IKS

Chains – „Musica Macabra”

chains-musica-macabra-recenzja-muzyka

Duet: Etienne Von Chelleri (wokal i gitary) oraz Matz Sick (perkusja) wystarcza, by tworzyć mroczną i niepokojącą muzykę, którą ciężko jednoznacznie sklasyfikować. Na początku kwietnia wyszła na winylach, CD i kasetach ich kolejna płyta firmowana logiem Chains pt. „Musica Macabra” i trzeba przyznać, że nie od razu rozpocząłem odsłuch tego wydawnictwa. Sama okładka przywołała we mnie młodzieńcze wspomnienia deathmetalowych zespołów, o których już dziś w większości nawet nie pamiętam. Skusiłem się jednak i powiem szczerze… nie żałuję.

Ten pochodzący ze Słowenii zespół wydał już trzynastą płytę, która znacznie poziomem od poprzednich nie odstaje. O metalowych korzeniach świadczą tutaj z pewnością przesterowane w starym stylu gitary, przywołujące na myśl doom’owe kapele.
 

Cała płyta jest utrzymana w powolnym tonie.

Instrumentalny początek płyty nie wskazuje nawet, że mamy do czynienia z tego rodzaju muzyką. „The March Of The Forgotten” to taki ozdobnik, który zatrzymuje słuchacza na dłużej. Dalej już robi się ciekawie. Na uwagę zasługuje z pewnością wokal Chelleriego, który przypomina momentami „zmęczonego” Ozzy’ego ze wczesnych płyt Black Sabbath. Nośny jest z pewnością drugi utwór na płycie, wyróżniający się ciekawym, dynamicznym riffem, który znacznie odstaje od całości. Sam refren w stylu punkowym może przypaść do gustu, chociaż nad dykcją i językiem wokalista powinien jeszcze popracować. Ciężki riff dopełnia dobra partia sekcji rytmicznej, co sprawia, że kawałek fajnie buja.
 

Nieoczywistość pojawia się w utworze „Hexenight”, gdzie słyszymy ciekawą wstawkę w postaci początkowego zaśpiewu (ni to ludowa nuta, ni prześmiewczy żarcik).

Potem utwór opiera się na jednostajnej budowie klimatu przez ciężko wybijany rytm perkusyjny, a wokal lidera łudząco przypomina klimaty „morrisonowe”. Podobnie jest w kolejnych numerach, w których brzmienie z pozoru banalne zaczyna nabierać kolorów. Artysta zaczyna niespodziewanie bawić się słowami. Pierwszy z brzegu przykład: „Budzi się wiosna do życia. Oddajmy cześć szatanowi”. Brzmi groteskowo i przestarzale, ale takich momentów na płycie mamy znacznie więcej, co z jednej strony razi, a z drugiej powoduje pewną konsternację. Panowie tak na serio, he?
 

Sporo w tej muzyce deklamacji, śpiewu powtarzalnego i mantry na temat otaczającego nas świata.

I wydaje się, że to świadomy zabieg. Chains niczego nie udaje, a im dalej brnie się w muzykę, tym bardziej odczuwa się, że jest prawdziwa i do głębi twórcza. Można się o tym przekonać słuchając utworu „Dancing With My Demons”, zaskakuje naprawdę ciekawym feelingiem, a powtarzana fraza wokalna zostaje w uszach na długo. „In Death Of Death” przenosi nas z kolei w jeszcze inne rejony. Jest ciężko, a melodyjny wokal potęguje tylko przekaz. Dziwny numer, podobnie jak wieńczący album „Garmonbozia” , w którym dużo dźwięków jak z horrorów z lat 70-tych czy 80-tych. Podstawowe instrumentarium jest tylko tłem dla tej niecodziennej przestrzeni.
Album z pewnością nie dla każdego. Jeśli ktoś lubi muzyczne eksperymenty, odnajdzie tutaj kilka fajnych dźwięków.
 
W skali (od 1 do 10) 5 diabełków
😈😈😈😈😈
 

Marcin Szyndrowski

 
Tracklista:
 
The March Of The Forgotten (By Franck Spicciani from Miss Parker)
Apocalyptic Fear
Hexenight
Ritual Smokers
Dancing With My Demons
In Death Of Death
Garmonbozia
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz