IKS

Karolina Bruchnicka (aktorka) [Rozmowa]

Karolina Bruchnicka to aktorka młodego pokolenia, którą widzowie pokochali m.in. za rolę Kasi „Synka” Major w serialu „Minuta ciszy” – emitowanym na platformie Canal+. W rozmowie ze mną opowiada m.in o drugim sezonie tego serialu, dlaczego aktorstwo pozwala jej przeżywać kilka żyć naraz, jak radzi sobie z niepewnością zawodu, czego nauczyła ją praca nad tematami śmierci i wrażliwości, a także dlaczego bliższe jest jej europejskie kino niż hollywoodzkie produkcje. Zapraszam do lektury tego bardzo interesującego wywiadu.

 

Mariusz Jagiełło: Cześć, Karolina. Fajnie, że możemy porozmawiać. Pierwsze pytanie będzie rozgrzewkowe. Zajmowałaś się modelingiem, dużo podróżowałaś, miałaś też zajawki związane ze sportem i jogą. Obecnie jest aktorstwo. Czy Ty w swoim życiu chcesz spróbować wszystkiego?

 

 

Karolina Bruchnicka: (śmiech) W stu procentach się z tym zgadzam i uważam, że właśnie dlatego wybrałam aktorstwo jako zawód. Ono daje możliwość, by przeżyć kilka żyć równocześnie, spotkać się z różnymi profesjami i ludźmi, z którymi w prawdziwym życiu nie miałabym okazji się zetknąć. To fascynujące i zarazem rozwijające.

 

 

Mariusz Jagiełło: Rozumiem, że aktorstwo stawiasz obecnie na pierwszym miejscu?

 

 

Karolina Bruchnicka: Zawsze tak było. Ale też z tyłu głowy mam coś takiego, że nie chciałabym nigdy ograniczać się do robienia jednej rzeczy. Po prostu szybko się nudzę, więc ciągle szukam różnych, nowych możliwości. Z drugiej strony – przyczyna jest też czysto praktyczna. To bardzo niepewny zawód. Czasem słyszę: „A kiedy znajdziesz sobie ten prawdziwy zawód?” (śmiech).

 

zdj. Marta Miklińska

 

 

Mariusz Jagiełło: No właśnie, to coś, z czym aktorzy spotykają się często. To faktycznie bardzo niewdzięczny zawód – możesz przez kilka miesięcy mieć sporo propozycji, a potem nagle telefon milczy. Masz jakiś plan B na siebie?

 

 

Karolina Bruchnicka: Mam dużo planów B. A nawet C, D i E (śmiech). I faktycznie zdarzają się takie ciężkie chwile, kiedy ten telefon przez dłuższy czas milczy. Ale zwykle to się przeplata z okresem, kiedy dzieje się za dużo. W moim idealnym świecie wszystko działo by się regularnie i w umiarkowanym tempie, ale wiemy, jak wygląda rzeczywistość. Dlatego sport jest dla mnie bardzo ważny – pomaga mi regulować nadmiar emocji i sobie z nimi radzić.

 

Mariusz Jagiełło: Ty chyba póki co nie narzekasz na propozycje filmowe, a grasz obecnie w teatrze?

 

 

Karolina Bruchnicka: W teatrze grałam. Był moment, kiedy dostałam dużo propozycji pozateatralnych i musiałam podjąć decyzję, by skupić się na jednej rzeczy i zrobić ją dobrze. To było trudne, bo bardzo lubię teatr i bardzo za nim tęsknię. Chciałabym do niego wrócić. Ale w pewnym momencie musiałam wybrać między teatrem a innymi zobowiązaniami. Oczywiście – jak to w życiu bywa – później miałam kilka miesięcy wolnego. Życie jest przewrotne. Staram się więc mierzyć z tym, uczyć i nie zamykać na nowe rzeczy, które do mnie przychodzą.

 

 

Mariusz Jagiełło: Jesteś aktorką po szkole filmowo-teatralnej w Łodzi. Jak patrzysz na fakt, że w filmach, serialach czy teatrze coraz częściej grają osoby bez wykształcenia aktorskiego? Czy nie masz wrażenia, że zabierają Wam pracę?

 

 

Karolina Bruchnicka: Uważam, że każdy ma prawo pracować z kim chce. Jeżeli reżyser czy producent ma taką wizję – ma do tego pełne prawo. Nie czuję się z tym ani gorzej, ani lepiej. To dla mnie tacy sami partnerzy sceniczni jak aktorzy po szkole. Najważniejsze jest to, jaką energię wytwarzamy na planie, jak te postaci się ze sobą łączą lub nie, jakie mają relacje. Jeśli ktoś miał taki zamysł obsadowy, to zwykle wie, co robi – i nic mi do tego.

 

 

zdj. materiały promocyjne Canal+

 

 

Mariusz Jagiełło: Czy masz jakieś tematy tabu, których nie poruszasz i uważasz, że nawet nie należy z nich żartować ani o nich rozmawiać?

 

 

Karolina Bruchnicka: Mam takie tematy. Przede wszystkim dotyczą one sfery prywatnej. Chciałabym, żeby mówiono o mnie głównie przy okazji projektów, w których miałam przyjemność brać udział. Nie jestem typem osoby, która cieszyłaby się z tego, że jest znana dlatego, że jest znana. Nie wyznaję też zasady „nieważne, co mówią, byle mówili”. Bardzo pielęgnuję swoją przestrzeń pozazawodową – jest dla mnie równie ważna. Być może dlatego rzadko o niej mówię. Z drugiej strony, poprzez moje bohaterki mierzę się z różnymi tematami i staram się jak najwięcej doświadczać, by potem przekładać to na postacie. I działa to też w drugą stronę – grając w „Minucie ciszy” Synka, czyli Kasię, dużo nauczyłam się o sobie.

 

 

 

Mariusz Jagiełło: Właśnie wspomniałaś o serialu „Minuta ciszy”, który jest głównym powodem naszej rozmowy. Niedawno został emitowany na Canal+ ostatni odcinek drugiego sezonu. Nie da się ukryć, że jego ważnym tematem jest śmierć. Mam wrażenie, że dla Polaków to wciąż tabu. Czy uważasz, że umiemy oswajać temat śmierci?

 

 

Karolina Bruchnicka: Nie zamykałabym tego tylko do naszego kraju. Wydaje mi się, że niezależnie od miejsca czy środowiska – dla każdego to trudny temat. Kiedy więc pojawiła się dla mnie szansa zagrania w takim projekcie, pomyślałam, że to dobra okazja, by spróbować oswoić w sobie związane z nim lęki. I faktycznie – im częściej mierzyłam się ze śmiercią na planie, tym bardziej zaczęłam doceniać życie. Większość rzeczy, które na co dzień spędzają nam sen z powiek, w ogólnym rozrachunku nie jest istotna. Ten serial otworzył mi oczy na wiele rzeczy i nauczył mnie sporo o sobie.

 

 

Mariusz Jagiełło: Mam wrażenie, że drugi sezon „Minuty ciszy” jest mniej skupiony na rywalizacji głównych bohaterów, a bardziej na emocjach i godzeniu się ze śmiercią.

 

 

Karolina Bruchnicka: Dla mnie drugi sezon jest przede wszystkim o bohaterach i ich emocjach. Mamy możliwość lepiej ich poznać. Z perspektywy mojej postaci miałam poczucie, że ta dziewczyna dopiero teraz, po dwudziestu kilku latach życia, zatrzymuje się i zastanawia, gdzie jest, kim właściwie jest i jaki ma bagaż doświadczeń. Nie mogłam już być tylko Synkiem – tą silną dziewczyną, która przeklnie, uderzy i zawsze sobie poradzi. Teraz stała się bardziej szczera wobec siebie. Jeśli ma słabości – a ma ich sporo – potrafi o nich mówić lub chociaż zdać sobie z nich sprawę. To było trudniejsze do zagrania, bo aktorsko łatwiej jest grać rzeczy zewnętrzne. Kiedy odkryła w sobie tę wrażliwość, pojawiło się więcej kolorów, a dla mnie – czysto po ludzku – to było niesamowite doświadczenie.

 

 

zdj. materiały promocyjne Canal+

 

 

Mariusz Jagiełło: Dla mnie jednym z najważniejszych wątków „Minuty ciszy” był pochówek zwierząt. Obecnie mieszkasz w Warszawie, ale pochodzisz z Wałbrzycha, czyli miejsca gdzie raczej nie jest to jeszcze bardzo typowa praktyka – a jaki Ty masz stosunek do tej kwestii?

 

 

Karolina Bruchnicka: Od dziecka miałam psy i każdy z nich był członkiem rodziny. Dwa już odeszły. Pamiętam, że z tatą mieliśmy duży problem, bo nie wiedzieliśmy, że istnieją zakłady, które chowają zwierzęta. W Wałbrzychu chyba wciąż ich nie ma. Urządziliśmy więc taki nasz wewnętrzny pogrzeb – pod drzewem. Myślę, że wiele osób ma podobne doświadczenia. Usług pogrzebowych dla zwierząt jest wciąż mało, a świadomość w tym temacie – niewielka.

 

 

Mariusz Jagiełło: Wracając do postaci Synka. Czy uważasz, że wszystkie decyzje, które podejmowała Twoja bohaterka, były słuszne?

 

 

Karolina Bruchnicka: Oczywiście, że nie. Ale najważniejsze było to, że podejmowała je w zgodzie ze sobą. I to właśnie najbardziej w niej podziwiam. To jedna z najsilniejszych bohaterek, jakie grałam. Uczy mnie szczerości wobec własnych słabości i tego, by nie bać się pielęgnować swojej wrażliwej strony.

 

 

Mariusz Jagiełło: A Ty masz dużo wspólnych cech z Kasią Major?

 

 

Karolina Bruchnicka: Tak, całkiem sporo. Może nie przeklinam tyle co Synek , ale bywam ironiczna i też mam tendencję do mówienia: „wszystko jest w porządku, dam sobie radę”. Buduję wokół siebie skorupkę, wizerunek osoby, którą mało co rusza – choć wewnętrznie rusza mnie wiele. To bardzo podobne do postawy Synka. I dzięki temu, że ona tę skorupę powoli z siebie zrzuca, ja też mogłam to zrobić w życiu prywatnym. Fajne jest to, że te światy mogą się przenikać – to inspirujące i, powiedziałabym, edukacyjne.

 

 

zdj. materiały promocyjne Canal+

 

 

Mariusz Jagiełło: Wspomniałaś o edukacji. W serialu grasz z naprawdę wybitnymi aktorami – Robertem Więckiewiczem, Aleksandrą Konieczną, Aleksandrą Popławską… Czy czujesz tremę, gdy z nimi współpracujesz?

 

 

Karolina Bruchnicka: Największą tremę miałam wtedy, gdy po castingu do pierwszego sezonu dowiedziałam się, z kim będę grała. To był punkt kulminacyjny stresu, ale bardzo szybko to ze mnie zeszło – przede wszystkim dzięki nim. Od początku traktowali mnie po partnersku, co było dla mnie niezwykle ważne. Spotykaliśmy się w pracy jak równy z równym. Oczywiście, dostawałam cenne wskazówki, ale to była twórcza współpraca, w którą wszyscy byli zaangażowani – nie tylko aktorzy. Uważam, że wybitny był cały zespół, wszystkie piony. Dzięki temu wszystko się tak dobrze łączyło i równoważyło. To wielka przyjemność i wyróżnienie móc obserwować tak wspaniałych ludzi w procesie twórczym i się od nich uczyć.

 

 

Mariusz Jagiełło: Zawód aktora to ciągła niepewność, ale też wiele ciekawych i zaskakujących propozycji.

 

 

Karolina Bruchnicka: Faktycznie lubię, jak życie mnie zaskakuje. Na przykład granie współwłaścicielki zakładu pogrzebowego (śmiech). Nie było tego na moim aktorskim bingo, ale to jedna z ważniejszych przygód w życiu. Właśnie w taki sposób chciałabym być zaskakiwana – by móc mierzyć się ze światami, o których wcześniej bym nie pomyślała.

 

 

Mariusz Jagiełło: Masz szczęście do ciekawych ról. Zagrałaś też w pierwszej polskiej produkcji superbohaterskiej – „Supersiostry”.

 

 

Karolina Bruchnicka: Tak, i to jest dla mnie najciekawsze oraz najbardziej rozwijające. Jeśli miałabym wybór, to zawsze chciałabym grać nowe rzeczy, próbować nowych gatunków i kreować postacie inne niż ja. Nawet jeśli miałabym się na tym sparzyć – wolę próbować, niż iść po linii najmniejszego oporu i robić tylko to, co znam.

 

 

zdj. Marta Miklińska

 

 

Mariusz Jagiełło: Wyobrażasz sobie karierę w Hollywood?

 

 

Karolina Bruchnicka: W Hollywood – nie. Moim marzeniem jest praca za granicą, ale nie tam. Po pierwsze, to bardzo trudny rynek. Po drugie, bardziej przyciąga mnie kino europejskie i azjatyckie.

 

 

Mariusz Jagiełło: Czyli nie wykluczasz kariery międzynarodowej?

 

 

Karolina Bruchnicka: Nie. Zdarzają się międzynarodowe castingi – głównie na rynek europejski – i właśnie w tym kierunku celuję. Bardzo lubię podróżować, ale nie po to, by odpoczywać, tylko by odkrywać. Po każdej podróży wracam z nową energią i dystansem do życia. Byłam już na kilku warsztatach międzynarodowych – zawsze dawały mi bardzo dużo. Mogę się pochwalić, że zaproszono mnie właśnie jako reprezentantkę Polski do programu Black Nights Stars na festiwalu filmowym w Tallinie. Ma on na celu promocję młodych aktorów na rynkach zagranicznych. To duże wyróżnienie.

 

 

Mariusz Jagiełło: A jaki jest Twój Top 3 zagranicznych reżyserów, u których chciałabyś zagrać?

 

 

Karolina Bruchnicka: Na pewno Pedro Almodóvar. Drugi – Jim Jarmusch. Wong Kar- Wai i jego niesamowita subtelność opowiadania. Bardzo lubię też Xaviera Dolana. Jego wrażliwość jest mi bardzo bliska. W jego filmach cenię skupienie na tym, co między słowami. Lubię, gdy w kinie naprawdę widzę ludzi, albo mogę się z kimś utożsamić. Nie jest dla mnie ważne, jak duża jest produkcja czy jak imponujące efekty. Lubię filmy, o których mówi się, że „nic się w nich nie dzieje” – bo wtedy dzieje się najwięcej.

 

 

zdj. materiały promocyjne Canal+

 

 

Mariusz Jagiełło: Szczerość w filmach jest bardzo potrzebna.

 

 

Karolina Bruchnicka: Zdecydowanie. Przypomniałeś mi się scenę z filmu Dolana „Matthias i Maxime”, gdzie bohater jąka się i kaleczy angielski. To takie prawdziwe – czujesz, że to nie napisany monolog, tylko człowiek mierzący się ze swoimi słabościami. To właśnie takich momentów szukam w kinie – oglądając i grając.

 

 

Mariusz Jagiełło: Ostatnie pytanie. Czy odczuwasz już popularność?

 

 

Karolina Bruchnicka: Absolutnie nie. A gdy zdarzają się takie sytuacje, są zwykle bardzo miłe. Pamiętam, jak wracałam kiedyś pociągiem do Warszawy – podeszła do mnie dziewczyna z indeksem i poprosiła o podpis, bo właśnie dostała się do szkoły. To był chyba najciekawszy autograf w moim życiu (śmiech).

 

 

Mariusz Jagiełło: Karolino, bardzo dziękuję za rozmowę i życzę Ci wielu ciekawych projektów – i samych takich autografów. (śmiech)

 

 

Karolina Bruchnicka: Również bardzo dziękuję i pozdrawiam.

 

 

Rozmawiał Mariusz Jagiełło

 

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz

IKS

SztukMix - Strona poświęcona szeroko pojętej sztuce

© SztukMix 2020