IKS

The Analogs [Rozmowa]

the-analogs-rozmowa

Grupa The Analogs świętuje 30-lecie i z tej okazji wydała nietypową składankę. Na płytę “Życie to jest gra” złożyły się bowiem utwory, które zdaniem członków zespołu… nie zyskały wystarczającego uznania wśród słuchaczy. Zespół wybrał 10 takich kompozycji i nagrał je ponownie. O płycie i o kolejnych działaniach The Analogs opowiedział mi gitarzysta Paweł Czekała

 

MM: Na płycie „Życie to jest gra” znalazły się utwory, które wcześniej nie zdobyły dużego uznania wśród fanów zespołu. Podejrzewam jednak, że takich kompozycji w waszym dorobku jest więcej, niż 10?

 

 

PC: Oczywiście znalazłbyś jeszcze kilka tego rodzaju utworów, ale myślę, że w dzisiejszych czasach płyta składająca się z 10 utworów jest w sam raz. Kiedyś była tendencja do napychania każdego CD bonusami. Teraz jest inaczej. Operuje się raczej singlami, a wydawanie albumów jest dla takich zespołów jak nasz, czyli starych. Dodatkowym atutem nagrywania materiału składającego się z 10, maks 12 otworów to to, że bez problemu mieści się to na winylowym LP.

 

 

MM: Wyboru utworów dokonywaliście wewnątrz zespołu?

 

 

PC: Tak. Razem z Kamilem i Przemkiem od pewnego czasu rozmawialiśmy o tym, że szkoda, że jakieś tam utwory z tej czy innej płyty, nie są tak popularne wśród naszej publiczności, jak byśmy chcieli. Nagranie ich po raz kolejny spowoduje, że będziemy mogli pograć je na koncertach. Wiadomo że nie można ludziom niczego narzucać, ale my naprawdę uważamy, że na te piosenki, które znalazły się na albumie “Życie to jest gra”, było kiedyś za wcześnie. Być może teraz wiele osób potraktuje je jako utwory premierowe i przekonają się do nich, a przynajmniej do części z nich. Na koncertach gramy już tytułowy utwór i “Ostatnią kołysankę” i ludzie bardzo dobrze na nie reagują. Powoli będziemy do setu dołączać kolejne utwory z tej płyty. Dla nas to prawdziwa przyjemność – wyjść poza schemat grania na żywo utworów, które gramy od bardzo wielu lat, bo są one oczekiwane przez naszą publiczność. Wiadomo że koncerty gra się dla ludzi i w secie koncertowym muszą znaleźć się te piosenki, które spowodowały, że jesteśmy jako zespół w miejscu, w którym jesteśmy, ale taki oddech i wyjście poza tą rutynę jest dla nas wskazany.

 

zdj. AnMa Studio

 

 

MM: No właśnie – mówisz, że jesteście starym zespołem. Metrykalnie owszem, natomiast wydaje mi się, że „Życie to jest gra” może być także dobrym punktem wyjścia dla młodszej publiczności do rozpoczęcia poznawania waszej twórczości.

 

 

PC: Mnie osobiście wydaje się, że zespół The Analogs od dawna nie jest zespołem, który funkcjonuje tylko i wyłącznie na scenie punk rockowej i każdy, kto słucha mocniejszego gitarowego grania w taki czy inny sposób, miał kontakt z naszą muzyką. Oczywiście inną sprawą pozostaje to, czy komuś się to podoba, czy nie, bo na szczęście nie jesteśmy maszynami, działającymi według jednego algorytmu i każdy z nas ma swoje poczucie estetyki. Oczywiście chcielibyśmy, by ta płyta była przyczynkiem do głębszego zapoznania się z naszą twórczością dla osób, które uważają że the Analogs to “Pieśń aniołów”, “Dzieciaki atakujące policję”, czy kilka innych piosenek, które skanduje pod sceną nasza publiczność. Rozrywka to jedno, a świadomość i polepszanie świata dookoła siebie, to również bardzo ważna część muzyki niezależnej. To właśnie odróżnia rock and roll od popu – że nie konsumujemy świata takiego, jakim jest, ale jesteśmy w stosunku do niego krytyczni i opisujemy to. To bardzo ważna i zasadnicza różnica.

 

MM: A czy nagranie tych utworów ponownie sprawiło, że brzmią one Twoim/waszym zdaniem lepiej w stosunku do wersji pierwotnych?

 

 

PC: Oczywiście. Bez sensu jest robić coś jeszcze raz, po to żeby zabrzmiało gorzej. Te 10 utworów, to nasze autentyczne brzmienie, jakie w tej chwili ma zespół. Tak naprawdę nie zmieniamy się od 1995 roku pod względem naszych inspiracji i korzeni, ale rozwijamy się jeżeli chodzi o granie i o to jak brzmimy. Każda kolejna płyta, którą nagrywamy, jest kolejnym krokiem w naszym rozwoju. Widzimy coraz więcej korzeni, z których wyrasta szeroko rozumiany punk rock i odwołujemy się do nich, nie mając jednocześnie żadnych subkulturowych zahamowań. Jesteśmy dorośli i świadomi tego, co robimy i jak gramy. Od samego początku istnienia The Analogs, nie interesowało mnie, jakie oczekiwania względem zespołu mają inni ludzie. W pierwszych latach działalności zespołu wiele osób mówiło nam, że powinniśmy grać tak czy tak. My nigdy nie chcieliśmy nikogo naśladować. Oczywiście nasze granie wyrasta z olbrzymiej tradycji, którą – jak w przypadku każdego rockowego zespołu – można wywieźć aż od wczesnego, prymitywnego bluesa, ale nigdy nie staraliśmy się być kopią czegoś, albo polskim odpowiednikiem takiego, czy innego zagranicznego zespołu.

 

 

MM: Masz swoje ulubione kompozycje spośród tych, które wybraliście na „Życie to jest gra”?

 

 

PC: Mój ulubiony utwór na tej płycie to “500 lat”, który mówi o tym, że od takiego czasu żyjemy w systemie permanentnego wyzysku konsumpcji i zagubienia w świecie. Który mówi nam, że mamy chcieć coraz więcej i zdobywać to za wszelką cenę, nie patrząc na nikogo oraz o tym, że wmawia nam się zasadę, że ważniejsze jest mieć. niż być.

 

 

MM: Myślisz, że słuchacze docenią ten zestaw i któryś z numerów trafi do waszego klasycznego repertuaru?

 

 

PC: Jak wspominałem wcześniej, to “Ostatnia kołysanka” i “Życie to jest gra”, są utworami które publiczność przyjmuje bardzo dobrze. Okazuje się, że ostatnia kołysanka nie jest utworem aż tak mało popularnym, jak nam się wcześniej wydawało.

 

 

MM: A myślicie już o zupełnie nowym materiale, czy najpierw celebracja 30-lecia?

 

 

PC: W przyszłym roku na pewno popracujemy nad nowymi piosenkami. Nie jesteśmy zespołem, który odcina kupony od płyt, które nagrał wiele lat temu i nie robi nic więcej. Mam napisanych kilka tekstów, a Kamil już ustala z Maksem, kiedy zaczną robić nowe piosenki. Myślę, że siłą rzeczy nastąpi to dopiero w przyszłym roku, bo do końca tego roku gramy po dwa, trzy koncerty w każdy weekend, a pierwsza przerwa w graniu nastąpi dopiero w styczniu 2026 r.

 

zdj. AnMa Studio

 

 

MM: Jak czujesz te 30-lat życia zespołowego?

 

 

PC: Nie rozpatruje tego jako jakiś oddzielny segment mojego życia. Granie w zespole i to, co robię codziennie poza graniem, to jedna całość. Jedno jest podporządkowane drugiemu i jedno łączy się z drugim w sposób niemożliwy do odseparowania. Wiesz, my zaczynaliśmy jako trio grające w piwnicy, a dzisiaj jesteśmy zespołem, któremu zdarza się grywać na najważniejszych imprezach muzycznych w Polsce i w najlepszych klubach. Udało nam się nie zapomnieć o tym, jak zaczynaliśmy i gramy w zasadzie w każdym miejscu – czy jest to tylko możliwe, nie wybrzydzając, na rozmiary sceny, czy ns oświetlenie. W tym roku graliśmy w Jarocinie, w Cieszanowie i na Poland ’N’ Rock w komfortowych, wręcz ekskluzywnych warunkach, a za tydzień zagramy w Rybniku w klubie Bunkier, gdzie pot kapie z sufitu i uwierz mi, że każde z tych miejsc jest tak samo ważne.

 

 

MM:Widzisz przed sobą kolejne dekady grania z The Analogs?

 

 

PC: A co mam innego robić? Gram w tym zespole od 30 lat. Bardzo lubię to robić. Sprawia mi to przyjemność. Jestem w stanie wysiedzieć w domu jeden weekend, bo w drugi już mi się nudzi i chciałbym pojechać grać. Nieważne gdzie – może być to klub z 50 osobami w małej miejscowości, gdzie gra się z podłogi, a nagłośnienie jest tragiczne. Ale i tak jest to najlepsza rzecz, jaka może mi się przydarzyć. Mam kontakt z ludźmi, których postrzeganie świata jest takie same jak moje, albo bardzo zbliżone. Nikt mi nie mówi, co mam robić i jak. Granie w the Analogs to sens mojego życia i nagroda od losu.

 

 

 

Rozmawiał  Maciej Majewski

 

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz