IKS

Necrobutcher (Mayhem) [Rozmowa]

mayhem-rozmowa

Szczerość, mit i odpowiedzialność. Mayhem to nie tylko legenda black metalu — to również zespół, który od dekad pozostaje wierny sobie i swoim wartościom. W poniższym wywiadzie Necrobutcher opowiada o muzyce płynącej z pasji, która nie potrzebuje kompromisów oraz o odpowiedzialności wobec fanów i sile, nie zważającej na komercyjne uznania. Zanim spotkacie ich na żywo podczas koncertu na Letniej Scenie Progresji w Warszawie — w niedzielę, 10 sierpnia 2025 — zajrzyjcie za kulisy tego, co naprawdę znaczy być częścią Mayhem.

 

Ula Skowrońska-Malinowska: Dobry wieczór, jak się masz?

 

Necrobutcher: W porządku, dziękuję. A Ty?

 

 

USM: Dobrze, dzięki! Możemy zaczynać?

 

Necrobutcher: Jasne, proszę bardzo.

 

 

USM: W muzyce Mayhem zawsze obecna była równowaga między chaosem a kontrolą. Skąd wiesz, kiedy utwór naprawdę brzmi jak Mayhem?

 

Necrobutcher: Hmm, nigdy tak naprawdę o tym nie myślałem. Zakładając zespół i zaczynając pisać muzykę jako Mayhem, to co powstawało, naturalnie było muzyką Mayhem. W ciągu tylu latach skład się zmieniał — niektórzy odchodzili, niektórzy niestety odchodzili na zawsze, byli też tacy, którzy trafiali do więzienia — więc z biegiem czasu musieliśmy zmieniać też autorów muzyki. Ale zawsze byliśmy my, kilku oryginalnych członków, w tym ja, żeby pilnować, że dalej jesteśmy Mayhem i idziemy w tym samym kierunku. Każdego kogo przyjmujemy do składu, wybieramy dlatego, że jest podobny do nas, więc muzyka, którą współtworzy jest w tym samym duchu, w jakim była wcześniej. Każdy utwór, który wydajemy pod szyldem Mayhem, „należy” do Mayhem. Nie analizujemy tego w ten sposób, ale czasem — kiedy ktoś pisze utwór lub riff — czuje, że to nie do końca jest styl Mayhem i wtedy taki numer nie trafia na płytę. Więc w pewnym sensie masz rację. Kiedy współpracujemy w studiu i wybieramy utwory, jeśli jakiś nie spełnia naszych standardów, po prostu go nie wydajemy. Może to właśnie nasze decyzje określają, co można wydać jako Mayhem. Niektórzy członkowie Mayhem grają też w innych zespołach i nie wszystko  co tworzą pasowałoby do Mayhem.

 

 

USM: To ma sens. Muzyka musi być wierna waszemu rdzeniowi.

 

Necrobutcher: Tak, i to jest najbardziej szczery sposób tworzenia. Inspirujemy się różną muzyką — ja na przykład słucham wszystkiego — ale kiedy biorę gitarę do ręki i zaczynam grać, zawsze wychodzi mi Mayhem, niezależnie od tego, czego słucham na co dzień. Nigdy nie tworzyliśmy muzyki z myślą, żeby się komuś przypodobać. Niektórzy tworzą muzykę popularną i osiągają wielki sukces komercyjny, ale my nigdy nie poszliśmy tą drogą. Szczerość była zawsze najważniejsza, i myślę, że fani to wyczuwają. Dlatego właśnie tak wielu zostaje z nami na całe życie — niektórzy nawet tatuują sobie nasze logo.

 

 

USM: Tak, to już totalne oddanie!

 

Necrobutcher: Dokładnie! I dla mnie to też odpowiedzialność. Skoro ktoś tatuuje sobie nasze logo, to muszę temu sprostać — nie mogę czegoś schrzanić, bo wtedy i oni poczuliby się zawiedzeni. Gdybym się zmienił i zaczął robić coś zupełnie innego, to byłoby złe. Ludzie z tatuażem Mayhem wiedzą, że zawsze będziemy sobą, nie zmienimy się nagle, ani nie zdradzimy tego rdzenia. Ich wiara we mnie daje mi dodatkową siłę. Przypomina mi, że warto trzymać się tej drogi, z szacunku wobec tych, którzy wierzą w nas do tego stopnia, że decydują się na taki gest.

 

 

USM: To ogromna sprawa.

 

Necrobutcher: Nigdy o tym nie myślałem w ten sposób, dopóki nie usłyszałem innej artystki, Lisy Muira — to rysowniczka komiksowa — która mówiła o tym, jak duże poczucie odpowiedzialności poczuła, gdy jej fanki zaczęły tatuować sobie jej rysunki. Mocno mnie to uderzyło, bo mamy naprawdę wielu fanów z tatuażami Mayhem czy innymi grafikami zespołu. Uświadomiło mi to, jak to jest wyjątkowe i bardzo pomogło mi wierzyć w siebie szczególnie w trudnych momentach.

 

 

USM:  Myślę, że kiedy ktoś tatuuje sobie logo zespołu, to robi to z przeświadczeniem, że zespół zawsze będzie wierny swojej muzyce i wartościom.

 

Necrobutcher: Dokładnie tak. Nigdy nie zawiodę nikogo w tym sensie. Zawsze byłem wierny sobie i nie zamierzam zmieniać się teraz.

 

 

USM: Super! Przygotowując się do dzisiejszego wywiadu, widziałam w kilku wcześniejszych rozmowach, że wspomniałeś o około dwudziestu nowych pomysłach na utwory Mayhem. Czy możesz powiedzieć coś więcej o tym materiale i czy różni się on od poprzednich wydawnictw?

 

Necrobutcher: Dobre pytanie. Tak, faktycznie wspomniałem, że pracujemy nad wieloma nowymi utworami, a potem nasz menedżer mi powiedział, żebym nie mówił takich rzeczy! (śmiech) To zawsze prowokuje dziennikarzy do dalszych pytań i wywołuje dodatkową presję, nawet ze strony wytwórni. Może za wcześnie to zdradziłem, ale to już było dawno temu. Teraz jesteśmy w studiu. Wybraliśmy dwanaście utworów spośród wszystkich pomysłów, jakie mieliśmy. Aranżacje są już prawie gotowe, były tylko drobne poprawki i zaraz rozpoczniemy nagrania. Mam nadzieję, że w tym roku uda się dokończyć nowy album. Od poprzedniego minęło już sześć lat, a do premiery nowego będzie prawie siedem. Każda nasza płyta jest rozwinięciem poprzedniej, ale przez to, że przerwy między nimi są długie, zdążamy inaczej się zainspirować i zmienić perspektywę. To różni nas od zespołów, które wydają albumy co roku — one zwykle brzmią bardzo podobnie, bo nie mają czasu na większą zmianę. Pewne rzeczy pozostają niezmienne: wciąż eksplorujemy agresywną muzykę, gramy w tym samym składzie, używamy praktycznie tego samego sprzętu, studia, producenta i technika co poprzednio. W tym sensie brzmienie będzie pewnie najbardziej zbliżone do „Daemon”, ale dzięki upływowi czasu pojawi się też pewna ewolucja. To będzie kontynuacja, ale rozwinięta.

 

Plakat zbliżającego się koncertu Mayhem/ materiały Winiary Bookings

 

USM: Czyli pewna ciągłość, ale jednak rozwój.

 

Necrobutcher: Tak, to chyba najlepiej to opisuje. Zawsze trudno mówić o muzyce — muzyka to muzyka! Ciężko to opisać słowami.

 

 

USM: Zgadzam się! To także sprawia, że muzyka jest niesamowita — jest tyle różnych stylów i sposobów odbioru.

 

Necrobutcher: Właśnie. Jestem też fanem muzyki i właściwie muzyka pochłonęła całe moje życie. Wszystko, co robię, o czym myślę czy mówię, w jakiś sposób się z nią wiąże, zwłaszcza że to też moja praca.

 

 

USM: I pasja jednocześnie!

 

Necrobutcher: Dokładnie, to wszystko naraz. Mam w związku z tym szczęście, chociaż przez lata bywało trudno finansowo. To cena jaką trzeba zapłacić jeśli pracuje się w tzw. podziemiu. Trzeba ciężko pracować: wydawać płyty, grać małe klubowe koncerty. To nie wygląda tak, że wielka wytwórnia promuje twoją muzykę i od razu trafiasz na listy przebojów. Ale ta druga droga też jest trudna, sprzedajesz wtedy duszę i jeśli nie robisz tego, czego od ciebie oczekują, wypadasz z obiegu. Kiedy jednak osiąga się sukces ciężką pracą, ludzie to zauważają i szanują. Dla mnie sukcesem jest po prostu to, że mogę żyć z mojej pasji.

 

 

USM: Ale jesteś tu gdzie jesteś, bo byłeś szczery wobec siebie i ciężko na to pracowałeś. Wiele osób postrzega Mayhem nie tylko jako muzykę — czasem wręcz jako siłę lub mit. Co ta siła oznacza dla Ciebie dziś?

 

Necrobutcher: Dobre pytanie. Wciąż jestem w samym środku tego wszystkiego, więc nie bardzo miałem czas się nad tym zastanowić. Ale widzę, jak to się rozrosło, choćby, teraz gdy ogłosiliśmy koncert w Polsce i pojawiło się ogromne zainteresowanie mediów — management poprosił mnie o wywiady, dostałem listę: 12 wywiadów na jeden koncert! To pokazuje skalę zainteresowania, potrafi przytłoczyć. Wiem, że jesteśmy znani w Polsce, ale taki odzew zawsze trochę mnie zaskakuje.

 

zdj. Barba Negra

 

 

USM: W Polsce jesteście ogromni! Gdy poproszono mnie o ten wywiad, byłam trochę zestresowana. Mayhem to tu wielka marka, szczególnie dla fana metalu.

 

Necrobutcher: Rozumiem! Sam też jestem fanem i kiedy miałem okazję spotkać swoich idolów, często sam nie byłem w stanie powiedzieć nic mądrego. Potem myślałem sobie: „Cholera, trzeba było o to lub tamto zapytać, zrobić sobie zdjęcie!” Tak że naprawdę rozumiem o co chodzi z tą nerwowością czy niepewnością.

 

 

USM: Miło mi to słyszeć, naprawdę pomaga.

 

Necrobutcher: Naprawdę to rozumiem! To zabawne, zawsze chciałem być w takim miejscu, a teraz, kiedy już jestem, nadal zaskakuje mnie, jakie zainteresowanie wywołujemy kiedy jesteśmy w Warszawie — 12 wywiadów na jeden koncert! To niesamowite, i powiem szczerze, bardzo się cieszyłem na te rozmowy. Mamy już tylko trzy minuty, bo za chwilę mam kolejny wywiad.

 

 

USM: Prawie kończymy! Chętnie rozmawiałabym dłużej, ale rozumiem, że musisz kończyć. To była niesamowita rozmowa.

 

Necrobutcher: Na koniec chciałem jeszcze coś powiedzieć, co przyszło mi do głowy przed tym wywiadem: gdyby ktoś mnie zapytał o moje pierwsze wrażenia z Polski wtedy i dziś, pamiętam to bardzo wyraźnie. Po raz pierwszy przyjechałem do Polski z Rosji, busem. Były problemy na granicy, ogromna kolejka, musieliśmy wręcz łapówką przyspieszyć odprawę. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem po wjeździe do Polski, było ciało motocyklisty po wypadku na autostradzie. Pomyślałem: „Wow, tego na pewno nie zapomnę, to moje pierwsze wrażenie z Polski.” A potem, jadąc do Warszawy, zobaczyliśmy restaurację KFC i nigdy się tak nie cieszyłem na widok KFC w swoim życiu! Po tygodniu jedzenia barszczu na śniadanie, obiad i kolację to było niebo. To było w 1999 roku.

 

 

USM: Świetna anegdota na zakończenie!

 

Necrobutcher: To była naprawdę szalona pierwsza noc w Polsce. Od tamtej pory przeżyliśmy tu mnóstwo lepszych chwil i bardzo się cieszę, że w sierpniu wracamy zagrać koncert.

 

 

USM: Wspaniale, bardzo dziękuję za Twój czas!

 

Necrobutcher: Dziękuję za zainteresowanie.

 

 

Rozmawiała Ula Skowrońska-Malinowska

 

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Tomasz

    Fajny wywiad.. Szkoda, że taki krótki. Necrobutcher to bardzo sympatyczny i komunikatywny facet

Dodaj komentarz