Wokalistka Daria Zaradkiewicz i akordeonista Paweł Nowak stworzyli niecodzienną płytę „Et voilà! L’Apéritif” osadzoną w klimacie piosenki francuskiej. 15 kompozycji na niej zawartych przenosi do czasów największej popularności franuskich chansons i nie tylko. O szczegółach tego wydawnictwa opowiedziała mi Daria.
MM: Czyim pomysłem była płyta „Et voilà! L’Apéritif”?
DZ: Wspólnym pomysłem i wspólnym marzeniem – moim oraz akordeonisty Pawła Nowaka.
MM: I od początku wiedzieliście, że to będzie album z piosenkami w języku francuskim?
DZ: Tak, zdecydowanie! Od 10 lat koncertujemy z repertuarem francuskim i nasz zespół powstał z pasji i miłości właśnie do piosenki francuskiej.
MM: Jak zatem dobieraliście repertuar, bo możemy na niej usłyszeć wasze kompozycje i interpretacje innych?
DZ: To prawda, zależało nam na tym, aby wybrać bliskie naszym sercom utwory – interpretacje, które znają i lubią nasi słuchacze, a jednocześnie – aby na tej płycie wybrzmiały rownież nasze autorskie kompozycje.
MM: A czemu akurat wybraliście np. „Kołysankę dla Stasia”?
DZ: „Kołysanka dla Stasia” jest wyjątkowa nie tylko z racji pięknej muzyki, którą napisał Paweł, ale również ze względu na towarzyszenie w niej wspaniałej Orkiestry Kameralnej pod dyrekcją Łukasza Peruckiego. Bardzo chcieliśmy, aby nasi słuchacze poznali ten utwór właśnie w tej wersji instrumentalnej i abyśmy mogli dzięki temu ukazać eklektyczne oblicza piosenki francuskiej.
MM: Hm, pytam, bo znam utwór pod tym samym tytułem w wykonaniu Anny Marii Jopek i Pata Metheny’ego.
DZ: O! To zbieg okoliczności – tytuł nadał kilka lat temu Paweł Nowak i początkowo ta kompozycja powstała właśnie jako muzyka dla jego synka Stasia. A z czasem ja stworzyłam do niej tekst i po francusku zatytułowałam ją „La berceuse” czyli po prostu kołysanka. Dlatego de facto utwór ma dwa tytuły. Choć – co ciekawe – w warstwie tekstowej tekst wcale nie jest kołysanką. Stawiam w nim pytania o to, jak postrzegamy naszą rzeczywistość? Czy widzimy ją taką jaką jest? I czy czasami nie bywa tak, że to co niewidoczne dla oczu, ale odczuwalne dla serca – ma równie dużą wartość? Więc wbrew pozorom sporo tu nieoczywistości, dlatego jest to bardzo wyjątkowa ‘kołysanka’.
MM: To nie jedyna „Kołysanka…” na płycie.
DZ: Zgadza się, to nawet zabawne – ponieważ Paweł ma jeszcze córkę Anielkę – więc obdzielił dzieci po równo kompozycjami (śmiech). I tak powstała również „Kołysanka dla Anielki”. A ja miałam przyjemność stworzyć do niej tekst.
MM: Przyznam, że odbieram tę płytę jako cudownie hermetyczną i zupełnie poza czasem. Udało Wam się uchwycić świat, którego trochę już nie ma, a który przypomina ten sprzed czterech, pięciu dekad, kiedy dużo piosenek francuskich można było usłyszeć także w Polsce.
DZ: Bardzo dziękuję i ogromnie mi miło! Dla mnie ogromną mocą tego materiału jest również fakt, że nagrywaliśmy go ‘na żywo’, czyli symultanicznie w kilku pokojach studyjnych naraz. Ten duch i klimat wybrzmiał tak, jakbyśmy zagrali materiał w formie koncertu.
MM: Nie masz problemu z artykułowaniem w śpiewie tego charakterystycznego francuskiego 'r’?
DZ: Nie (śmiech). Ale długo się go uczyłam. Fakt, że artykułuje się je zupełnie inaczej. niż polskie ‘r’. Ale tu akurat uważam, że w dobrej wymowie pomaga mi słuch muzyczny i lata nauki francuskiego.
MM: Utwór „Jusqu’a La Fin” odstaje nieco stylistycznie od pozostałych. Z czego to wynika?
DZ: Myślę, że to za sprawą handpana – na którym zrodziła się muzyka i który wybrzmiewa w tym utworze. I na kanwie tej melodii, dodawaliśmy kolejne instrumenty. Dla mnie ten utwór jest trochę jak mantra. Bardzo go lubię i dostaję dużo pozytywnych komentarzy à propos tej piosenki od osób, które już płyty słuchały. Cieszę się, że znalazła ona swoje miejsce na tym krążku. To kolejna ‘twarz’, którą może mieć piosenka francuska.
MM: Na płycie zagrał też Maciej Sadowski.
DZ: Tak, Maciek jest znakomitym kontrabasistą, który bardzo często z nami koncertuje, dlatego nie wyobrażaliśmy sobie tej płyty bez niego. Maciej również odpowiadał za niektóre aranże i świetnie wspomagał nas produkcyjnie.
MM: Domyślam się, że ta płyta to nie zwieńczenie waszej przygody z piosenkami francuskimi?
DZ: Nie, w naszym odczuciu to dopiero początek (śmiech)! Mamy apetyt na więcej płyt i na jeszcze więcej koncertów, ponieważ na żywo lubimy się spotykać z naszymi słuchaczami najbardziej.
Rozmawiał Maciej Majewski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: