IKS

Wind Down – „The Burning Past” [Recenzja] dystr. Wormholedeath Records

wind-down-recenzja

Są zespoły, które wchodzą na scenę bez pukania. Nie dlatego, że chcą się popisać, ale dlatego, że mają coś do powiedzenia. Wind Down powstał w 2021 roku z inicjatywy Damiana Jurka i Wojciecha Wojtyczka, znanych z formacji Thetragon. Do tego duetu szybko dołączył gitarzysta Kuba Czubik, basista Władysław Zawojski oraz perkusista Marcin Borula. I tak narodził się zespół, który zadebiutował EP-ką „Uśpieni Ludzie”. Rok 2025 przynosi debiutancki longplay zatytułowany „The Burning Past”. I nie jest to tylko zbiór kawałków — to muzyczny rytuał. Album inspirowany duchowością rdzennych Amerykanów i szamańskimi transami opowiada o ogniu, który trawi wspomnienia, ale też oczyszcza. To nie wyłącznie metal, lecz ceremonia ognia i dźwięku. W tle groove, ciężar, emocje, na wierzchu melodyjne linie wokalne, dopracowana produkcja i dusza, której nie da się podrobić.

Już intro „First Meeting” ustawia nas w odpowiednim stanie skupienia: trzaski ognia, mroczna recytacja, napięcie rośnie. To nie jest przystawka — to otwarcie kręgu. Z mroku wyłania się „Falling Down” czyli pierwszy prawdziwy atak. Mocny, rytmiczny riff i agresywny wokal dają sygnał, że tu nie ma litości. Kompozycja stopniowo nabiera ciężaru, prowadząc przez dynamiczne zmiany tempa, growle i śpiew, aż do zaskakującej szeptanej recytacji na końcu. Groźnie, ale pięknie. Z kolei „Connection Point” pokazuje bardziej hipnotyczną twarz zespołu. Lekko orientalne intro płynnie przechodzi w soczystą ścianę dźwięku. Wokal, mimo że melodyjny, nie traci pazura. Całość pływa na rytmie: hi-haty i gitary pracują w symbiozie, dając wrażenie precyzji, ale i swobody. Wind Down udowadnia, że groove można kontrolować, a nie tylko odpalać.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Jednym z najlepszych momentów albumu jest „Without Doubt and Illusion” — kompozycja zbudowana na spokojnym basie i miękkim wokalu, który z każdą minutą zyskuje moc. Refren kołysze, linia melodyczna wpada w ucho, a całość przechodzi w szybsze „I Have to Run” — utwór oparty na kapitalnej pracy sekcji rytmicznej. Jest pazur, jest moc, a wszystko znów ze smakiem i przemyśleniem.

Tytułowy „The Burning Past” to hymn tego albumu. Od pierwszych sekund atakuje ścianą riffów i perkusyjnego impetu. Wokal — mocny, klasycznie metalowy — wznosi się ponad zgiełk i niesie przekaz. Utwór kończy się z przytupem, pozostawiając słuchacza z głową pełną emocji i pytań: czy to już koniec przeszłości? Czy właśnie ją spaliliśmy?

 

 

Płytę zamyka „Moonlight” — utwór wolniejszy, bardziej nastrojowy, ale nie pozbawiony charakteru. Solówki gitary unoszą się w powietrzu jak dym nad ogniskiem, a całość kończy się lekkim psychodelicznym rytmem przypominającym szamański taniec. Idealne zakończenie rytuału.

 

Wind Down pokazuje, że polska scena metalowa ma głos, który zasługuje na pełną uwagę. „The Burning Past” to debiut, który brzmi tak dojrzale i spójnie, że aż trudno uwierzyć, że to dopiero początek drogi zespołu. Jest groove, który porywa. Jest melodia, która zapada w pamięć. Jest klimat: głęboki, duchowy, pełen emocji. A do tego klarowna, ciepła, potężna produkcja. To płyta z duszą, przemyślana i perfekcyjnie zagrana. I przede wszystkim: to płyta z Polski.  Warto po nią sięgnąć. Warto ją przeżyć.

 

Ocena: 4,5/6

 

                                                     Marek Pruszczyński (Dezarbuzator)🍉

 

 

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek. „The Burning Past” zespołu Wind Down możecie nabyć na CD i winylu (tutaj) lub poprzez adres winddownshop@gmail.com

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz