IKS

Ferrari | reż. Michael Mann | film [Recenzja] dystr. Monolith Films

ferrari-recenzja

Nie jestem fanką motoryzacji i ledwie znam się na samochodach, ale gdzie ciekawość może zaprowadzić człowieka? Na „Ferrari” do kina. A autami – kto wie – może zacznę się jeszcze w przyszłości interesować. Film „Ferrari” jest bardzo osobistą biografią Enzo Anselmo Ferrariego – włoskiego przedsiębiorcy, inżyniera, założyciela wytwórni samochodów wyścigowych i sportowych (oczywiście sygnowanej jego własnym nazwiskiem) i w końcu kierowcy wyścigowego.

Do kariery zawodowej obranej w dorosłości, Enzo przygotowywał się od najmłodszych lat. Już w dzieciństwie wykazywał zamiłowanie do motoryzacji oraz sportu, zaś kiełkująca pasja skierowała jego nastoletnie nogi do pracy w warsztacie samochodowym, w którym mógł do woli poznawać anatomię maszyn i silników. Od dwudziestego pierwszego roku życia był kierowcą testowym i wyścigowym. Enzo Ferrari sumarycznie wziął udział w czterdziestu siedmiu wyścigach, zaś w aż trzynastu zajął pierwsze miejsce. Dziesięć lat później mężczyzna założył własny zespół wyścigowy znany jako „Scuderia Ferrari”.

 

„Ferrari”, zdj. Lorenzo Sisti/materiały promocyjne Monolith Film

Akcja filmu toczy się w 1957 roku, przypadającym na przygotowania do kultowego wyścigu Mille Miglia (z włoskiego „tysiąc mil”).

Jest to jeden z najtrudniejszych wyścigów  wytrzymałościowych, liczących około 1500 kilometrów, którego trasa przebiegała drogami publicznymi (!!!) północnych Włoch. Wyścig odbył się dwadzieścia cztery razy. W 1957 roku średnia prędkość osiągnięta przez zwycięzcę wyścigu wynosiła około 150 km/h. Jak połączycie odpowiednio kropki w całej recenzji to ta informacja jest kompletnie przerażająca.

 

Mimo licznych sukcesów i bogatej historii, która kryje się za postacią Ferrariego (chociażby wyścigi F1) – produkcja w reżyserii Michaela Manna skupia się jedynie na wycinku z życia legendy świata motoryzacji. Może właśnie za to spłynął tak duży hejt na reżysera? Nie poznajemy jego (Enzo) młodości, kiełkującej i nabierającej zawrotnego tempa (dosłownie) pasji, jego wysiłków, nadziei, ani wielkich sukcesów. Obserwujemy za to fragmenty, na które składają się skomplikowana relacja z żoną Laurą, która bez wahania macha gnatem po mieszkaniu, a nawet dziurawi ściany, przy czym sam Enzo nie łudzi się, że do końca życia będzie ona jedynie pudłować. Na fabułę filmu składają się również chwytające kurczowo za serce wspomnienia o synu Dino, do którego Enzo wraca ilekroć pozwoli sobie na słabość; drugie życie, które prowadzi ze swoją kochanką, a także poświęcenie bohatera dla inżynierii i organizacji wyścigów, w tym przygotowania kierowców do wspomnianego już wyścigu Mille Miglia.

 

„Ferrari”. Materiały promocyjne Monolith Films

Z kart historii wiemy, że Enzo paradoksalnie wcale nie prowadził luksusowego życia. Cały swój czas inwestował w rozwój marki. Zdecydowanie podchodził pod łatkę pracoholika i nigdy nie brał wolnego.

I to właśnie firma tego człowieka szacowana była na 50 milionów dolarów netto. Za to, co się w jego życiu działo, dziś ludzie skakaliby z mostu – ale żeby wiedzieć więcej faktów, o jego losach muszę was zaprosić do biografii książkowej pod tytułem „The Man and the Machine” Brocka Yatesa.

 

Enzo Ferrari w wykonaniu Adama Drivera jest postacią niezwykle wyważoną, bezwzględną, stanowczą i pozostającą w ciągłej kontroli nad sobą i swoimi emocjami. Mimo, że mężczyznę często otaczają silne emocje, trzyma je na smyczy, a jego myśli zaprzątają tylko sprawy niezbędne oraz takie, którym pozwala wejść do swojej głowy – żony tam na przykład nie ma. Charakterystyczny dla niego chód oraz czarne okulary przeciwsłoneczne są jego znakiem rozpoznawczym. Adam Driver, wcielający się w Enzo Ferrariego, to osoba dość młoda do tej roli i w ogóle nie związana ze światem motoryzacji. Jednak w moich oczach wypadł dość dobrze. Oczywiście można przyczepić się do niewłaściwie dopracowanej charakteryzacji, ale już pretensje do samego aktora za brak związku z szybkimi maszynami, są kompletnie niezrozumiałe. Czyż nie na tym właśnie polega aktorstwo?

 

Warta akapitu jest także Laura Garello Ferrari (Penélope Cruz), czyli pochodzenia włoskiego żona Enzo. Kobieta o wybuchowym charakterze, zmęczona życiem, gierkami, wypisana z kalendarza własnego męża, po ogromnej stracie i jeszcze trzymająca w rękach odpowiedzialność za losy wielkiej firmy. Myślę, że Cruz udźwignęła tę rolę. Nawet najpiękniejsza aktorka nie będzie piękna, grając kobietę o tak ciężkich doświadczeniach – i chyba o to właśnie chodzi w dobrym aktorstwie. Ważne aby zagrać z klasą, co w tym przypadku udało się bezbłędnie.

 

„Ferrari”, zdj. Lorenzo Sisti/ materiały promocyjne Monolith Films

 

Niezaprzeczalnie trzeba wspomnieć o pojawieniu się w filmie postaci historycznych z życia Enzo takich jak:

kochanka Lina Lardi (Shailene Diann Woodley ), nieślubny syn Piero Lardi (Giuseppe Festinese), kierowca Piero Taruffi (Patrick Galen Dempsey), kierowca Peter Collins (Jack O’Connell) oraz Alfonso de Portago (Gabriel Leone), hiszpański kierowca Ferrari, który zginął niezwykle tragicznie podczas jednego z wyścigów, doprowadzając również do śmierci dziewięciu cywilów i swojego nawigatora. Prędkość, którą wtedy osiągnął wynosiła 240 km/h. Wydarzenie to spowodowało, że Enzo Ferrari procesował się w sądzie aż 4 lata.

 

Pisząc własną recenzję, postanowiłam zapoznać się z już istniejącymi opiniami. No więc zdaniem wielu film jest zły, bo Enzo Ferrari nie powinien zostać zagrany przez Adama Drivera, który z motoryzacją ma tyle wspólnego co nazwisko. Film beznadziejny, bo taki osobisty, a robi go Michael Mann, który nawiasem mówiąc  nie ma na koncie złych produkcji. Film fatalny, bo jak to piękna Penelope Cruz mogła zagrać taką zmęczoną i w opłakanym stanie kobietę? I wreszcie (trytytyty!) film katastrofalny, bo jak to co chwila jedzie nam przez ekran jakieś auto! Do wszystkiego zarzutów odniosłam się wyżej, więc moje zdanie znacie.

 

„Ferrari”, zdj. Lorenzo Sisti/materiały prasowe Monolith Films.

 

Film „Ferrari” uważam za ciekawą pozycję.

Na pewno będzie bardziej interesująca dla fanów motoryzacji, choć mimo to, postać Enzo Ferrariego warto poznać bliżej, nawet jeśli nie interesujecie się tą tematyką. Toć to włoski półbóg. Ponadto w pierwszej części filmu aktor Adam Driver wsiada do oryginalnego Maserati 250F. Mamy też dobrze ukazany przyjemny, włoski klimat tamtych lat.

 

Biografie uczą, bawią, a nierzadko również zadziwiają. W filmie brakowało mi jednak rozszerzenia wątku Dino Ferrariego i jakiegoś (jakiegokolwiek…) odniesienia do młodości Enzo, rozkwitania jego pasji oraz emocji targających nim za kółkiem.  No, ale  wiele  nominacji do różnego rodzaju nagród za żwir i ładne auta się nie dostaje. Jako podsumowanie filmu, odniosę się do dzisiejszych realiów. Ferrari, niczym włoska relikwia narodowa, utrzymuje się jako jedna z najbardziej prestiżowych i utytułowanych marek w świecie wyścigów samochodowych, a sukcesy z przeszłości są wciąż ważnym elementem dziedzictwa marki. Zaś Piero Lardi (Ferrari) jest spadkobiercą ojcowskiej fortuny. Bardzo chętnie obejrzę seans poświęcony „zaległej biografii” oraz postaci samego Piero, jeśli takowa się pojawi.

 

 Ocena: 4/6   

Ela Buszko (Żniwa Kultury – Ela Buszko )

 

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz