IKS

Alanis Morissette (+Zalia) | 19.06.2025 | Warszawa, COS Torwar | org. Live Nation [Relacja tekstowa]

alanis-relacja

Siedem dni temu minęło dokładnie 30 lat od ukazania się ikonicznego krążka „Jagged Little Pill”, kanadyjskiej artystki Alanis Morissette. Tyle też czasu czekałem na moje pierwsze spotkanie z jej muzyką na żywo. Zresztą nie tylko ja, bo wczorajszy koncert, był jej pierwszym występem w Polsce. Co prawda miała zagościć w naszym kraju w 2020 roku, niestety finalnie nie odwiedziła wtedy Polski. Na szczęście – tym razem – już żadne paskudne wirusisko szalejące po świecie nie zakłóciło jej występu, a publiczność zgromadzona w warszawskim COS Torwar została zabrana w sentymentalną podróż do czasów kiedy muzyka nie była służebnicą algorytmów.

Zanim na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru, swój krótki, trzydziestominutowy set zaprezentowała polska wokalistka Zalia. Uczciwie przyznam, że nie znałem wcześniej jej twórczości. W każdym razie piosenki Zalii nie odbiegają wiele od radiowych hitów proponowanych przez polskie gwiazdeczki indie-pop w stylu Darii Zawiałow. Wokalistka – ubrana w białą suknię – wyglądała niczym panna młoda i widać było, że doskonale czuje się na scenie. W towarzystwie czteroosobowego zespołu zaprezentowała m.in. takie utwory jak „Znowu sam”, „Serce”,  „My” (dedykowany wszystkim parom), „Nie mam dla Ciebie nic” (tym razem bez wsparcia wokalnego Piotra Roguckiego) oraz swój największy przebój „Diament”. Przyjemny występ, który umilił czas oczekiwania na najważniejszy występ tego wieczoru.

 

Zalia/zdj. SztukMix

 

Punktualnie o godzinie 20.30 na Torwarze zgasły światła, a na ekranie za sceną zaczął być wyświetlany krótki film pokazujący jak wielki wpływ na współczesną popkulturę wywarła Alanis Morissette. O bohaterce krótko wypowiadali się m.in. Halsey, Kelly Clarkson, reżyser Kevin Smith. Zobaczyliśmy migawki z jej koncertów, teledysków, występów w talk show, udziału w kultowych programach. Wspomniano o zaangażowaniu Kanadyjki jako aktywistki i generalnie o wielu kwestiach związanych z jej osobą. Alanis wielką osobowością jest i ten filmik powinien zostać wyemitowany młodym ludziom, którzy o jej istnieniu nigdy nie słyszeli. Ci, którzy byli wczoraj na jej koncercie, doskonale o tym wiedzą. Niemniej była to raczej… starsza młodzież.

Bohaterka wieczoru – ubrana cała na czarno – swój występ rozpoczęła z grubej rury od dwóch utworów z jej najsłynniejszego krążka. „Hand In My Pocket” (obowiązkowa harmonijka!) i „Right Through You” to był miód na serce dla wszystkich fanów „Jagged Little Pill”. Od samego początku można było zauważyć dwie kwestie: rewelacyjną formę wokalną i fizyczną Morissette. Alanis przy każdym żywiołowym kawałku szybkim krokiem poruszała się od jednego krańca sceny do drugiego. Naprawdę można było jej pozazdrościć kondycji i ilości zrobionych kroków. Setlista była ułożona w bardzo… specyficzny sposób. Ponieważ artystka ma spory dorobek, w przypadku kilku utworów dostaliśmy tylko ich krótkie fragmenty. Taki „los” spotkał: „A Man”, „Can’t Not”, „Sorry to Myself”, „Would Not Come”, „Are You Still Mad”, „Sympathetic Character” i niestety jedną z moich ukochanych piosenek Kanadyjki „Everything”.

 

Alanis Morissette/zdj. SztukMix

 

Na szczęście Alanis i jej zespół zaprezentowali też – bez 'cięć’ – wręcz porażający zestaw hitów: „Reasons I Drink” „Hands Clean”, „Lens” „Head Over Feet”, „You Learn”, „Smiling”, „Not The Doctor”. W pewnym momencie muzycy przenieśli się na małą scenę, zaaranżowaną na drugim końcu płyty Torwaru. Wykonali tam w spokojnych, akustycznych wersjach trzy utwory: „Rest”, „Mary Jane” i „Perfect”. Szczególnie ten drugi – o lekko jazzującym aranżu – wypadł wręcz magicznie.

Nie mogło również zabraknąć największego hitu Kanadyjki. Mowa oczywiście o „Ironic”, w trakcie którego, w pierwszej zwrotce wspomagali wokalistkę szczęściarze wytypowani z publiczności. Byli to sympatyczni Indonezyjczyk i Włoszka (widać Polacy byli nazbyt nieśmiali). Okrutnie fałszowali śpiewając pierwszą zwrotkę i refren, ale było to mega urokliwe. Inna sprawa, że nie była to żadna spontaniczna „akcja”, bo to typowy punkt programu na wszystkich koncertach Morissette. W dalszej części, „Ironic” chóralnie został wyśpiewany przez wszystkich obecnych na Torwarze. Na zakończenie regularnego setu wybrzmiały jeszcze – w pełnych wersjach – „All I Really Want” i obowiązkowo „You Oughta Know” – który żywiołowością poderwałby z grobu zmarłego.

 

Alanis Morissette/zdj. SztukMix

 

Wspomnę w tym miejscu o wizualizacjach, które przez cały koncert były pokazywane na wspomnianym przeze mnie dużym ekranie za sceną. Momentami odnosiły się do kwestii ważnych jak: zdrowie psychiczne, gwałty czy rasizm – generalnie dotyczyły fundamentalnych praw człowieka (szczególnie kobiet). Na ekranie pokazywane były również fragmenty teledysków (kiedy dany utwór takowy miał), czy inne wizualizacje stworzone z myślą o danej piosence. Bardzo dobrze uzupełniało się to wszystko z muzyką.

Czy były bisy? Oczywiście. Szczególnie ten pierwszy zrobił na mnie wręcz gigantyczne wrażenie. W swoim życiu zaliczyłem setki koncertów, czyli zapewne tysiące wykonań przeróżnych piosenek. Ale od wczoraj, do najściślejszego topu będzie się zaliczał „Uninvited”. Rozpoczęty spokojnie, pojedynczymi dźwiękami granymi na klawiszach i przepięknym wokalem Alanis, z czasem przeszedł w mega ciężki, wręcz metalowy walec. Ależ to miało moc, ileż w tym było emocji! Również Morissette pod koniec tego utworu zaczęła opętańczo tańczyć – wirując na scenie. Naprawdę po tym wykonaniu byłem totalnie emocjonalnie rozbity. A na sam finał warszawska publiczność dostała jeszcze obowiązkowo, kolejny wielki hit „Thank U”, z wizualizacjami w postaci przeróżnych wiadomości messengerowych – wysyłanych zapewne do artystki – z całego świata.

 

Piękny to był koncert. Pokazujący, że nie trzeba sobie wkładać w tyłek pawiego pióra albo świecić nagością żeby zainteresować publiczność. Mam jednak dwie drobne uwagi. Po pierwsze momentami miałem wrażenie, że ten występ kolokwialnie – pędzi na łeb na szyję (szczególnie w pierwszej jego części). Po drugie Alanis była w swoim świecie i właściwie poza pojedynczymi podziękowaniami miedzy utworami, nie starała się złapać żadnego kontaktu z publicznością. Ponadto popełniła delikatną gafę dziękując za „ponowne pozytywne przyjęcie w Polsce”, a jak już wspomniałem wcześniej, była to jej pierwsza wizyta w naszym kraju. Nie zmienia to faktu, że miałem przyjemność obejrzeć i posłuchać jednego z najważniejszych występów w tym roku w Polsce, a ponadto występ Kanadyjki był dla mnie zrealizowaniem koncertowego marzenia. Naprawdę wiele lat czekałem na Alanis Morissette w Polsce. Wybitna forma wokalna, rewelacyjny zestaw utworów, w dużej części wypełniona hala (chociaż nie było sold outu) – myślę, że każda osoba obecna wczoraj na Torwarze była usatysfakcjonowana. Ja byłem.

 

Mariusz Jagiełło

 

Setlista:

  1. Hand in My Pocket
  2. Right Through You
  3. Reasons I Drink
  4. A Man (fragment)
  5. Hands Clean
  6. Can’t Not (fragment)
  7. Lens
  8. Sorry to Myself (fragment)
  9. Head Over Feet
  10. Everything (fragment)
  11. You Learn
  12. Would Not Come (fragment)
  13. Smiling
  14. Rest (wersja akustyczna)
  15. Mary Jane (wersja akustyczna)
  16. Perfect (wersja akustyczna)
  17. Ironic
  18. Not the Doctor
  19. Are You Still Mad (fragment)
  20. All I Really Want
  21. Sympathetic Character (fragment)
  22. You Oughta Know

Bis:

23. Uninvited

24. Thank U

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Roki

    Za mało mówiła po polsku

Dodaj komentarz