IKS

Armia – „Wojna i Pokój” [Recenzja]

Na nowy studyjny krążek Armii przyszło słuchaczom trochę poczekać. W październiku tego roku minie bowiem 10 lat od premiery albumu „Toń”. Przez ten czas naprawdę wiele zdążyło się zmienić w Polsce i na świecie, na niemal każdej płaszczyźnie. Jednak na „Wojnie i pokoju”, jedenastej już propozycji zespołu na czele, którego stoi Tomasz Budzyński, nie zmieniło się za dużo i dobrze. Armia nadal wymyka się wszystkim utartym schematom i nie zbacza z obranej przez lata ścieżki.

Nie trzeba w Polsce przedstawiać szerzej Armii i jej znaków charakterystycznych. Te, właściwie przez niemal czterdzieści lat kariery muzycznej, ulegały jedynie nieznacznym modyfikacjom. To nieszablonowa i tajemnicza muzyka sięgająca po mnogie gatunki muzyczne – od punkowych po agresywne metalowe brzmienia. Sprzyjał temu fakt, że muzycy zaangażowani w zespół wcześniej występowali w formacjach takich jak: Izrael, Kultura czy kultowa Siekiera. To jednak rzeczy, które wieloletnim fanom Armii przybliżać nie trzeba.

 

Po albumie „Toń” w obozie grupy nastąpiła cisza wydawnicza. W międzyczasie doszło do kluczowej – z punktu widzenia współczesnego wcielenia Armii – zmiany. Rafała Gieca na gitarze zastąpił Stanisław Budzyński, syn Tomasza. Przez ostatnie kilka lat zdążył on zakorzenić się w formacji, a na „Wojnie i pokoju” znalazło się dużo materiału, który sam dostarczył. I znakomicie dopasował go do wspomnianej we wcześniejszym akapicie stylistyki. Czapki z głów, bo brzmi jak stary wyjadacz, a przyznać trzeba, że poprzedników w zespole miał równie zacnych.

 

fot. FB Armii

 

„Wojna i pokój” to w mojej opinii najlepszy album Armii od „Der Prozess”. Czuć tutaj echa stonerowego, jak i metalowego grania podszytego progowymi i grunge’owymi inklinacjami. Słowem – jest różnorodnie. I choć tytuł, jak wspomina sam Tomasz Budzyński, odnosi się do walki dobra ze złem wewnątrz człowieka każdego dnia, to nie sposób nie przenieść go też do obecnej sytuacji geopolitycznej na świecie. „Wojna i pokój” to album, który jest zarówno mroczny i zdominowany przez to mityczne zło, jednak w nawiązaniu do tytułu płyty znajdują się też przedstawiciele jasnej strony mocy.

Otwierające „Wołanie” to właściwie zachęta podmiotu lirycznego, który zdaje się być niebiańskim wysłannikiem do tego, by w chwilach mrocznych i ciemnych nie wahać się i skierować swój wzrok i wołanie ku górze. Zresztą ciąg dalszy otrzymujemy w refrenie „Niebo nad niebem”, gdzie Budzyński śpiewa, że „Człowiek nie jest sam”. Znakomicie wypada również utrzymany trochę w stylistyce Rage Against the Machine „Obcy w domu”. Zaczynająca się nawiązaniem do znakomitego dramatu Sartre’a „Przy drzwiach zamkniętych” to natomiast kompozycja w warstwie lirycznej próbująca odpowiedzieć, kto tak naprawdę jest tym innym, który tworzy piekło.

 

 

Warstwa liryczna całego albumu, uzupełniona doskonałą muzyką, to właściwie perełka, jeśli chodzi o przesłanie i za to chylę czoła przed Tomaszem Budzyńskim, którego teksty zawsze do mnie przemawiały i zmuszały do refleksji. To jednak dopiero przy tym albumie potrafiłem siadać i notować poszczególne frazy, a następnie zastanawiałem się nad tym, co chciał przekazać on słuchaczowi. I pomimo wspomnianego mroku, ja odbieram ten album jako światło nadziei.

 

Dekada minęła od albumu „Toń”, a Armia wróciła w znakomitej formie. Tomasz Budzyński udowodnił, że pomimo dekad obecności na scenie muzycznej, nadal tworzy teksty, które skłaniają do refleksji, które wywołują wielkie i czasem skrajne emocje. Do tego jego nieustanny rozwój jako wokalisty jest prawdziwie imponujący. „Wojna i pokój” to bez wątpienia jedna z najlepszych płyt Armii, która rezonuje na długo po ostatnich dźwiękach „Wiatru w drzewach”. Wracam do niej i ciągle odkrywam w niej coś nowego. I tego życzę wszystkim słuchaczom.

 

Ocena: 5/6

Szymon Pęczalski

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Popart

    Może wymienisz może skład zespołu ?!!!

Dodaj komentarz