Deathcore’owi brutale z USA wystąpią 11 grudnia w stołecznej Proximie, a towarzystwa dotrzymają im Sylosis, Darkest Hour i Heriot!
Królami wieczoru będą Fit for an Autopsy, objeżdżający świat z dwuletnim “On What the Future Holds”, który dał im 23. miejsce na liście Billboard 200. Sylosis przypomną o ubiegłorocznym “A Sign of Things to Come”, gdzie cyzelują autorski przepis na melodyjny i nowoczesny metal. Darkest Hour promują „Perpetual | Terminal” z tego roku, a Heriot niezmiennie sieka materiał z EP-ek i singli. Takiego składu nie można przegapić!
11.12.2024 | Warszawa, Proxima (wydarzenie)
Sprzedaż biletów rozpocznie się 29 kwietnia o 11:00 (link)
Kiedy grali deathcore, urozmaicony tech-deathmetalową plątaniną, byli tak bezlitośni, że mogliście zapomnieć o łapaniu oddechu przy ich piosenkach. Dzięki punktualnym rytmicznie i rozpalonym do wrzenia utworom szybko weszli do gatunkowej czołówki. Od tamtej pory pną się tylko wyżej. Serio – najnowszy album Fit for an Autopsy okazał się ich największym sukcesem komercyjnym. Wszystko dlatego, bo na moment nie zrezygnowali z deathcore’owego fundamentu, nie rezygnując też z pociągu do zmian, do pokonywania kolejnych ścieżek. Obecnie twórczość amerykańskiej formacji składa się z licznych zwrotów akcji, lecz bez utraty tożsamości – od pierwszych sekund wiecie, kto tu gra. Deathcore to główne danie, wiadomo, ale w ostatnich latach zespół buduje wyjątkowo epickie kawałki, stale poszerzając swoje uniwersum. Przewijają się w nich wyraźne wpływy metalu progresywnego. Bliski im jest także groove godny Gojiry, a nawet post-metalowa wyobraźnia i przestrzenne myślenie o kompozycjach. Dobrze sobie to wymyślili, chapeau bas!
Nie dość, że Josh Middleton założył Sylosis w wieku 15 lat, to wciąż stoi na czele zespołu, nie obiera na siłę nowych kierunków i wie, czego chce. A chce przede wszystkim agresji w połączeniu z melodią. Idzie mu to świetnie, bo korzysta z wielu środków wyrazu. Zasadza się na metalcore’owym gruncie, idąc w szorstko kostkowane riffy oraz surowy sprint do celu. Aby dobrze to zrównoważyć, sięga po majestat i gitarowe pasaże wyjęte z melodyjnego death metalu, a na sam koniec usprawnia machinę jadem thrash metalu. Prawie ćwierć wieku stażu pokazuje, że to słuszny wybór.
Startowali od zmetalizowanego hardcore’u, ale w melodeathowej grze odnaleźli się najlepiej. Niemniej, metalcore’owy element nigdy nie wyparował z ich muzyki, dlatego obecnie Amerykanie poruszają się głównie między tymi dwoma nurtami. Jest majestatycznie, szybko, intensywnie, a najistotniejszy budulec tych numerów – czyli właśnie melodie – brzmi jeszcze lepiej z płyty na płytę.
Heriot są wkurzeni, bardzo wkurzeni, dlatego przerzucają cały gniew na piosenki, które urywają głowy. Od deathmetalowej intensywności pomieszanej z hardcore’ową bezpośredniością aż po sludge’owe ciężary i industrialne szmery – nie sposób ich nie polubić.
11.12.2024 | Warszawa, Proxima (wydarzenie)
Sprzedaż biletów rozpocznie się 29 kwietnia o 11:00 (link)
Kiedy grali deathcore, urozmaicony tech-deathmetalową plątaniną, byli tak bezlitośni, że mogliście zapomnieć o łapaniu oddechu przy ich piosenkach. Dzięki punktualnym rytmicznie i rozpalonym do wrzenia utworom szybko weszli do gatunkowej czołówki. Od tamtej pory pną się tylko wyżej. Serio – najnowszy album Fit for an Autopsy okazał się ich największym sukcesem komercyjnym. Wszystko dlatego, bo na moment nie zrezygnowali z deathcore’owego fundamentu, nie rezygnując też z pociągu do zmian, do pokonywania kolejnych ścieżek. Obecnie twórczość amerykańskiej formacji składa się z licznych zwrotów akcji, lecz bez utraty tożsamości – od pierwszych sekund wiecie, kto tu gra. Deathcore to główne danie, wiadomo, ale w ostatnich latach zespół buduje wyjątkowo epickie kawałki, stale poszerzając swoje uniwersum. Przewijają się w nich wyraźne wpływy metalu progresywnego. Bliski im jest także groove godny Gojiry, a nawet post-metalowa wyobraźnia i przestrzenne myślenie o kompozycjach. Dobrze sobie to wymyślili, chapeau bas!
Nie dość, że Josh Middleton założył Sylosis w wieku 15 lat, to wciąż stoi na czele zespołu, nie obiera na siłę nowych kierunków i wie, czego chce. A chce przede wszystkim agresji w połączeniu z melodią. Idzie mu to świetnie, bo korzysta z wielu środków wyrazu. Zasadza się na metalcore’owym gruncie, idąc w szorstko kostkowane riffy oraz surowy sprint do celu. Aby dobrze to zrównoważyć, sięga po majestat i gitarowe pasaże wyjęte z melodyjnego death metalu, a na sam koniec usprawnia machinę jadem thrash metalu. Prawie ćwierć wieku stażu pokazuje, że to słuszny wybór.
Startowali od zmetalizowanego hardcore’u, ale w melodeathowej grze odnaleźli się najlepiej. Niemniej, metalcore’owy element nigdy nie wyparował z ich muzyki, dlatego obecnie Amerykanie poruszają się głównie między tymi dwoma nurtami. Jest majestatycznie, szybko, intensywnie, a najistotniejszy budulec tych numerów – czyli właśnie melodie – brzmi jeszcze lepiej z płyty na płytę.
Heriot są wkurzeni, bardzo wkurzeni, dlatego przerzucają cały gniew na piosenki, które urywają głowy. Od deathmetalowej intensywności pomieszanej z hardcore’ową bezpośredniością aż po sludge’owe ciężary i industrialne szmery – nie sposób ich nie polubić.