Ubiegłoroczny sukces filmu „Wszystko wszędzie naraz” braci Danielsów bez wątpienia w dużym stopniu zainspirował Kristoffera Borgliego do stworzenia swojego najnowszego filmu „Dream Scenario”. O ile w tamtej obsypanej Oscarami produkcji mieliśmy do czynienia z nieograniczoną liczbą multiwersów, do których się przenosiliśmy wraz z bohaterką, tym razem zagłębiamy się w studium snów. Już od pierwszego ujęcia, akcja jest przeniesiona do onirycznej, mocno groteskowej sceny. Widz, który wie czego oczekiwać od takiego seansu, z miejsca w ten świat snów, koszmarów oraz jawy wkracza.
Główny bohater, Paul Matthews (brawurowo zagrany przez Nicolasa Cage’a – zresztą postać, wydawałoby się jakby stworzona dla niego), to neurotyczny profesor i wykładowca prowadzący dość spokojne i niczym nie wyróżniające się życie. Sytuacja radykalnie się zmienia, gdy nasz bohater zaczyna pojawiać się w snach otaczających go ludzi. Są to sny, w których dzieją się niepokojące rzeczy, jednak początkowo postać grana przez Cage’a jest tam jedynie biernym obserwatorem. Paul zostaje fenomenem kulturowym, agencje marketingowe są zainteresowane angażowaniem go do kampanii reklamowych, czego niepragnący dalszego rozgłosu Matthews nie bardzo chce. Jego celem jest znalezienie wydawcy dla książki, której treść jest przedmiotem jego wieloletnich badań.
Wszystko komplikuje się, gdy sny zaczynają się brutalizować…
Borgli zaczął od świetnego pomysłu wyjściowego i umiejętnie go rozwija. Mamy tutaj żonglerkę gatunkową od czarnej komedii, przez satyrę, dramat psychologiczny, aż po elementy surrealistycznego horroru. Producentem „Dream Scenario” jest Ari Aster, autor gorących pozycji z nurtu kina grozy. Nasuwają się więc także skojarzenia z jego ostatnim filmem „Bo się boi”, gdzie twórca dokonuje tam swoistej psychoanalizy freudowskiej. W „Dream Scenario” z kolei nieraz pada nazwisko Carla Junga.
Inną istotną kwestią, którą produkcja porusza jest zjawisko tzw. „cancel culture”, bowiem od pewnego momentu Paul Matthews musi się z takim podejściem zmierzyć.
Film powstał w cieszącym się dobrą prasą studiu A24 i miłośnikom kina markowanego logo studia, mogę film spokojnie polecić. Miłośnicy wyciągania smaczków i nawiązań do filmów również będą ukontentowani – mnie w trakcie seansu przewijały się skojarzenia z kilkoma produkcjami, które sobie bardzo cenię, jak „Truman Show” Petera Weira, obrazów Charlie Kauffmana czy Spike’a Jonze. Z kolei postać grana przez Nicolasa Cage’a jest wzięta jak z planu filmu Alexandra Payne’a.
Miłośnicy filmowej satyry i kina, w którym jest mnogość konwencji, poszukiwacze surrealizmu na ekranie oraz fani Nicolasa Cage’a powinni „Dream Scenario” obejrzeć obowiązkowo. Produkcja dostarcza dobrej, ale nie bezrefleksyjnej rozrywki. Jeszcze długo będziecie wracać wspomnieniami do tego obrazu.
Ocena: 5/6
Paweł Zwoliński
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: