie wybierze się tylko dlatego, że nie ma lepszych planów. Kiedy ludzie w Polsce idą na koncert, to dlatego, że chcą zobaczyć konkretnego artystę. Myślę, że jest to spowodowane trudnymi czasami, w których żyjemy. Muzyka, także wasza, jest dla nas w Polsce szczególnie ważna. Dziękuję więc, że uwzględniliście Warszawę w swojej trasie i do zobaczenia za dwa miesiące!

 

AK: Dziękuję za poświęcenie czasu na rozmowę ze mną!

 

 

NGH: Cała przyjemność po mojej stronie! Daj spokój, jestem waszą fanką odkąd skończyłam 13 lat.

 

AK: Serio?! To niesamowite!

 

 

NGH: Nie żebym wypominała ci wiek, ale to dla mnie ważne spotkanie. To jak spełnienie marzeń, więc będę niezwykle miło wspominać naszą rozmowę.

 

AK: Och, to świetnie. Dziękuję bardzo. To bardzo wzruszające.

 

 

NGH: Mój tata mi nie uwierzy, bo to on pierwszy puścił mi waszą muzykę. [śmiech]

 

AK: Nie ma mowy! Poważnie?! Podziękuj bardzo swojemu tacie. To takie fajne. Tak wiele muzyki odkrywamy dzięki ludziom w naszym życiu, którym ufamy, wiesz… Większość ukochanej muzyki poznałem za sprawą rodziny i przyjaciół. Dziękuję bardzo, co za urocza rozmowa!

 

 

Rozmawiała Natalia Glinka-Hebel

 


English version

 

Twenty years ago, almost the whole world went crazy for the catchy track Take Me Out (which now has more than a billion plays on Spotify). Behind the fuss was the Scottish band Franz Ferdinand, which won over scores of fans with its energetic guitars and the distinctive vocals of the charismatic leader, Alex Kapranos. We met with him less than a month before the release of the band’s sixth album to talk about memories of Poland, the fear that has become the leitmotiv of the record The Human Fear (released just today), and…. practice some Polish pronunciation.

 

Natalia Glinka-Hebel: Hey, it’s so nice having you here!

 

Alex Kapranos: Hey, how’s it going? Are you in Warsaw?

 

 

NGH: No, I’m in Gdynia.

 

AK: Ah, Gdynia, lovely, by the water…

 

 

NGH: You were here in 2006 for the Open’er Festival.

 

AK: I remember very, very well. A great festival!

 

fot: promo

 

NGH: It’s still taking place! But let’s get down to business – I want to talk to you first about  your upcoming album, because when I read about it and I saw the title, I thought: okay, we basically live in quite difficult times. We have a war in Europe, prices of everything go up, and you are about to publish an album called The Human Fear. But when I listened to it, it sounds utterly optimistic. I was wondering if you try, through your music, to bring people joy and hope.

 

AK: I think, in a way, that the title is misleading because it suggests it’s an album which is going to instill fear in you. But I think it’s really an album about overcoming fear.

 

It’s an album about coming to terms with fear, understanding fear and responding to it, and I think while the album’s called The Human Fear, it could have a subtitle Audacious and maybe that’s the answer… Maybe the answer is in a song Audacious, because that’s the song where I’m considering what it feels like when the world around about you is collapsing, and that can be for a number of reasons: it can be the feeling that the world you live in you have no control of.

 

You talk about the economic state and the state of war, the state of politics; they feel beyond our control. It could also be the matters in our personal life. Sometimes it can be really trivial things that make you full of exasperation and fear: it could be, for example, your washing machine that flooded your kitchen, or it could be that you just got ill again and missed the day at work which was really important, or your girlfriend dumped you or some shit like that. That’s not trivial, but I was weighing up all those things thinking what’s my response going to be and I think it’s very easy in those situations to let the fear overwhelm you and to destroy you and I guess my response was to sort of say: ah, fuck it, I’m gonna own the fear; I’m gonna respond by doing something audacious, doing something bold and going out there, and that theme continues throughout the album. It’s about responding to fear or even talking about fear and addressing it in a positive way. And yeah, sure, there’s melancholy within the songs but I want to bring it to the world with a sense of uplift, like a song Everydaydreamer. There is melancholy to it, but it feels very, very uplifting, I hope. And I hope that people come away from the album feeling uplifted to some degree, because that’s what I would want from the music. And I also feel that some of my favorite records, something like The Birthday Party record, or Nevermind by Nirvana. These are lyrically quite dark records but very uplifting at the same time. It’s not a record that’s supposed to bring you down; it’s a record supposed to bring you up.

 

 

NGH: Well, I was lifted up after I’ve listened to it, and this is why I was thinking about the title but then I’ve read that in the description you wrote something like that: The most life-defining moments are shaped by fear: acknowledging accepting, or overcoming it, and then it made so much more sense… But I was also wondering if you could share what is your fear artistically; the fear you also meant by creating an album like this.

 

AK: First of all, I didn’t write the album to the theme because I can’t do that. I discovered what the theme was after the record. I think if I tried writing an album to a theme, I’d get bored of it too quickly. But when an album is finished, I usually look back over it, over a set of songs and kind of go: OK, what are the themes that are running through this? And the song Hooked had this line opening up: I’ve got the fear, I’ve got the human fear. I was like: oh, right, OK, that’s it. I could see that every song had some sort of fear behind it or was addressing some fear, or overcoming some kind of fear. Like The Doctor is the fear of leaving an institution, like leaving a hospital when you’re an invalid. Tell Me I Should Stay is just the fear of having to say goodbye to somebody, having to leave somebody that you love, and how awkward that can be. I’d say that The Birds is the fear of social exclusion, the fear of being rejected by your peers. Night or Day is the fear of committing to a relationship, whereas Bar Lonely is the fear of ending a relationship. So I guess those are the fears that are thematically behind the songs.

 

But you asked me what my fear was as an artist. And that’s a very interesting question. I’ve done a lot of interviews so far, but I don’t think anybody’s asked me that yet. And so what do I fear as an artist? I sometimes would fear that I run out of ideas. It’s almost a bit like having a magic power, being able to write songs. I remember being 13 or 14 and first writing songs – they were just coming out of me and I remember this feeling: whoa, how did that happen? That’s cool! Like I didn’t know I could do that. It was like discovering you could fly; like the sort of thing you read about in books that other people can do that you never imagine you can do.

 

fot: Fiona Torre

 

NGH: …as if you were a medium and the magical power went through you…

 

AK: Yes, it is; it does feel like that sometimes because when it’s good it’s often quite subconscious. You’re not considering it, it’s just coming out of you, which is very similar to how religious people are when they’re speaking in tongues – it seems like they’re out of control – or when somebody’s possessed by a spirit. So I’d say maybe artistically I’d have the fear that magic thing might just leave me one day because I think it does for some people. I have other fears as well – I fear I might lose my hearing at some point like both my father and my grandfather. They lost their hearing and that would be horrific. My father used to play in bands and he used to sing in a choir as well and I know he found it mentally very difficult to deal with the loss of his hearing and loss of music in his life. But that’s not creatively. Creatively, I have a fear… Oh, I know what I have a fear of! A fear of complacency, a fear of being satisfied. I think once you feel you’ve done your best thing, then it’s over. I think you’ve always got to feel that you’re still looking for your best thing, your best piece of work. And I’ve never felt that. I’ve always felt I’ve still got to prove I’m better than what I did before.

 

 

NGH: Some people are never satisfied; they are always trying to be better and better and they are not satisfied enough with what they’ve been doing. It seems in your case it hasn’t been fulfilled for the last six albums. People say that number seven is lucky but do you think that six will be lucky in your case?

 

AK: No, I don’t want to be lucky! I want the constant state of dissatisfaction because I think that makes you an artist. I think it’s a feeling that you’re not satisfied or that’s what keeps you alive as an artist. I think once you’re satisfied, you become a former artist [laughs], and I don’t want to be a former artist. I want to still be an artist! But maybe there will be a time when in my I just kind of go: all right, no, I’ve done it, I’ve done everything I need to do. There was an interview with Bob Dylan where he was talking about that, where he felt that he’d done his best thing. He was still writing songs and enjoying writing songs but there seemed to be a degree of satisfaction about what he did but also an element of peace which looked kind of cool, but I don’t want that just yet. And I think my favorite artists never really find it.

 

 

NGH: Well, it seems for now you haven’t been satisfied fully with your music and that you haven’t achieved this maximum but let’s hope you’re satisfied at least to some level with your upcoming album [laughs] – which makes me wonder where would you place it in the course of your discography: would you treat it as a fresh start, treading a well-known path or how would you rate amongst other of your albums?

 

AK: That’s interesting use of terms because a little bit of both of them. I wouldn’t say it’s treading a well-worn path, but what I would say when we were making this record, there was a consciousness to embrace the identity of the band.

 

I like the idea that you listen to any song in this record and you know it’s a Franz Ferdinand song. But I think there’s something liberating about that because when you accept your identity, it actually lets you go into new places.

 

Because I think equally none of the songs really sound like anything on a previous Franz Ferdinand record – even Night or Day which is maybe the one that has the most Franz Ferdinand groove to it but the melodic structure is different and it’s played with a lead piano rather than a lead guitar and it just sounds different and certainly things like Hooked, Black Eyelashes or Tell Me I Should Stay. They sound nothing like a previous Franz Ferdinand record, but you can tell it’s a Franz Ferdinand song. Maybe that subconsciously comes from me looking at other artists. And I always find it depressing when artists get further into their career, and it’s almost as if they’re embarrassed about who they are, and they feel they have to invent a new personality or invent a new sound. And often when they do that, they kind of destroy what’s good about them. It’s almost as if they’re embarrassed to be who they are. No, I don’t think you should be embarrassed. You should search for new things to do with your identity. The irony is people always talk about David Bowie as somebody who always reinvented himself. He didn’t, actually; you can always tell it’s fucking David Bowie, always. Every album is unmistakably a David Bowie record. But he went to new places with that identity. And I’m not going to talk about the bands that I think failed in that because I don’t want to be bitchy. But I can definitely think of some artists, some of my contemporaries as well, who felt they were no longer in fashion so they had to become something that was in fashion. And everybody knows that if you chase fashion, you are perpetually going to be out of fashion because you’re going to be just behind it.

 

 

NGH: It seems you are reading my mind because this is exactly what I wanted to ask you about – in your opinion what makes Franz Ferdinand the Franz Ferdinand? Because even if your songs differ from one another, when you hear them, you immediately know it’s Franz Ferdinand. So what is the essence of your music, in your opinion?

 

AK: You know, you can analyse it. It’s the same as an actor. If I think of Robert De Niro, I can recognise Robert De Niro’s voice, no matter what film he’s in, whatever role it is he’s playing. And I can analyse it and I can say, well, it’s because his voice is in a particular register, it’s because he has a certain cadence to his speech, it’s because there’s a certain use of a glottal stop on a T or something like that. But essentially, he’s comfortable with his identity and he’s always him. And I think that’s true for us as well. There are certain things you could probably analyze: it might be certain chord progressions that you like; it doesn’t resolve in the way that like a Buddy Holly song would resolve, or certain subject matters or range that my voice is in. But to be honest, you just know. It’s your instincts which tell you. Your instincts both as a performer and your instinct as a listener. And I feel that so much in the creative side of making music has to be from the instinct, it has to be from the heart, it has to be subconscious.

 

 

NGH: It’s also a sum of ingredients plus something extra, this little bit of magic…

 

AK: Yeah, I was talking about that earlier with the songwriting thing. I think it does feel like magic. It’s that element you can’t control. It’s to allow the wildness, to allow the uncontrollability into it. And I think that’s a bit like allowing your eccentricities out, your idiosyncrasies that make you who you are. I’ve always had a soft spot for eccentrics, you know, the people who don’t care what other people think about them. I think that’s where you have to be as an artist as well. You have to not really care about the judgment of the crowd,

 

 

NGH: …or overcome your fear of that…

 

AK: Yes, exactly. I think when I was a kid, I had that fear, and this is true for a lot of artists I’ve known as well, that they were usually sort of outsiders to some degree socially as children for one reason or another, and they learned to, at some point, see that not as a negative thing but to overcome the fear of that and say: oh, this is actually what sets me aside; this is what allows me to think a little bit differently, which is actually my strength, and that was certainly the case for me as well. That’s when the magic comes out, that’s when your true personality comes out and that’s where your originality comes out.

 

fot. promo

 

NGH: So the last question – you have quite an extensive tour upcoming and you will be visiting Poland as well. I’ve just checked today and the tickets are already sold out for the majority of your shows. Do you have any particular memories from Poland? Is there anything you look forward to in our country and is there anything outstanding about the Polish audience when you come here?

 

AK: Where do I start… Yes, I have marvelous memories of Poland. Over a year ago, a year and a half ago, we played… now I have to excuse my pronunciation here… in… L-O-T-Z…

 

 

NGH: Łódź!

 

AK: Łódź, okay. I love this, amazing. What a great city, what an amazing audience. Open’er as well, I have very good memories of Open’er. But of course, every time we played in Warsaw, it’s been amazing.

 

And I don’t know whether this is just the nature of Polish audiences or whether they’re just very kind to us but I’ve always found the energy completely overwhelming. It’s always been a highlight of the tour for us. It’s something we all really, really look forward to because we know it’s going to be a wild night. The crowd is going to be deafening. The energy is going to be the best it possibly can be. Yeah, I love it. I also love the mood of Poland at the moment.

 

When I was in Warsaw on the last tour – before we played in Łódź, we played in Warsaw – I found it an interesting time, a very interesting time because one of my friends back in Scotland is married to a Polish girl. And we talk a lot. And Iwona, yeah, she was working in the theater in Poland. She’s given me a lot of insight into the nature of the art scene in Poland and how rich it is. And I also get the feeling that, maybe Poland in general, but certainly Warsaw, has a feeling that reminds me a little bit of  Berlin 20, 25 years ago; it seems to be drawing people as a cultural center and it seems very much thriving. I certainly got that feeling just from talking to people and hanging out in Warsaw a little bit back then but I also felt the distinct shadow of what’s happening just to the east of Warsaw at the moment. It was such a strong unavoidable presence… So yeah, an interesting time and it’s impossible to visit without being aware of both of those sides: the light and the dark. But I’m very fond of Poland in general and I can’t wait to come back and feel the energy.

 

NGH: I would say this is because people here are very straightforward – they just go to a concert because they want. No one would go there just because they don’t have any better plans. When people in Poland go to a concert, it’s because they want to see a particular artist because. And I think that’s because of the difficult times we live in. Music, your music as well, is especially important to us right now in Poland. So thanks for involving Warsaw on your tour and see you there in two months’ time!

 

AK: Thank you for taking the time to talk to me as well!

 

 

NGH: My pleasure! Come on, I’ve been your fan since I was around 13.

 

AK: That’s amazing!

 

 

NGH: Not to mention your age or something but it’s an amazing opportunity for me. It’s like fulfilling my dream so I will have really fond memories of hearing you and seeing you.

 

AK: Oh, that’s great. Well, thank you very much. That’s very touching.

 


NGH: My dad won’t believe me because he’s the one who first played me your music.
He will be like: what the hell? [laughs]

 

AK: No way! Seriously?! Well, please say thank you very much to your dad. That’s so cool. So much music we discover from the people in our lives that we trust you know… Most of the music I love it’s like family or friends have introduced it to me. Thank you so much, what a lovely conversation!

 

 

Natalia Glinka-Hebel

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz