IKS

Fish Basket – „Fish Basket and his second album” [Recenzja] wyd. Interstellar Smoke Records

fish-basket-recenzja

Po blisko pięciu latach od premiery debiutanckiej płyty światu objawił się właśnie świeżutki Fish Basket. Album zatytułowany po prostu “Fish Basket and his second album” udowadnia, że śląskie trio jest jednym najciekawszych współczesnych przedstawicieli instrumentalnego rocka lub (jeśli ktoś woli) post- czy prog-rocka.

To nie jest tak, że przez te pięć lat chłopaki byli na wakacjach i całkowicie zapomnieli o działalności muzycznej. Był to okres intensywnego koncertowania, w tym często szalonych eskapad do Austrii czy Portugalii, które zostały fantastycznie udokumentowane filmikami na kanale jutubowym zespołu. W tym czasie zarejestrowano także sporo świetnych występów na żywo, wśród których wyróżnić należy “live KontenerART”, “Live Session na Czarnej Barce Piotra Metza” czy mój ulubiony “BDSM vol.4 – live at Błędowska Desert”. Z jednej strony pozwoliło to zespołowi poszerzać grono fanów i cały czas przypominać, że “rybki” są artystycznie aktywne, ale z drugiej strony dość mocno ograniczyło efekt świeżości materiału zgromadzonego na drugiej płycie. Fani Fish Basket znali bowiem niektóre “nowe” numery od lat, można jedynie dyskutować którą wersję i aranżację uznamy za tą najlepszą.

 

zdj. materiały promocyjne

 

W rozmowie przeprowadzonej tuż po premierze albumu w Godzinie Sezamkowej Piotr Wicher (gitara) i Rafał Weinert (perkusja) otwarcie przyznali, że wydaniu drugiej płyty towarzyszy przede wszystkim uczucie ulgi, że w końcu udało się to zrobić i nie odczuwają tak bardzo euforii czy ekscytacji jak przy okazji debiutu. Bardziej zajmuje ich już przyszłość i cele, które stawiają sobie na kolejne lata.

Po wydaniu pierwszej płyty zespół wiedział, że nie chce wydawać już muzyki własnym sumptem i dość długo szukał właściwego wydawcy. Ostatecznie misji tej podjęła się znana doskonale na scenie stoner/doom wytwórnia Interstellar Smoke Records i efektowny kolorowy winyl a także płyty CD trafiły już w ręce słuchaczy. Natomiast okres poszukiwań i negocjacji odcisnął się mocnym piętnem na dacie wydania tej płyty. Być może część opóźnień można uznać za usprawiedliwioną biorąc pod uwagę, jak w porównaniu z “jedynką” muzyka tego sympatycznego tria zyskała produkcyjnie. Debiut miał wyraźny posmak dema, teraz słychać, że za mix i mastering odpowiadał prawdziwy fachowiec, czyli Maciej Karbowski z Nebula Studio.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Jak okoliczności opisane w dwóch poprzednich akapitach wpłynęły na mój odbiór płyty? Muszę przyznać, że dość znacząco. Jako uczestnik kilku koncertów Fish Basket oraz czujny obserwator ich poczynań zostałem trochę pozbawiony radości obcowania z nowymi dźwiękami. Dostałem trochę takie “the best of” z ostatnich pięciu lat okraszone “kilkoma niepublikowanymi wcześniej utworami”. Biorę oczywiście pod uwagę, że jest to zrzędzenie starego dziada, a współczesne realia tworzenia i wydawania muzyki są takie, że album zamyka i podsumowuje pewien okres w życiu zespołu i jego celem nie jest zaskakiwania słuchacza nowościami. Jeżeli przyjąć, że tak jest, to moje uwagi są do kosza. Z drugiej strony istnieje wciąż jakaś grupa słuchaczy, którzy słuchają całych albumów i chcą na nich dostać nowe, świeże dźwięki. Ale zostawmy te rozważania na inną okazję…

Co wynika z drugiego LP? Przede wszystkim to, że Fish Basket to zespół obdarzony fantastycznym zmysłem komponowania ciekawych utworów, w których nie brak zaskakujących zwrotów akcji i całkiem nieoczywistych rozwiązań aranżacyjnych. Mamy na scenie post-rockowej zespoły, nawet te bardzo znane i uznane, których utwory są przewidywalne i schematyczne do bólu. Baskeci to całkiem inna historia. Szczerze zazdroszczę wszystkim, którzy pierwszy raz wejdą do ich świata tego niepowtarzalnego uczucia zaskoczenia, tych wszystkich mimowolnych “wow” i nieschodzącego z twarzy uśmiechu przy odsłuchiwaniu materiału. Nigdy nie będziecie wiedzieć, kiedy pieśń wybuchnie, kiedy chłopaki odlecą w całkiem nieznanym kierunku, a kiedy nagle postanowią wrócić do motywu przewodniego danej kompozycji. Tu są całkiem nieoczywiste podziały rytmiczne. Tu można za rogiem dostać po łbie ciężkim riffem, żeby po chwili wpaść w trans albo otulić się swoim ciepłym ulubionym kocykiem i poczuć się po prostu błogo. Te rzeczy dzieją się tak po prostu, na pstryknięcie palcem, a muzycy sprawiają wrażenie, że przychodzi im to wszystko z łatwością. Doskonale to widać na koncertach grupy, kiedy grając przecież rzeczy niełatwe i skomplikowane, sprawiają wrażenie, że to fraszka, która nie wymaga większego wysiłku. Jest to jeden z wielu elementów, który czyni występy Basketów unikalnymi i wyjątkowymi. Przyznali mi się, że zagraniczna publika nazywa ich muzykę jazzem czy też jazz-rockiem. Muszę przyznać, że to bardzo celne i fajnie podkreśla talent chłopaków.

 

Album otwiera wspaniała kompozycja “NA-HU-HA-NE”, która stanowi pełne potwierdzenie moich wcześniejszych tez. Ileż się dzieje w tym utworze! Ileż razy on się rozpędza, ileż razy zwalnia, ile tu jest przejść, ile tu jest smaczków! Wersja studyjna została wzbogacona partiami wokalnymi Agnieszki Lipki, co jest absolutnym precedensem w dotychczas wyłącznie instrumentalnej historii zespołu. Z pozostałych numerów na płycie na pewno trzeba wyróżnić “Robots”, w którym Piotr Wicher prezentuje w pełni swój gitarowy kunszt. Wybitnym utworem jest zamykający całą produkcję “Imaginarium”. To niewątpliwie jeden z hymnów Fish Basket, koncertowy pewniak i po prostu banger. Można tu jeszcze wymienić i próbować opisywać “Stray In Chill” czy “Stellar”, ale prawda jest taka, że wszystkie siedem kompozycji zawartych na krążku łączy polot, odwaga, zabawa i twórcza wolność. To po prostu równy i spójny materiał.

 

 

Osobny akapit należy poświęcić singlowemu “Cartboard Racer”, a przede wszystkim absolutnie fenomenalnemu wideoklipowi będącym świadectwem, że nie gigantyczny budżet, a pomysłowość tworzy prawdziwe dzieło. Niskobudżetowy hołd dla klasyki kina samochodowego, własnoręcznie skonstruowane pojazdy i trzy jakże archetypiczne postaci kierowców. Do tego znakomity montaż i idealnie wkomponowane efekty w postprodukcji. Ogląda się to świetnie i  wraca do tego z dużą przyjemnością. Jest to w mojej ocenie jeden z najlepszych klipów ostatnich lat. Polecam także wszelkie “making offy” zamieszczone na social mediach grupy, bo fantastycznie dopełniają główne dzieło.

 

Podsumowując: Fish Basket to wciąż wulkan pomysłów, odważni i niestrudzeni  poszukiwacze brzmień, a przede wszystkim znakomici kompozytorzy. Dla starych fanów poważną wadą drugiej płyty może być wcześniejsza znajomość większości materiału. Ale tych nowych czeka wspaniała muzyczna uczta, pełna zaskakujących połączeń i różnych smaków.

 

 

Ocena: 4/6 od “starych”, a 5/6 od “nowych” fanów.

Michał  “Sezamek” Borowski

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek.  „Fish Basket and his second album” możecie nabyć na bandcamp formacji (tutaj) lub na stronie wydawcy INTERSTELLAR SMOKE RECORDS STORE (tutaj)

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz