Z rozgrzanych ulic Salonik przychodzi Chipper – trio, które od 2017 roku buduje swój świat na fundamencie brudu, hałasu i groove’u. Ich najnowszy album, „Libertalia”, to nie fikcyjna piracka republika, lecz dźwiękowy stan wolności, buntu i rytmu, który przypomina, że rock’n’roll nie musi być ani grzeczny, ani wygładzony. To płyta żywa, dzika i naładowana energią – dokładnie taka, jakiej dziś potrzebujemy.
Już otwierający „Everybody Hates Somebody” pokazuje, że nie będzie miękkiej gry. To numer, który łączy bluesowe pulsowanie z RATM-owym wytryskiem rytmu i zadziorności. Brudna gitara wchodzi w tłusty groove, wokal chrypi i warczy jak silnik rozgrzanej maszyny, a refren niesie jak pogo pod sceną. To nie tylko świetne otwarcie – to manifest siły. Nic tu nie jest ugrzecznione, wszystko jest rozbujane i gotowe do bitwy. Prawdziwy hit z gruzem i stylem.

Z kolei „Evip Sign” to stonerowy ciężar z duszą. Perkusyjny wstęp, wah-wah na gitarach i riff, który wciąga jak tornado. Utwór toczy się jak kamień po zboczu – chwilowo powoli i hipnotycznie, by zaraz przyspieszyć i rozwalić wszystko na swojej drodze. Wokal miota się między śpiewem a wrzaskiem, jakby w każdej linijce próbował coś wyrwać z siebie na zewnątrz. Mamy tu groove, dramaturgię i prawdziwy ogień. Stoner Rock przez duże litery, z południowym słońcem i wściekłością.
Trzeci filar tej opowieści to „Sunshine” – i choć tytuł sugeruje coś lekkiego, to greckie słońce w tym kawałku pali żywym ogniem. Dynamiczne tempo, świetna rytmika i przestrzeń gitarowa, która rozciąga się nad tym numerem jak rozgrzane powietrze nad asfaltową drogą. To piosenka, która zaczyna się lekko, ale kończy z siłą ciężarówki. Gruz narasta, riffy gęstnieją, a finał to już czyste stonerowe katharsis.
Na koniec warto wspomnieć o „Bravo Hunter”, bo to utwór, który pokazuje, że Chipper potrafią też kombinować z formą. Masywny bas, tekst jak mantra z mrocznego eposu, psychodeliczne efekty i zmienne tempa. To wszystko składa się na utwór, który mógłby spokojnie zamknąć koncert, zostawiając publiczność z dreszczem na plecach.
„Libertalia” to płyta pełna mocy, surowości i autentycznego rockowego ducha. Chipper nie odkrywają Ameryki, ale kopią głęboko i szczerze w tym, co kochają – riffach, rytmie, krzyku i groove’ie. To muzyka, która buja biodrami, wywołuje uśmiech i przypomina, że rock może być jednocześnie ciężki i chwytliwy, prosty i pełen duszy.Brzmienie zespołu jest zwarte, potężne i świetnie osadzone – niby klasyczne, a jednak naładowane własnym charakterem. Wokal Richarda to brudny przewodnik po tej krainie wolności, a sekcja rytmiczna zasuwa jak piekielny pociąg. To album, który aż się prosi o granie na żywo, najlepiej w dusznym klubie, gdzie pot leje się z sufitu, a bas rozsadza klatkę piersiową. Ocena: 4,5/6 – bo są emocje, jest riff, jest energia. A reszta to już tylko hałas serca.
Marek Pruszczyński (Dezarbuzator)
Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek. „Libertali” zespołu Chipper możecie nabyć na bandcamp zespołu (tutaj)