IKS

Blascello [Rozmowa]

blascello-rozmowa

Blascello to pseudonim artystyczny Mikołaja Błaszczyka – wiolonczelisty, multiinstrumentalisty i kompozytora. Studiował na Duńskiej Królewskiej Akademii Muzycznej w Kopenhadze, gdzie uzyskał stopnie licencjata i magistra. Gra na wiolonczeli przyniosła mu międzynarodowe uznanie, ale jego talent sięga daleko poza granice świata muzyki klasycznej. Jego unikalne połączenie stylów przyciągnęło uwagę innych twórców. Właśnie ukazała się jego solowa płyta „Multiverse”, łącząca elementy muzyki klasycznej, filmowej i elektronicznej, ale przede wszystkim wykorzystująca wiolonczelę w różnych funkcjach. O podejściu, złożoności i niuansach w swojej twórczości, Mikołaj opowiedział mi w poniższym wywiadzie.

 

MM: Co przyświecało Ci przy komponowaniu materiału na „Multiverse”, bo odnoszę wrażenie, że każdy utwór rządzi się tu trochę odmiennymi prawami?

 

MB: Album „Multiverse” był wynikiem moich rozmyślań o twórczości. Od zawsze większość ludzi mówi, żebym wybrał sobie jeden gatunek muzyczny, żeby można mnie było zaszufladkować, skategoryzować i iść sobie dalej. I faktycznie, przyznawałem im rację, po czym zamykałem się w studiu, podsumowywałem wszystko, co stworzyłem, i w sercu rósł niepokój, spowodowany różnorodnością moich utworów. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że przecież nie znam osoby, która, jak zapytasz, jakiej muzyki słucha, to powie Ci jeden gatunek. Ludzie zazwyczaj odpowiadają: każdej. Więc co mi szkodzi wykonywanie gatunków trochę różniących się od siebie? Ponadto geniusz malarstwa, Pablo Picasso, bardzo dbał o to, aby ludzie nie byli w stanie przypiąć mu jednej łatki. Jak tylko oswoili się z jego stylem, nagle wypuszczał coś od czapy, tylko po to, żeby ich zdenerwować i zdezorientować. Twierdził, że zawsze lepsze jest wydanie nawet bohomazu, niż przyzwyczajenie do siebie ludzi i ich znudzenie. ‘Zaskakiwać’ – według mnie – jest pojęciem najbardziej spójnym z życiem i losem. Jest jednak jeden wspólny element wszystkich moich produkcji i jest to dźwięk wiolonczeli, który umieszczam nawet w swoich produkcjach bardziej popowych, czy elektronicznych, które w najbliższych miesiącach także ujrzą światło dzienne.

 

MM: No właśnie – czasem ta wiolonczela jest tu na pierwszym planie, a czasem obok, a nawet w tle.

 

MB: Nie ukrywam, że gdzieniegdzie jest ona użyta w taki sposób, aby tylko nieliczni wiedzieli, że to właśnie wiolonczela. Czasem udaje gitarę, czasem perkusję, a najbardziej lubię nakładać na siebie brzmienia kilkunastu wiolonczel i tworzyć taki ambientowy pejzaż, który przy odpowiedniej preparacji jest bardzo nie oczywiście brzmiący i wprawiający w wyjątkowy stan. W piosenkach popowych dodaje to zawsze unikalności i poczucia organiczności.

 

zdj. Grażyna Gudejko

 

MM: Wiolonczela najczęściej ustępuje tu… fortepianowi.

 

MB: Muszę przyznać, że na fortepianie gram jeszcze dłużej, niż na wiolonczeli, bo od 4 roku życia. Jednak na tym instrumencie granie z nut nigdy nie wychodziło mi zbyt dobrze i zawsze używałem go do tworzenia oraz grania ulubionych utworów, czy piosenek ze słuchu. Jest to mój drugi po wiolonczeli ulubiony instrument, na którym gram. Trzecia jest gitara, na którą jeszcze przyjdzie czas w mojej twórczości.

 

MM: A skąd te wschodnie i momentami wręcz plemienne elementy w niektórych utworach?

 

MB: Faktycznie elementy tego gatunku chciałem umieścić w utworze „Ellalem” z prostego powodu. Jak byłem mały, oglądałem serial „Tajemnice Sahary” z muzyką Ennio Morricone, gdzie moja ulubiona postać właśnie tak się nazywała. Utwór ma opisywać pustynię i charakter nieustraszonego dowódcy piratów pustynnych, który w trakcie serialu przechodzi przemianę i staje się wiernym przyjacielem głównego bohatera. Kolejny utwór, który nawiązuje nieco do skali harmonicznej w brzmieniu arabskim, to „Gore Bar”. Jest to utwór, który dedykuje Borgorowi – dość nietypowemu producentowi, który tworzy muzykę z gatunku Gorestep. Paradoksalnie to dzięki niemu zainstalowałem na komputerze Abletona i zacząłem tworzyć muzę.

 

MM: Mówisz, że używasz wiolonczeli na tej płycie na różne sposoby. Odnoszę wrażenie, że uczyniłeś tu z niego w dużej mierze instrument rytmiczny.

 

MB: To prawda! Zawsze chciałem umieć grać na wiolonczeli w taki sposób, żeby mogła być każdym instrumentem w zespole. Największą inspiracją w tym kierunku był dla mnie australijski gitarzysta Tommy Emmanuel. Później odkryłem legendarnego wiolonczelistę o imieniu Rushad Eggleston, który w rytmicznym graniu na wiolonczeli jest moim największym idolem.

 

MM: Na płycie są śladowe ilości wokali. A może to tylko sample?

 

MB: Wokale występują w kilku utworach i są wszystkie nagrane przez moich znajomych oraz przeze mnie. W utworze „Gore Bar” na samym początku śpiewa 12 moich znajomych, a głos solowy w utworze „Stopp”, to wspaniała Dorota Sacewicz, znana pod pseudonimem Mademoiselle Dorota, której miałem przyjemność produkować pierwszą płytę „pensees nocturnes”

 

 

MM: Te utwory stanowią też narzędzie do retrospekcji uczuć. Rozumiem, że słowa były tu raczej zbędne?

 

MB: Dokładnie. W albumie „Multiverse” chciałem, aby całość była jak najszersza, jeśli chodzi o interpretacje. Dlatego zdecydowałem, że skupię się tylko na muzyce instrumentalnej. W ten sposób każdy wyciągnie z utworów to, co dla niego najważniejsze w danym momencie życia. Nie ukrywam, że teksty też zdarza mi się pisać i na pewno w najbliższym czasie wyjdzie kilka piosenek, które współtworzyłem z wybitnymi artystami. „Multiverse” to dopiero początek i dołożę wszelkich starań, aby dalej zaskakiwać.

 

MM: Kolejna płyta będzie zatem z utworami śpiewanymi?

 

MB: Na pewno mini album pod tytułem „Trylogia”, który ukaże się jeszcze w tym miesiącu. Współtworzę go razem z bardzo utalentowaną wokalistką i songwriterką – Sasi. A jeśli chodzi o mój kolejny solowy album, to jeszcze nie podjąłem tej decyzji. Z pewnością będę wydawał single, które będą piosenkami współtworzonymi z rozmaitymi artystami. Taki jest plan i co najmniej 7 nowych piosenek jest już w fazie powstawania.

 

MM: A będzie można Cię usłyszeć na żywo z koncertami solowymi?

 

MB: Muszę przyznać, że jestem na etapie afirmacji, w której organizatorzy odzywają się do mnie sami (śmiech). Dlatego też aktywnie udzielam się na wszystkich platformach SM, co już powoli zaczyna mieć pozytywne skutki w postaci coraz szerszego grona odbiorców i fanów mojej twórczości.

 

 

Rozmawiał Maciej Majewski

 


 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz