Death Lens to mieszająca alt-punk i post-hardcore kapela ze wschodniego Los Angeles. Wspólne granie rozpoczęli gdzieś w latach 2011-2012, po drodze modyfikując skład i nagrywając głównie materiał instrumentalny, przeważnie w stylistyce surf-rocka. Ich brzmienie od tego czasu poddali sporej ewolucji, wzbogacając je o hardcorowe gitary, harmonie wokalne charakterystyczne dla punka z zachodniego wybrzeża czy keyboardowe wisienki na torcie. „Cold World” to ich czwarty album.
Bardziej dojrzali i pewniejsi siebie nagrali interesujący, ale też nierówny materiał. Zachęcające single okazały się być dobrą zapowiedzią debiutu dla wytwórni Epitaph. Efekt końcowy nie jest jednak tak piorunujący jak promujący go utwór „Cold World”.
I to właśnie ten utwór – słusznie wybrany jako singiel – zdecydowanie wyróżnia się na tle całej płyty. Pokazuje duży potencjał Death Lens, niemniej dopiero kolejne płyty pokażą, w którą stronę podąży zespół. Ja zdecydowanie liczę w przyszłości na więcej. Jadąc dalej, otwierający krążek „Vacant” prowadzi charyzmatyczny i surowy wokal Bryana Torresa. Co prawda można przyczepiać się, że ma w tekstach skłonności do użalania się nad sobą, ale przez to brzmią one na swój sposób autentycznie.
„Fucked up” ozdobione jest melancholijną, refleksyjną melodią i jednocześnie bardzo szybkie tempo prowadzi słuchacza nie zwalniając w kolejnym tracku, „Disturb The Peace”. W obydwu kawałkach zdarzają się bardzo kontrastujące ze sobą momenty – szybkie przejście z melancholii w totalną ekscytację, trochę w stylu zespołu Turnstile.
„Turnout” rozpędza brudny bas zagrany ósemkami w tradycyjnym punkowym stylu. Towarzyszy mu niezmordowana perkusja Tony’ego Rangela. Podobnie jak w pozostałych utworach, gdzieniegdzie wzbogacony jest popowymi detalami, głównie dźwiękami klawiszy.
Na albumie stylistycznie wyróżnia się „Limousine” prowadzone spokojniejszym, prostym riffem. Wokal Bryana Torresa w tym utworze może nasuwać skojarzenia z Idles. Lirycznie dostaje się bogaczom, celebrytom, generalnie wyższym sferom.
„Nothing’s Forever” odzyskuje szybsze tempo płyty, prosta aranżacja wzbogacona jest w refrenie o szersze instrumentarium, w tym klawisze. „Memory Hotline” to ściana gitar i klawiszy, które wypełniają brzmienie utworu prowadzone lekko przesterowanym wokalem Torresa. To jedna z piosenek, której nie utrwalam jednak w pamięci w porównaniu do reszty kompozycji.
Tak więc, punkowe Death Lens wyróżnia się determinacją, ale nie pokazują wszystkich możliwości na nierównym czwartym albumie. Słychać w brzmieniu tej kapeli buntowniczego ducha. Słychać wyraźne echa silnej świadomość społecznej, którą zapewne kształtuje życie w środowisku pełnego przemocy ze strony zarówno gangów jak i policji. To, co chciałbym zdecydowanie sprawdzić, to ich energia na żywo i forma koncertowa. Czekam też na kolejny album.
Ocena 3,5/6
Paweł Zajączkowski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: