IKS

Davina Michelle [Rozmowa]

 

Davina Michelle jest chyba najbardziej empatyczną artystką, o której słyszałem i z którą miałem zaszczyt rozmawiać. Po raz kolejny w tym roku odwiedzała nasz piękny kraj – Polskę, ale tym razem w ramach występu w The Voice of Poland. Podczas naszej rozmowy poruszyliśmy zarówno temat polskiej kultury, jak i jej przyszłych ruchów muzycznych, a sama rozmowa okazała się szczera, zabawna, a czasem nawet bardzo refleksyjna – tak jak sama Davina, łącząca w sobie emocję, pasję i autentyczność.

 

Erik Zarbock: Witaj w Polsce. Widziałem Twój występ wczoraj i nawet moja babcia powiedziała, że masz oszałamiający głos. Bardzo przyjemnie się to oglądało.

 

 

Davina Michelle: Dziękuję. Bawiłam się świetnie. To była naprawdę super zabawa.

 

 

EZ: Jak w ogóle doszło do Twojej współpracy z The Voice of Poland?

 

 

DM: Szczerze mówiąc, nie wiem dokładnie, bo to wszystko było trochę skomplikowane. Wiem tylko tyle, że usłyszeli „What A Woman”, spodobało im się i byli bardzo podekscytowani. Zaprosili mnie. Mam tu w Polsce świetnego agenta, który wszystkim się zajął… i nagle po prostu tutaj byłam.

 

Foto. Krystian Szczęsny

 

EZ: Byłaś w Polsce już w trakcie swojej tegorocznej trasy. Wspominałaś, że bardzo cenisz polskich fanów. Czy coś się zmieniło od marca?

 

 

DM: Nie, jest dokładnie tak samo… ludzie są niesamowicie mili. Ostatnio byłam tu na początku 2025 roku, kończyłam trasę w Warszawie i to był jeden z najlepszych koncertów. Ludzie byli życzliwi i bardzo otwarci. Dlatego tak się cieszyłam, że mogę wrócić. Zaproszenie do The Voice było świetne, bo wiedziałam, że publiczność będzie cudowna.

 

 

EZ: A w porównaniu do innych europejskich publiczności, czy polska wyróżnia się czymś szczególnym?

 

 

DM: Myślę, że ludzie wszędzie są wyjątkowi, ale polska publiczność jest bardzo wdzięczna, że ktoś przyjeżdża specjalnie do nich. To jest taka sytuacja win-win. Ja uwielbiam tu występować.

 

 

EZ: Próbowałaś polskiej kuchni? Pierogów? To takie standardowe pytanie, który każdy zagraniczny artysta musi w Polsce usłyszeć (śmiech).

 

 

DM: Tak! Jadłam pierogi wczoraj wieczorem! Były naprawdę dobre, nawet te z supermarketu, które tylko podgrzałam. Po The Voice wypiłam też Żubrówkę z moją fryzjerką, ale tylko łyk, bo rano miałam występ w telewizji. Była dobra (śmiech).

 

 

EZ: Przejdźmy do Twojej twórczości. Jaka historia stoi za Twoim najnowszym singlem „What A Woman”?

 

 

DM: Napisałam go jako celebrację kobiet i kobiecości. Chodzi o wolność – wolność wyboru, możliwość posiadania kariery, rodziny, obu rzeczy albo żadnej. Taki czysty pozytywny vibe.

 

 

EZ: Czy był jakiś konkretny moment, który ukształtował ten utwór?

 

 

DM: Nie jeden moment, ale kobiety wokół mnie – moje przyjaciółki i moja babcia. Na przykład przyjaciółka, która przejęła firmę bez żadnego doświadczenia, albo moja babcia, która zrobiła sobie tatuaż w wieku 80 lat. Takie sytuacje mnie inspirują. One pokazują, że naprawdę możemy wszystko.

 

 

EZ: Czy ten singiel otwiera nową erę w Twojej muzyce?

 

 

DM: Tak. Pracuję nad albumem i to jest pierwszy utwór z tego projektu. Jeszcze nad nim pracuję, ale wszystkie piosenki będą poruszać tematy, które skłonią do myślenia. Piszę o rzeczach, których wszyscy doświadczają i w których mogą się odnaleźć.

 

 

EZ: Czujesz presję, żeby przekazywać jakieś przesłanie, czy to przychodzi naturalnie?

 

 

DM: Naturalnie. Muzyka jest dla mnie terapią. Jeśli coś, co napiszę, zainspiruje lub pomoże innym – to niesamowite. Jeśli masz publiczność, masz głos. I czasem warto go użyć.

 

 

EZ: W Japonii jest takie pojęcie jak Ikigai, czyli powód istnienia. Czy powiedziałabyś, że inspirowanie innych jest Twoim Ikigai?

 

 

DM: Zdecydowanie tak. Piszę muzykę najpierw dla siebie, ale jeśli pomaga innym – to ma ogromne znaczenie. Dzisiaj w programie śniadaniowym spotkałam fankę z Polski, która wspiera mnie od sześciu–siedmiu lat. Pokazała mi tatuaż z moimi tekstami i powiedziała, że jej pomogłam w trakcie wychodzenia z depresji. Kiedy słyszysz coś takiego, wszystko staje się realne. Siedzisz sama w małym pokoju, piszesz swoje myśli… a po drugiej stronie świata ktoś tego słucha i mówi, że odmieniło mu to życie. To ogromna siła. I tak – inspirowanie ludzi jest ważną częścią tego, dlaczego tworzę muzykę.

 

Davina Michelle w Voice of Poland wraz polskim składem kobiecym: Joanna Dudkowska-bas, Wiktoria Bialic – perkusja, Wiktoria Nawrot – gitara, Pola Atmańska – piano , Foto. Krystian Szczęsny

 

EZ: Co poza muzyką daje Ci spokój i poczucie sensu?

 

 

DM: Czasami czuję, jakbym miała dwa życia. W domu mam małą farmę — świnki, kozy, mnóstwo zwierząt. Karmienie ich i sprzątanie ich przestrzeni daje mi niesamowity spokój. Kocham też całkowicie odciąć się od świata – zakładam słuchawki, słucham podcast albo audiobook i znikam na chwilę. Showbiz potrafi być intensywny, szczególnie po 72 godzinach latania z występu na występ. Kocham to, ale to męczy. Dlatego te ciche momenty na farmie to dla mnie idealna terapia. Taki pełny detox. Uziemia mnie to, sprowadza na ziemię… nawet jeśli bycie otoczoną, no cóż, odchodami zwierząt nie jest najbardziej glamour. Ale działa.

 

 

EZ: Jako młoda artystka, która inspiruje innych – jak to jest nieść taką odpowiedzialność?

 

 

DM: Czasem bywa to straszne. Chcesz być dobrym przykładem, chcesz wyglądać dobrze, być silna, ale nie można przesadzać. Zawsze powtarzam moim obserwatorom: nie musicie być perfekcyjni. Po prostu bądźcie sobą. Social media potrafią być brutalne, dlatego skupiam się na pozytywności i życzliwości. Pewnie dlatego piszę album do świętowania (celebrative album) – żeby promować dobro i pozytywne podejście.

 

 

EZ: To ciekawe, bo sama zaczynałaś na social mediach. Czy uważasz, że są one problematyczne?

 

 

DM: Social media to ogromna część naszego życia. Dla artystów — kluczowa. Dzięki nim jestem tu, gdzie jestem. Kocham je, ale uważam, że ludzie powinni być dla siebie milsi.

 

 

EZ: No tak, bo zaczęło się, gdy P!nk zauważyła Twój cover i pochwaliła go. Macie kontakt?

 

 

DM: Nie, jest bardzo zajęta, ale spotkanie z nią było niesamowite. Jej słowa kompletnie odmieniły moją karierę.

 

 

EZ: Wracając do muzyki – co przychodzi pierwsze? Melodia, tekst czy emocja?

 

 

DM: Zwykle melodia. Mój chłopak tworzy melodie i produkcję. Kiedy melodia siądzie, wsłuchuję się w jej emocje i vibe, a potem buduję historię, która do niej pasuje. Zdarza się też odwrotnie – kilka tygodni temu pisałam piosenkę do filmu, więc temat był już gotowy. Wtedy dopasowujesz melodię i tekst do historii. Ale zazwyczaj najpierw jest melodia, potem historia.

 

Foto. Materiały Prasowe Artystki

 

EZ: Możesz zdradzić, jaki to film?

 

 

DM: To projekt-niespodzianka i będzie ogłoszony za kilka tygodni. Niestety nie mogę jeszcze nic zdradzić.

 

 

EZ: Jesteś bardziej spontaniczna czy raczej planujesz wszystko?

 

 

DM: Potrzebuję planu, bo mam ADD i brak planu bardzo mnie stresuje. Plan pomaga mi utrzymać kontrolę.

 

 

EZ: A co kiedy plany nie wychodzą? Potrafisz sobie z tym poradzić?

 

 

DM: Kiedy rzeczy nie idą po mojej myśli, denerwuję się. Ale trzeba być elastycznym. Dlatego zawsze mam plan A, B i C. Jeśli coś nie działa – natychmiast przechodzę do następnego.

 

 

EZ: Kiedy, że piosenka jest już gotowa do wydania?

 

 

DM: Szczerze? Nigdy nie jest w pełni gotowa. Moglibyśmy z Sebastianem, moim chłopakiem poprawiać ją bez końca. Dlatego deadline’y są niezbędne. Kiedy trzeba wysłać utwór na Spotify czy YouTube – to koniec. I tak zwykle siedzimy do nocy przed terminem, poprawiając coś, co może nawet nie wymagało poprawy. Taki jest proces twórczy.

 

 

 EZ: Czy nowy album będzie bardziej eksperymentalny, czy czujesz, że obecne brzmienie to „prawdziwa Ty”?

 

 

DM: To będzie najbardziej „moja” muzyka do tej pory. Eksperymentuję, ale teraz brzmienie jest bardziej organiczne i trochę surowsze. Chcę piosenek, które poprawiają nastrój – emocjonalnych, czasem o trudnych tematach, ale przekutych w coś pozytywnego. Możesz spodziewać się mocnych wokali, silnych przekazów i dużej ilości żywych instrumentów: perkusji, gitar, pianina. Chcę, żeby było czuć muzyków w studiu.

 

Foto. Krystian Szczęsny

 

EZ: Jaki przekaz ma wynieść słuchacz?

 

 

DM: Z „What A Woman” – zdecydowanie: celebruj bycie kobietą, bądź dumna, możesz wszystko. A cały album to celebracja życia – dobrych i złych chwil. Złe rzeczy się zdarzają, ale można przekuć je w coś znaczącego.

 

 

EZ: Holandia stworzyła wielu znanych artystów. Jak patrzysz na holenderski wpływ na światową muzykę?

 

 

DM: Mamy niesamowitych DJ-ów — Garrixa, Tiësto, Armina, Sama Feldta… sama nie wiem, co nam dają w jedzeniu, ale działają! (śmiech) I ciekawostka – The Voice to holenderski format, więc jakiś wpływ jest.

 

 

EZ: Czujesz się częścią tej „holenderskiej fali”, czy raczej idziesz swoją drogą?

 

 

DM: Nie myślę w kategoriach granic. W muzyce nie widzę różnicy między kimś z Chin, a kimś z Niemiec. Social media pozwalają być wszędzie jednocześnie. Piszę po angielsku, więc łączę się z ludźmi na całym świecie. Czuję się częścią globalnej społeczności, nie narodowego ruchu.

 

 

EZ: Co wyróżnia holenderską kreatywność?

 

 

DM: Holendrzy są bardzo bezpośredni – w życiu i w sztuce. Czasem to szorstkie, czasem emocjonalne, ale zawsze prawdziwe. Nawet przekleństwa potrafią spotęgować emocję — „kocham cię” kontra „kocham cię, k***a”. To zupełnie inny ciężar. Ta surowa szczerość jest bardzo nasza.

 

 

EZ: Śpiewałaś hymn na Dutch Grand Prix. Jak do tego doszło?

 

 

DM: Formula 1 napisała do mnie, czy chcę otworzyć wyścig w Zandvoort – pierwszy w Holandii od lat. Oczywiście, że chciałam. Zapytałam też, czy mogę napisać własną piosenkę dla wyścigu. Spodobał im się ten pomysł, więc razem z Sebastianem stworzyliśmy „Beat Me”. Występ był czymś niezapomnianym. Byłam młoda i bardzo zestresowana, a po występie poślizgnęłam się na asfalcie, ale na szczęście nie było tego widać w kamerach!

 

 

EZ: A co czułaś, gdy Max Verstappen wygrał?

 

 

DM: Krzyczałyśmy na backstage’u. Atmosfera była idealna – świetna pogoda, niesamowity wyścig.A później Max wysłał mi wiadomość, że podobał mu się mój występ. Byłam w szoku.

 

 

EZ: Co najbardziej kochasz w swoich fanach?

 

 

DM: Ich lojalność, pozytywność, to że akceptują moje niedoskonałości i wspierają mnie zawsze. Przed występem albo przed wrzuceniem czegoś, czego się wstydzę, ta energia naprawdę mnie podnosi. To jak rodzina – gdziekolwiek jestem.

 

 

EZ: Gdybyś miała opisać swoje życie obecnie, jednym słowem?

 

 

DM: Chaaaaooooossss! Ale taki świetny chaos. Ostatnie 72 godziny były szalone, ale mam zgrany team i nie bierzemy wszystkiego zbyt serio. To zabawny chaos.

 

 

EZ: Dzięki. To była przyjemność Cię poznać i dziękuję za rozmowę.

 

 

DM: Również dziękuję za tą rozmowę. Pa pa.

 

 

Rozmawiał Erik Zarbock

 

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz

IKS

SztukMix - Strona poświęcona szeroko pojętej sztuce

© SztukMix 2020