IKS

Dobry Łotr [Rozmowa]

dobry-lotr-rozmowa

Zespół Dobry Łotr gra mieszankę klasyki okołoirlandzkiego grania w stylu The Pogues czy Dropkick Murphys, a także tradycyjnego folkloru miejskiego kapel podwórkowych. Na debiutanckim mini-albumie grupy, zatytułowanym „Jabłoń”, klimaty te mieszają się naprzemiennie, pod banderą dobrej zabawy. A o tym, co niesie twórczość Dobrego Łotra, opowiedział mi skrzypek Bartosz Słatyński.

 

MM: Mówicie: Są to proste piosenki, zagrane z dobrym smakiem, które mogą porwać do zabawy nawet wymagającą publiczność… A mnie się wydaje, że one raczej przekaz mają prosty, za to aranż jest nieco bujniejszy.

 

 

BS: Co do aranżacji, to nie ma tu przypadkowych dźwięków. Wszystko jest starannie przemyślane i wypróbowane na zasadzie ‘sprawdźmy jakby to zabrzmiało w ten sposób’ No i sprawdzamy… Rzeczywiście nie są proste w rozumieniu partii instrumentów, natomiast chodzi tu o odbiór. No bo publika albo tupie nóżką, albo tego nie robi. Jeśli tak – to efekt jest satysfakcjonujący dla nas.

 

zdj. archiwum zespołu

 

MM: Czemu na „Jabłoni” są tylko 4 utwory?

 

 

BS: Chodziło przede wszystkim o sprawdzenie naszych możliwości w studiu nagrań. Nie było oczekiwań, że oto stworzymy album. Ale efekt nam się podoba na tyle, że stwierdziliśmy, że to pokażemy światu. Dobór piosenek także był przemyślany tak, aby nie znudzić słuchacza. Jest to spójne, ale mimo wszystko każdy kawałek jest inny. Inne jest tempo, aranż oraz klimat. Głupio byłoby po raz setny wyrzucić singla i czekać na oklaski. A tutaj mamy ładną wizytówkę o treści ‘zapraszamy do naszej magicznej krainy’. Czemu magicznej? Każdy dotyk struny naszych instrumentów jest bogaty duchem!

 

 

MM: To wygląda jak zaproszenie do zabawy, która przedwcześnie się kończy.

 

 

BS: Absolutnie nie. Będziemy czekać na rozwój sytuacji, ale już wiemy, że wkrótce pojawimy się w studiu, dlatego że „Jabłoń” nam dała kopa. Pokazała, że to właśnie ta droga. Mamy już kilka nowych utworów i są nie mniej zabawowe, a czasem też nastrojowe i refleksyjne. To, co na pewno jest mocną stroną każdego, to właśnie wspomniany już aranż. Gramy sobie i sprawdzamy. I wytwarza się płacz skrzypiec lub spacer basu, tudzież podskok akordeonu. Tak jak Marek (Zarzycki, frontman znany wcześniej ze składu Panna Marzena i Bizony – przyp.MM) bawi się słowem, tak my wszyscy dźwiękiem. W ogóle dobrze się bawimy grając w Dobrym Łotrze. Nie ma spiny.

 

zdj. archiwum zespołu

 

MM: A skąd taka fascynacja, by połączyć muzykę irlandzką z miejskim folklorem, nawet rodem z Grzesiuka?

 

 

BS: To samo wyszło. Przede wszystkim inspiracje są tak różne. Od Pogues do Wielanka (śmiech). A tak serio – czerpiemy ogólnie z folkloru, czy to celtyckiego czy naszego żywieckiego. Ja się wychowałem na muzyce góralskiej i na bank się to odbija! Ale staramy się nie ograniczać. Niektórzy mówią nawet że jesteśmy swego rodzaju punkami (śmiech).

 

 

MM: No właśnie – zastanawiam się, w którą stronę zamieszacie iść – zabawową, czy bardziej surowo-miejską?

 

 

BS: Poruszane tematy są ważne, dlatego nie możemy zrobić z tego ‘biesiady’. Bliżej nam do rocka, niż do popu, więc bez obaw. Nie zrobimy niczego, czego moglibyśmy się muzycznie wstydzić. Ludzie oczekują przede wszystkim szczerości przekazu, dlatego staramy się, by to było prawdziwe i zgodne z naszym muzycznym sumieniem.

 

 

MM: Kim jest „Księżniczka”?

 

 

BS: Trzeba byłoby zapytać Marka. Mamy zakochaną parę i teściową – babę Jagę, która miesza w kotle, żeby wszystkim było źle (śmiech). A tak na poważnie – dla mnie to kobieta pełna miłości, ale i lęku. Jest on, przystojny trochę. Żyją szczęśliwie do czasu, gdy pojawiają się prozaiczne powody niszczące ich związek. I choć chcieliby razem trwać, to nie mogą. Coś ich rozłącza i umierają z tęsknoty do siebie, cierpią.

 

 

MM: Co dalej? Będzie można was posłuchać na żywo?

 

 

BS: Oczywiście. Ćwiczymy mocno, by przygotować się do koncertów. Zrobimy wszystko, by nas ludzie usłyszeli. Marek to sceniczny zwierzak. Absolutnie nie bierze jeńców, gdy staje przed mikrofonem. To jego żywioł. Ja już tęsknie za graniem na żywo, bo czuję, że to będzie strzał w dychę. I że publiczność pójdzie za nami.

 

 

 

Rozmawiał Maciej Majewski

 


 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz