Muzyczni weterani z grupy Deep Purple zdają się nie zwalniać tempa. Cztery lata po premierze płyty „Whoosh!”, przyszedł czas na kolejną porcję premierowego materiału od tego kultowego zespołu. Dwudziesty trzeci studyjny krążek nosi tytuł „=1” i – na szczęście – nie jest on proroczy, jeśli chodzi o końcową ocenę całości. Jest to bowiem całkiem udana propozycja, oczywiście przy pewnych założeniach.
Swoje wieczne miejsce w historii muzyki rockowej Deep Purple ma nienaruszalne. W latach 70. grupa była jednym z motorów napędowych rozwoju hard rocka wraz z Black Sabbath czy Led Zeppelin. Obie wspomniane kapele już ładnych parę lat nie występują, a Ian Gillan i spółka nadal pchają rockowy wózek do przodu i to pomimo przeciwności losu. Przypomnijmy, że wieloletni gitarzysta zespołu Steve Morse odszedł w 2022 roku z powodu choroby nowotworowej swojej żony (niestety, walkę z nią przegrała). Zastąpił go, można tak powiedzieć, młodzieniaszek w stosunku do pozostałych członków, a mianowicie 45-letni Simon McBride.
Nie jest to może wirtuoz tak, jak jego poprzednicy, ale na pewno nie można mu odmówić tego, że tchnął on nowego ducha w szeregi Deep Purple, co doskonale słychać na „=1”.
Postawię tezę, że jest to najbardziej przebojowa płyta od czasu „Now What?!” albo i może nawet od „Rapture of the Deep”. Energii nie brakuje otwierającemu „Show Me”, gdzie gitara prowadzi dialog z syntezatorami, za którymi stoi obecny od ponad dwóch dekad w zespole Don Airey. Obaj panowie mają tu instrumentalnie przestrzeń na mały pojedynek, by w zakończeniu znakomicie współbrzmieć. Nie powinno to dziwić, bowiem współpracowali oni ze sobą w przeszłości.
Na początku wspomniałem, że „=1” to udana propozycja przy pewnych założeniach. Nie ulega wątpliwości, że Ian Gillan w wieku 79 lat nie dysponuje już taką skalą, jak jeszcze kilkanaście lat temu. I to dość brutalnie objawia się w przekrzyczanym i mam wrażenie zbyt „dotkniętym” pokrętłami „Now You’re Talkin’”. I mimo, że sama propozycja muzycznie nawiązuje do złotego okresu grupy, to niestety tylko w tym zakresie. Podobnie jest w balladzie „I’ll Catch You”, w której Gillan w większości melorecytuje, a wyciągając wysokie partie słychać jak się męczy. Na szczęście są to tylko momenty, bo w większości utworów radzi sobie on naprawdę przyzwoicie.
Gdybym miał znaleźć jeden wspólny mianownik dla wszystkich kompozycji z „=1” postawiłbym na melodyjność. Przyjemnych i łatwych do zapamiętania nut jest tutaj całkiem sporo. Zresztą zwiastowały to single w postaci „Portable Door” czy „Lazy Sod”. Dla mnie singlowym faworytem jest jednak „Pictures of You” do którego lubiłem wracać jeszcze przed samą premierą albumu. Może nie ma tutaj niesamowitego ciężaru, za to jest przyjemnie i… wakacyjnie. Większe hard rockowe zacięcie słychać w „Sharp Shooter”, który zaś zaskakuje refrenem w duchu AC/DC i kapitalnym syntezatorowym solo.
Cichym bohaterem na „=1” jest w mojej opinii wspomniany Don Airey, który oprócz firmowych Hammondów dokłada sporo partii syntezatorowych. Tak jest np. w zamykającym całość, nieco orientalnym „Bleeding Obvious”, z kolei w „Lazy Sod” hammondowe partie wyraźnie nawiązują do „Black Night” czy „Strange Kind of Woman” czyli typowo „purpurowych” brzmień. Nie sposób pominąć też „Old-Fangled Thing”, którego intro mimowolnie sprawia, że tupie się nóżką. Szkoda tylko, że cały potencjał nieco psuje zbyt odklejona od pierwotnej koncepcji środkowa część.
Do najnowszej propozycji Deep Purple podchodziłem właściwie bez żadnych oczekiwań. Single zwiastowały całkiem udaną propozycję i taką w rzeczywistości dostają słuchacze świadomi wokalnych barier Gillana oraz tego, że najnowszy krążek nie będzie żadną muzyczną rewolucją. Jest to jedna z najlepszych propozycji grupy w XXI wieku i choć nie wszystko jest tu perfekcyjne od A do Z, to cieszy, że muzycy raz jeszcze weszli do studia i wciąż koncertują. Ja już czekam na ich październikową wizytę w katowickim Spodku, gdzie materiał z „=1” będzie z pewnością promowany. A czy to ich ostatnia płyta, jak i wizyta w Polsce? Czas pokaże.
Ocena 4,5/6
Szymon Pęczalski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych:
Ten post ma jeden komentarz
Fajna recenzja…