IKS

Dziki Blues Band [Rozmowa]

dziki-blues-band-rozmowa

Zespół Dziki Blues Band powstał niejako na gruzach formacji Liga Dusz. Muzyka grupy, to osadzone w blues-rockowym klimacie riffy wraz z charakterystycznym, zachrypniętym głosem wokalisty i mającą charakter napędowy sekcją rytmiczną. Odzwierciedlają one najlepsze tradycje, na których wychowali się wszyscy członkowie zespołu. Właśnie ukazuje się debiutancki minialbum „Dziki Poranek”, który był jednym z przyczynków do rozmowy z gitarzystą grupy, Markiem Burym.

MM: Dołączyłeś do zespołu jako ostatni. Czy jeszcze wówczas utrzymywała się koncepcja, by grać utwory Ligi Dusz?

 

 

MB: Nie dołączyłem do zespołu ostatni – ostatni dołączył Jacek, który początkowo miał być tylko na zastępstwo za Pawła (nie mógł grać z nami na Rawie Blues), ale został, bo tak się zgraliśmy, że teraz gramy na trzy gitary. Początkowo cała koncepcja opierała się na założeniu, żeby ożywić ‘duch’ Ligi Dusz. Kiedy dołączyłem do zespołu, pierwsze próby mieli za sobą, ale spotykali się 2 razy w miesiącu, więc postępy nie były zbyt duże. Harnaś – perkusista – namówiony przez Witka – basistę – zaczął grać w Dzikim BB jako w trzecim swoim zespole i nie dysponował nadmiarem czasu. Powoli zaczęliśmy odtwarzać co ciekawsze utwory Ligi, wzbogacając je swoimi pomysłami aranżacyjnymi. Nie były to duże zmiany, chodziło o to, żeby zachować ich charakter – tak zrobiliśmy materiał na około godzinny występ. Wszystko uległo zmianie, kiedy podjęliśmy decyzję o próbie dostania się na małą scenę Rawy Blues. Z przyczyn od nas niezależnych trzeba było opracować swój materiał i tak zaczęło się komponowanie i aranżowanie tego, co gramy aktualnie.

 

 

MM: Materiał, który znalazł się na minialbumie, to wszystko, co stworzyliście i zarejestrowaliście?

 

 

MB: Po drodze było kilka utworów, z których zrezygnowaliśmy. Na minialbum wybraliśmy to, co uznaliśmy za najlepsze. Mamy kolejne pomysły, ale dopracowanie utworów, żeby nadawały się do nagrania, zajęło sporo czasu – zwłaszcza, że zespół jest dla nas raczej realizacją hobby i każdy z nas pracuje zawodowo.

 

zdj. Archiwum zespołu

 

MM: Jak długo zatem nagrywaliście ten materiał?

 

 

MB: Samo nagranie nie zajęło dużo czasu. Staraliśmy się, żeby na tyle dopracować aranżację, żeby w studio już nie musieć tego robić. Nagrywaliśmy w sumie 3,5 dnia. Potem mix i konsultacje odbywały się zdalnie – na szczęście szybki Internet na to pozwala. Utwory powstawały jednak ponad rok. Wcześniej była próba nagrania demo we własnym zakresie, ale warunki techniczne i akustyczne oraz wątpliwe umiejętności realizatorskie, skłoniły nas do pójścia bardziej wydeptaną ścieżką i zdecydowaliśmy się na studio nagrań. Ze względu na koszty, przez pewien czas szukaliśmy wsparcia zewnętrznego i tutaj pomogło nam kilka instytucji – firma Nitroerg SA (w której pracuję), Miasto Oświęcim oraz Gmina Brzeszcze, w znaczący sposób pomogły nam zrealizować ten projekt.

 

 

MM: Wszyscy w zespole muzyczne korzenie wywodzące się z bluesa?

 

 

MB: Przewrotnie odpowiem, że korzenie muzyki wywodzą się z bluesa (śmiech). Ale patrząc przekrojowo – każdy z nas ma trochę inny gust muzyczny, choć wszyscy kręcimy się raczej wokół klimatów rockowych. Blues nas łączy, należy jednak podkreślić, że każdy ma dość szerokie spektrum zainteresowań muzycznych: od klasyki, przez hard rock po heavy, a nawet black metal. Nie unikamy też bardziej unikatowych czy – może lepiej – egzotycznych gatunków. Generalnie inspiracje są szerokie. Jeśli wziąć pod uwagę nasze doświadczenia muzyczne, tu jest podobnie – jeden z kolegów gra czynnie w cover bandach, inny ska, jeden bliżej punk rocka. Mnie zdarzało się grać psychodelę – jak pisałem, szeroko (śmiech).

 

 

MM: Czemu więc postawiliście w tym zespole na blues rocka?

 

 

MB: Odpowiedź nie jest oczywista… Myślę, że składa się na to kilka czynników. Najbardziej oczywista jest barwa głosu naszego wokalisty – Dzikiego – i fakt, że Liga Dusz kręciła się w podobnym klimacie. Tak więc zaczęliśmy, ale ten blues jest dla nas wszystkich takim wspólnym gruntem, na którym możemy dobrze się pobawić, bez zbędnego przekombinowania. Dodatkowo, blues ma coś takiego w sobie, co skłania człowieka bardziej do czucia muzyki, niż tylko słuchania jej i jest to bardzo pojemny gatunek muzyczny – wystarczy włączyć Spotify i posłuchać co podpowiada… Mam takiego kolegę (spoza zespołu), który twierdzi, że jak muzyk poczuje bluesa, to wtedy dopiero się otwiera na muzykę – niezależnie od gatunku.

 

zdj. Archiwum zespołu

 

 

MM: Wychodzicie z założenia, że w bluesie jest jeszcze wiele do zrobienia?

 

 

MB: Oczywiście! Nie chodzi o unikalne progresje akordów, ale o to, że ile kawałków bluesowych, tyle różnych interpretacji pojęcia blues. Jak przysłuchać się Pink Floyd, to wiele ich kompozycji opiera się na klasycznych akordach bluesowych – to aranżacja sprawia, że są unikalne. Oczywiście nie porównuję nas do Floydów – chodzi mi o to, w jak różny sposób blues może ewoluować i w jakie ścieżki zaprowadzić grających go ludzi, jaki może być różnorodny.

 

 

MM: Partycypowałeś aranżacyjnie we wszystkich utworach, które nagraliście?

 

 

MB: Tak, każdy z nas dogrywa swoje partie. Bywa, że pojawiają się sugestie, ale to raczej ogólne kierunki – zagraj ostrzej, albo: bardziej otwarte akordy itp. Każdy z nas ma swój udział w aranżacjach naszych utworów i każdy wnosi swoje pomysły. Czasami trzeba kilku prób, żeby coś fajnego wpadło w konkretnym utworze. Innym razem pomysł pojawia się już po kilku dźwiękach.

 

 

MM: Wykorzystacie jeszcze utwory, które odrzuciliście?

 

 

MB: Myślę, że niektóre tak. Są takie, na które zwyczajnie nie mieliśmy ciekawego pomysłu i czekają na jakiś błysk natchnienia. Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało zbyt górnolotnie… Mamy pomysły, które same w sobie nam się bardzo podobają, ale nie udało się wykorzystać ich potencjału – przynajmniej w naszym mniemaniu. Teraz, po nagraniach, zabieramy się za kolejne aranżacje i mamy nadzieję na rozwój w sensie muzycznym.

 

 

MM: Minialbum ukaże się w formie fizycznej?

 

 

MB: Tak, na tradycyjnej płycie CD, w boomerskim plastikowym pudełku rodem z lat 90. (śmiech). Będzie książeczka z tekstami i zdjęciami. Uważamy, że dobrze jest mieć co wziąć do ręki podczas słuchania muzyki – mieć taki fizyczny kontakt z zespołem. Osobiście uwielbiam płyty (również te PCV – one są jeszcze lepiej wydane, duże zdjęcia, duża okładka, często jest to dzieło sztuki samo w sobie). Wszyscy w zespole podzielamy tą fascynację.

 

 

MM: Domyślam się, że szykujecie koncerty?

 

 

MB: Odległych planów koncertowych jeszcze nie mamy – nie jesteśmy znanym zespołem i do tej pory nie mieliśmy zbyt wiele materiału, który moglibyśmy rozsyłać w celach promocyjnych. Liczymy, że to ulegnie zmianie po wydaniu minialbumu.

 

 

Rozmawiał  Maciej Majewski

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

 

 

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz