IKS

AcidSitter – „Escape from Egoland” [Recenzja] Wyd. Interstellar Smoke Records

Acidsitter-strona

Polsko-japoński AcidSitter, który gra kwaśnego, psychodelicznego rocka oraz kwaśnego, psychodelicznego bluesa, po raz kolejny pokazuje jak bardzo rozumie tę muzykę. Ta pochodząca z Krakowa formacja, zdaje się stawać jednością z dźwiękami, jakimi raczy słuchacza. Wiedziałem też – z pełną świadomością – iż czekam na świetny album. Singiel zapowiadający album Doomscroller’s Blues dał mi naprawdę sporo frajdy, a nowe kompozycje na żywo niezwykle skutecznie wżarły mi się w mózg.

„Escape from Egoland” to album, który nie daje spokoju. Dzieje się tutaj bardzo dużo; zmiany są jedyną rzeczą stałą, a zespół odnajduje się we wszelkich odcieniach tego, co psychodeliczne. Odnoszę wrażenie, że każdy utwór jest zupełnie inny od poprzedniego. Same utwory są zresztą dalekie od jakichkolwiek oczywistości – poruszają się na wielu płaszczyznach i korzystają z dobrodziejstwa najróżniejszych gatunków, gdzie spoiwem jest psychodela. Daje się tutaj też wyczuć niezwykle dużą dawkę dobrej zabawy, a kiedy muzycy mają frajdę z tego, co grają, to jest to więcej niż połowa sukcesu.

 

zdj. Mateusz Ługowski

 

Brzmienie jest niezwykle soczyste. Album został nagrany w starym, analogowym stylu, na taśmie, a produkcja Macieja Cieślaka i mastering wykonany przez Piotra Rychlca osadzają AcidSitter w klimacie vintage nie tylko dzięki kompozycjom i zamiłowaniu do kwaśnego grania, lecz także poprzez sam dźwięk. Niektóre utwory na albumie zdają się brzmieć niczym zapomniane numery z przełomu lat 60. i 70., które ktoś odkopał, zremasterował i wydał.

To, co najmocniej zwraca moją uwagę na albumie, to niezwykłe zamiłowanie do tripujących dźwięków, połamanych riffów oraz ciężaru przeplatanego z łagodnością — wszystko to podane w klimatach kojarzących mi się właśnie z przełomem lat 60. i 70. Już pierwsze dźwięki Eulesis Dream zabierają słuchacza w kompletnie inne przestrzenie. Nie sposób mówić tu o jednej przestrzeni: zespół wprawnie żongluje przestrzenią, psychodelą, nieco bardziej funky beatami oraz odrobiną gruzu. Utwór niezwykle pobudza wyobraźnię.

 

AcidSitter & Maciek Cieślak/ zdj. materiały promocyjne

 

Wspomniany wcześniej Doomscroller’s Blues to niezwykły revival hipisowskiego grania – chociaż nie jestem do końca przekonany, że ono kiedykolwiek umarło, by trzeba było je przywracać. Grzechotki i melodie pełne słońca sprawiają, że aż czuć w uszach i na skórze plażę oraz zachód słońca. Intrygująco kontrastuje to z raczej ponurym tekstem utworu. Killegos Attack! to z kolei niezwykle żwawy, przepełniony pobudzającymi wyobraźnię dźwiękami psychodeliczny banger, w którym bas huczy aż miło, a szaleńcze melodie potrafią wyprostować niejedną fałdę na mózgu. Nogi same przy tym chodzą.

Your Eyes Were Orange Like The Sky stawia na kontrasty: z jednej strony minimalizm – bo jak wiadomo, często mniej znaczy więcej – z drugiej natomiast stopniowe zagęszczanie klimatu do stonerowego bluesa, a na dokładkę totalne odpięcie psychodelicznych wrotek. Jeden utwór, a tyle dobroci. OmeN to niezwykle szaleńczy i intensywny rajd w kierunku ciężkiego, psychodelicznego grania, zahaczającego momentami o bardziej stoner-metalowe klimaty. Nie zabraknie tu też dźwiękowego hipnotyzmu. Psychopomp to solidna dawka połamanych dźwięków, orientalnych skal oraz gruzu i ekstazy. Wspaniale klepie i buja bez żadnej litości. Utwór ma urok spirali, w którą wkręca się coraz bardziej i bardziej – niczym pompa wtłaczająca psychodelik bezpośrednio do mózgu.

 

 

Seven Is My Lucky Number to niezwykle przebojowa porcja surf rocka, przy której aż chce się pogonić wielkie fale lub po prostu potańczyć na plaży. Touched ma w sobie urok powieści drogi i sporo dźwięków kojarzących się z amerykańskim Południem, jednak są one mocno przeplecione różnymi dźwiękowymi wygibasami. Wieńczący album Look At The Sun jest jego kwintesencją – pokazuje, jak można połączyć zupełnie odmienne motywy w zgrabny, psychodeliczny i pełen słońca utwór.

 

Jeśli macie chęć zapuścić się w inne wymiary, odpalcie tę płytę czym prędzej. Gwarantowany psychodeliczny trans od początku do końca, przepleciony najróżniejszymi smaczkami. Będę nadal z wielkim zainteresowaniem śledził karierę tych młodych mistrzów z AcidSitter, racząc się Escape From Egoland oraz Make Acid Great Again.

 

 

Marek Oleksy ( Gruz Culture Propaganda )

 

 

 

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych i cyfrowych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek.

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz