IKS

Big Cyc – „Manifesto” [Recenzja]

big-cyc-manifesto-recenzja

Dzisiaj wejdę w buty tych, którzy na imprezach zaciekle bronią zdania „kiedyś muzyka była lepsza”, „współczesne zespoły to już nie to samo”, „artyści w latach 90 to było prawdziwe arcydzieło”. Jeśli mowa więc o klasyce, trochę znienacka otrzymaliśmy kolejny krążek kultowego już polskiego zespołu „Big Cyc”. Grupy, która można powiedzieć, przeżywa obecnie drugą młodość.

Niewiele ponad pięć miesięcy temu ukazał się ich album „Wolność słowa na kartonie”, który spotkał się z bardzo ciepłym odbiorem fanów. I nie wiem czy to sukces poprzedniego krążka, czy ogromny przypływ weny przyczynił się do tak błyskawicznego stworzenia nowej płyty, ale sam Krzysztof Skiba jakiś czas temu stwierdził, że „Big Cyc ma ostatnio tempo rakiety Elona Muska”. Tak oto w ekspresowym tempie dostaliśmy kolejny album jednego, z bardziej prowokacyjno-komediowych zespołów naszego kraju o tytule ” Manifesto”.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Album składa się z trzynastu utworów, z których każdy – jak twierdzą muzycy – zachęca, by cieszyć się życiem. W rzeczywistości jednak płyta ma też bardzo społeczno-socjologiczny wydźwięk, który wielu słuchaczy (pomimo swojego komediowego brzmienia) może skłaniać do refleksji.

Posłuchajmy, chociażby kawałka „Polska podzielona”, gdzie jak sama nazwa wskazuje, został przedstawiony nasz kraj od strony podziałów, kłótni i stereotypów. „Czarne jest białe” to z kolei utwór mocno nawiązujący do propagandy i codziennego przeinaczania rzeczywistości. W mojej opinii wisienką na torcie jest jednak „Wszystko będzie Ok”, który wprost wyśmiewa politykę strachu i namawia do pozytywnego myślenia nawet w tych szalonych czasach.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Oczywiście zespół nie byłby sobą, gdyby też nie wstawił bardziej satyrycznych treści, muzycznie o skoczniejszym brzmieniu. „Będzie dym” to jeden z moich tekstowych faworytów, bo pomimo swojej mocno brzmiącej nazwy, opowiada po prostu o… robieniu grilla. A że wchodzimy w sezon tego typu aktywności, to podejrzewam, że przy niejednym palenisku wybrzmi ten kawałek.

Big Cyc po raz kolejny udowadnia, że umie fenomenalnie poruszać się w tematyce naszych krajowych sporów, problemów, a często też społecznego tabu z jednak mocnym mrugnięciem okiem. Słuchając „Manifesto”, można odnieść wrażenie, że każdy element został dobrany bardzo starannie. Ilość sarkazmu, ciężkich tematów, rockowego brzmienia oraz ogólnie „dobrej zabawy” – wszystkie te aspekty zostały odpowiednio wyważone. Nie ma na tym albumie elementu, odnośnie  do którego mogłabym stwierdzić, że jest go „za dużo”, bądź „za mało”. Wszystkiego jest w sam raz w bigcycowej skali społecznego komentarzu.

 

 

Podsumowując: rzadko się zdarza, że zespół, pomimo tak długiego stażu na rynku, nadal zachowuje wysoki poziom (bo przypomnijmy, że dużego cyca mogliśmy usłyszeć już w 1988 roku). Piosenki są zrobione z dużą rozwagą i różnorodnością, przez co słuchanie albumu zwyczajnie się nie nudzi. Twierdzę, że nawet jak ktoś nie jest fanem rocka, a szczególnie punk-rockowej estetyki, to jednak znajdzie tutaj coś dla siebie. Wystarczy odrobinę dystansu, a piosenki te na pewno będą w stanie rozkręcić nie jedną imprezę… szczególnie przy grillu i chmielowym napoju.

 

Ocena 4,5/6

Agnieszka Błońska

 

 


ZAPISZ SIĘ DO  NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA:  sztukmixnewsletter@gmail.com

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Zorro

    Co to za recenzja, w której nie pada kto jest autorem tekstów i kompozytorem?

Dodaj komentarz