IKS

Moonstone – „Age of Mycology” [Recenzja] wyd. Interstellar Smoke Records

moonstone-recenzja

Pamiętam doskonale, gdy Moonstone dopiero rozpoczynali swoją przygodę jako zespół i promowali debiutancki album – pełen ciężaru oraz tajemniczych oparów – który wżarł mi się w mózg. Pamiętam czas, gdy wydali Epkę „1904”, zachowując niezwykłą harmonię pomiędzy gruzem a mistycyzmem – dźwiękową magię, która wyjątkowo mocno rezonuje z moją duszą. Pamiętam też moment, gdy światło dzienne ujrzała poprzednia płyta „Growth” i jak bardzo poruszyło mnie to, że w ciężkie, wolne granie udało się wpleść tyle przestrzeni. Jestem mentalnie z tym zespołem od jego narodzin, a każda ich płyta to dla mnie pozycja obowiązkowa, która na stałe wpisuje się w kanon gruzu. Formacja zawsze miała pomysł na siebie i konsekwentnie go realizowała, mieszając doom, stoner oraz inne wpływy. Teraz z kolei nadeszła nowa epoka – Era Mykologii.

Mykologia to, jak zapewne wiecie, nauka o grzybach. Grzyby i roślinność od zawsze były istotnymi motywami w estetyce i tekstach zespołu. Jednak świeżutkie „Age of Mycology” nie jest po prostu kolejnym albumem w dyskografii młodych poszukiwaczy riffu – to dzieło pełne tajemnic i zupełnie nowego podejścia do gruzu, niż Moonstone proponowało dotychczas. Nigdy nie wiesz, czego się spodziewać. Brzmienie albumu jest niezwykle… tajemnicze. Odnoszę wrażenie, że nieważne, który dźwięk akurat wprawia w drżenie biurko, każdy ma w sobie coś, co sprawia, że zdaje się pochodzić spoza tego świata. W połączeniu z hipnotycznymi kompozycjami, w których gruzowy nokaut przenika się z transcendentnymi motywami i psychodelą, całość staje się bardziej przeżyciem niż zwykłym słuchaniem płyty.

 

zdj. Kuba Kazanowski

 

 

Otwierający album „A New Dawn” zabiera nas w konkretny grzybowy trip. Perkusja wybija niemal taneczny beat, bas buczy nisko, a riffy wchodzą w ten klimat na ciężko. Bardzo hipnotyzuje solo, a sam utwór wodzi słuchacza za nos (albo ucho), silnie psychodelizuje, ale też… atakuje jadowitymi motywami. Piękny miszmasz. „Crooked One” łączy bujający ciężar z nieoczekiwanie przyjemnymi melodiami oraz sporą dawką minimalizmu, tworząc klimat wędrówki po lesie – lecz nie jest to zwykły las, a magiczny. Wokal brzmi jak opowieść druida, który prowadzi słuchacza, by ten nie zagubił się podczas wędrówki. Do tego ten niezwykle kwaśny bluesik – przepyszne to.

„Glorious Decay” emanuje potężną, mistyczną aurą. Słuchając tego kawałka, czuję się, jakbym uczestniczył w tajemniczym rytuale w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Jest w nim coś zarówno z głębokiego druidycznego lasu, jak i ze spalonej pustyni, na której mieszkają czarodzieje. Spodziewajcie się niespodziewanego. „This Barren Place” przenosi z kolei słuchacza w melancholijny klimat, gdzie wszystko wydaje się chłodne i odległe. W czasie odsłuchu tego utworu warto zamknąć oczy i w pełni dać się ponieść emocjom, które stopniowo wzbierają niczym fala przypływu. Trzyma on za serducho od początku do końca. Gotowi na odrobinę post punka? „Disco Inferno” brzmi jak muzyka, która mogłaby rozbrzmiewać w jakimś wampirzym klubie podczas sesji RPG w świecie „Wampir: Maskarada”. Całość niezwykle buja, buczy, hipnotyzuje i zaskakuje.

 

 

„Primordial” ma w sobie pierwotny gniew. Zupełnie jakby jaskiniowcy chwycili za instrumenty i postanowili pograć sobie sludge. Jest „uga buga”, jest żwawe tempo, jest energia – a do tego mamucie zwolnienia, okrzyki do księżyca w jego pełni i soniczna lobotomia. Pięknie prostuje fałdy na mózgu. Album zamyka tytułowe „Age of Mycology”, będące kolejną wyprawą w nieznane. To jeden z tych utworów, przy których aż chciałoby się wpatrywać w obracającą spiralę i całkowicie odlecieć w inny wymiar. Gitara i bas radośnie gruzują, a prowadząca gitara zapodaje wkręcającą się w głowę partię księżycowego bluesa. Chłopaki dużo eksperymentują z rytmem i melodiami, tworząc kolejną psychodeliczną ucztę.

 

Podsumowując Moonstone ugotowało kolejny niezwykły album – i wcale mnie to nie dziwi. Coś czuję, że gdy przysiądę do następnego wydawnictwa tych zacnych gruziarzy, powiem sam do siebie: pamiętam doskonale, gdy Moonstone weszło w Erę Mykologii, łącząc buczący gruz z mistyczną dawką psychodeli. „Age of Mycology to album wyjątkowy – i z pewnością będzie katowany przeze mnie wielokrotnie.

 

 

Marek Oleksy ( Gruz Culture Propaganda )

 

 

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych i cyfrowych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek.

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz