Przyznam szczerze, że moją przygodę z Alter Bridge skończyłem na „Fortress”. Ominęły mnie albumy „The Last Hero” i „Walk the Sky” i musiałem je sobie na szybko uzupełnić, aby mieć więcej punktów odniesienia do studium nad nanowszym albumem „Pawns & Kings” .
W muzyce kwartetu z Orlando zawsze najbardziej fascynowała mnie ta niskotonowa moc i mięsistość gitar Marka Tremontiego. Wydaje mi się, że to właśnie to brzmienie najbardziej (oprócz głosu Mylesa Kennedy’ego oczywiście) odróżnia stylistycznie Alter Bridge od Creed, w skład którego wchodzą wszyscy instrumentaliści i w przypadku którego produkcja poszczególnych albumów jest wyraźnie spłycona. Nie inaczej jest w przypadku „Pawns & Kings”. Tu już od początku jest majestatycznie, bo w otwierającym całość „This is War” od pierwszych nut riffom Tremontiego towarzyszy orkiestracja. Gdy dołącza Myles, obraz się dopełnia. Tak samo jak w przypadku Creed, albumy Kennedy’ego, które nagrał ze Slashem są dużo bardziej skondensowane produkcyjnie, poza tym legendarny wioślarz Guns N’ Roses porusza się w zupełnie innych rejonach gitarowego kosmosu niż Tremonti, dzięki czemu muzyka wypuszczana pod każdym z tych szyldów różni się od siebie znacznie, a nie tylko trochę lub wcale, jak to bywa w przypadku wielu znanych zespołowych „rodzin”, które nakładają się pod względem konfiguracji personalnej.
Dalsza część recenzji pod teledyskiem
„Dead Among the Living”, a szczególnie jego główny riff brzmi z braku lepszego określenia jak Black Sabbath nowej generacji. Jest niepokojąco, są charakterystyczne trytony, a przy tym jest nowocześnie i to właśnie w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu. W dalszej części utworu muzycy płynnie przechodzą w rejony durowe, ale przecież Sabbs także włączali do swojego mrocznego świata różne pozytywne, nawet akustyczne elementy.
Czadu też tutaj nie brakuje. Pan Tremonti lubi sobie raz za razem dziarsko pokostkować, chociaż nie ma tutaj w zasadzie ani jednego utworu, który trzymałby się jednego, określonego wątku. Poza „Holiday” muzycy nie schodzą poniżej standardu czterech minut trwania utworu (choć moim zdaniem, to właśnie w tej najkrótszej na albumie kompozycji dzieje się najwięcej – Scott Phillips intonuje fajne synkopy, a następnie tobi charakterystyczną dla siebie „mgiełkę” crashy, do których Tremonti dokłada kolejne świetne riffy), a ich progresja jest dużo bardziej przystępna dla metalowych ortodoksów, którzy nie przepadają np. za Dream Theater.
Alter Bridge od lat podąża utartą ścieżką, trzyma się konsekwentnie stylistyki obranej już na debiutanckim „One Day Remains”, poszczególni muzycy dają ujście swoim innym muzycznym fascynacjom w odrębnych zespołach i projektach i tak to właśnie wszystko powinno funkcjonować. Jak jest porządek, to zawsze wychodzą dobre albumy. Takim właśnie dobrym albumem jest „Pawns & Kings”. Nie jest ani wybitny, ani odkrywczy, ale jest mocny, nie ma na nim przesadnych eksperymentów, o jakości wykonania nawet nie muszę wspominać, bo Ci Panowie już z niejednego muzycznego pleca chleb jedli.
Ocena (w skali od 1 do 6) 5 gitar
🎸🎸🎸🎸🎸
Patryk Pawelec
Lista utworów:
1.This Is War
2.Dead Among The Living
3.Silver Tongue
4.Sin After Sin
5.Stay
6.Holiday
7.Fable Of The Silent Son
8.Season Of Promise
9.Last Man Standing
10.Pawns & Kings
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1
Ten post ma jeden komentarz
Bardzo dobra płyta. Polecam.