IKS

Angrrsth – „Złudnia” [Recenzja] wyd. Godz ov War Productions

Angrrsth-recenzja

Śledzę dokonania tego toruńskiego kwartetu od 2018 roku i wydania ich debiutanckiej EPki „Znikąd”, będącej idealną fuzją tego, co można by nazwać „prawdziwym” black metalem z dużą dozą nowoczesności i post-blackowej chwytliwości. Mroczne i duszne utwory opatrzone były niecodziennym, urokliwym, a zarazem przerażającym wokalem Hermanna (Robert Rupies). Jego niezwykle szczere i przenikliwe partie potrafiły penetrować uszy i duszę słuchacza. Pełnogrający debiut „Donikąd” z 2021 roku jeszcze spotęgował to wrażenie i umocnił moją pozycję oddanego fana, głównie dzięki wiernej kontynuacji oraz udoskonalaniu przez grupę wcześniej obranej muzycznej drogi. Zdradzę wam nawet więcej – gdy usłyszałem Angrrsth na żywo po raz pierwszy w krośnieńskim Rock Klub Iron w ubiegłym roku, odleciałem totalnie w ich pełen melancholii i goryczy świat, który wciągnął mnie bez pamięci niczym czarna dziura.

Najnowsze dzieło, o enigmatycznym tytule „Złudnia” (jest to coś, co jest pozorne, nieprawdziwe, wprowadzające w błąd lub będące wytworem wyobraźni), podobnie jak poprzednie pozycje w dyskografii, zostało wydane przez Grega z wytwórni Godz ov War Productions 10 października 2025 roku. Na przekór tytułowi zawarte na albumie kompozycje są najlepszym owocem pracy tych muzyków, i to wcale nie „złudnie”. Ukazują trud, poświęcenie oraz pasję do tworzonej na przestrzeni lat muzyki. Efektem jest album zbudowany na głębokich emocjach, skonstruowany i przemyślany w każdym najmniejszym calu. Wykonany z precyzją oraz godnym podziwu warsztatem. Muzyka na płycie nie należy do tych łatwych w odbiorze, atmosfera jest gęsta i czasami przeraźliwie duszna, sprawiająca wrażenie przebywania w ciasnym, gorącym i ciemnym pomieszczeniu razem z zespołem.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Tempo jest przeważnie szybkie i agresywne, ale nie pozbawione chwytliwych patentów i gitarowych riffów świdrujących podświadomość. Jeńców z pewnością nie bierze Jakub Wieczerzycki, czyli perkusista Angrrsth, który swoją dynamiką oraz tempem napędza tę machinę, nie dając zbyt wiele czasu na wytchnienie. XII (Bartłomiej Sielski) jest drugim ogniwem tej galopującej sekcji rytmicznej, doskonale uzupełnia brzmienie, dodając dźwiękom głębi. Nie mogę również nie pochylić się nad gitarowymi podbojami Grischa (Radosław Irla), którego motywy prowadzące i kompozycje są równie charakterystyczne jak wokale. Trudno przejść obojętnie obok charakterystycznych riffów z utworu „Kolejna pętla” czy tytułowego numeru „Złudnia” – to esencja brzmienia Angrrsth.

 

 

Teksty niezmiennie dotykają naszej ludzkiej egzystencji – błędów, trudów, kruchości, słabości i szarej rzeczywistości, dotyczących każdego z nas. Ubrane są w swoistą poetyckość, a przekazywane w sposób uderzający i bezpardonowy. Jest to muzyka z niezwykłą atmosferą, album praktycznie doskonały pod każdym względem. Fanów przekonywać raczej nie trzeba, bo otrzymali po stokroć to, co już w tej grupie pokochali. Nieznających jeszcze Angrrsth zapraszam na zawartą w 7 utworach, zamykającą się w około 40 minutach podróż, której, moim zdaniem, nie zapomnicie.

 

Gwarantuję, że gdy poświęcicie się odsłuchowi w pełni, z otwartym umysłem, odrzucając wszelkiego rodzaju rozpraszacze – będzie to seans, który pozostawi po sobie ślady. Dla mnie to jeden z albumów roku, a wam gorąco polecam posłuchać i przekonać się samemu. Uważajcie, ta muzyka zostawia blizny…

 

 

Kamil Tyski (Muzyczne retrospekcje)

 

 

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek. 

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz