IKS

Steffen Kummerer (Thulcandra) [ROZMOWA]

thulcandra-rozmowa

English version below/Angielska wersja niżej !!!

 

Spotkanie z zespołem Thulcandra to podróż w głąb surowego, a zarazem melodyjnego świata blackened death metalu. W rozmowie ze Steffenem Kummererem, liderem zespołu, wybrzmiewa prawdziwa pasja i autentyczność, które od ponad dekady definiują ich twórczość. Opowiadając o procesie twórczym, trudnościach na trasie i inspiracjach, Steffen pokazuje, że Thulcandra to coś więcej niż muzyka – to wspólnota, która pozostaje wierna swoim korzeniom, jednocześnie otwierając się na nowe wyzwania. Jakie znaczenie mają undergroundowe trasy koncertowe, co skrywa „Live Demise” i co czeka fanów w przyszłości? O tym wszystkim miałam okazję porozmawiać ze Steffenem Kummererem. Zespół 14 stycznia wystąpi w Klubie Pod Minogą w Poznaniu.

 

Ula Skowronska-Malinowska: Skład Thulcandra zmieniał się na przestrzeni lat. Jak zmieniła się dynamika w zespole wraz z obecnym składem? 

 

Steffen Kummerer: Thulcandra zawsze opierała się na przyjaźni i radości z grania muzyki. Nigdy nie postrzegaliśmy tego jako sposobu na życie; zawsze chodziło o pasję. Niezależnie od składu, zachowaliśmy tę więź. Każda próba, koncert czy trasa to święto naszej wspólnej miłości do muzyki.  Nawet gdy w ostatnich latach zdobyliśmy większy rozgłos – grając trasy po Europie, Ameryce Północnej czy na festiwalach – zawsze chodziło o dobrą zabawę i cieszenie się chwilą razem.

 

 

USM: Widać, że autentyczność i więź definiują Thulcandra. Byłeś częścią innych znaczących projektów, takich jak Obscura. Jak te doświadczenia wpłynęły na Twoją pracę w Tulcandra? 

 

SK: Obscura i Thulcandra doskonale się uzupełniają. Obscura jest bardziej techniczna i skomplikowana, podczas gdy Thulcandra jest surowa i osadzona w konkretnym gatunku. Każdy z tych zespołów wnosi swoje wyzwania i radości, a doświadczenia, które zdobyłem – czy to nagrywając w studiach, produkując teledyski, czy grając na żywo – przynoszą korzyści obu projektom. Jestem wdzięczny, że mogłem spędzić swoją karierę z tymi dwoma zespołami. Uzupełniają się nawzajem i stale mnie inspirują.

 

 

USM: Muzyka Tulcandra łączy mroczne klimaty z melodyjnością. Jak wygląda Twój proces twórczy przy komponowaniu takich utworów? 

 

SK: Kiedy piszę dla Thulcandra, skupiam się wyłącznie na tym projekcie. Obaj gitarzyści wymieniają się pomysłami, nagrywają dema i pracują nad szkieletem utworów. Kiedy dołączają perkusista i basista, wspólnie aranżujemy wszystko. Na koniec dodaję wokale, gitary akustyczne i okazjonalne klawisze, aby wzbogacić dynamikę. To proces zespołowy, ale jednocześnie bardzo skoncentrowany, aby każdy element pasował do wizji zespołu.

 

Copyright Grzegorz Golebiowski

 

USM: Oprawa graficzna „Live Demise” jest oszałamiająca. Jak dbacie o to, by wizualna strona albumów harmonizowała z ich muzycznym przesłaniem? 

 

SK: Zawsze stawialiśmy na autentyczną, ręcznie malowaną grafikę. Pierwsza faza Thulcandra miała okładki autorstwa Kristiana Wåhlina (Necrolorda), a teraz współpracujemy z Gerhardem Heemannem, który kontynuuje tradycję obrazów olejnych w tonacji niebieskiej. To dla nas kluczowe, by muzyka, grafika i ogólna prezentacja tworzyły spójną całość. „Live Demise” jest surowe i autentyczne, a okładka doskonale to oddaje.

 

 

USM: Wracając do pytań. Nadchodząca trasa z Sacramentum zapowiada się ekscytująco. Jak doszło do tej współpracy i czego fani mogą się spodziewać? 

 

SK: Kilka lat temu miałem kontakt z chłopakami z Sacramentum przez Christiana Wallera, czyli Necrolorda. Odwiedziłem go w Szwecji, w jego pracowni, i spędziliśmy długą noc przy kilku drinkach. To było naprawdę fajne i w jakiś sposób przez niego nawiązałem kontakt z Sacramentum. Trochę rozmawialiśmy i szybko stało się jasne, że gdy tylko wrócą do grania na żywo, bardzo chciałbym dzielić z nimi scenę.

 

To czysty underground. Robimy tę trasę – 13 koncertów – zaczynamy za około miesiąc. Bardzo na to czekam, bo będzie bardzo blisko i kameralnie. Gramy w małych klubach dla publiczności liczącej może 150–200 osób każdej nocy. To będą bardzo intymne, surowe i metalowe koncerty każdego dnia.

 

Nie jest to dopracowane; na pewno nie jest perfekcyjne. To po prostu czysta undergroundowa muzyka i jestem tym bardzo podekscytowany. Jesteś twarzą w twarz z fanami, grając muzykę razem z fantastycznym zespołem jak Sacramentum. Mamy też holenderski zespół EFILM, który otwiera każdy wieczór. Są naprawdę warci posłuchania i wszyscy razem pracujemy, aby to się udało. To totalny wysiłek undergroundowy i jestem pewien, że jeśli wpadniecie na któryś z koncertów, będzie to wspaniały wieczór.

 

plakat promujący nadchodzące koncerty Thulcandra w Polsce / org. Winiary Bookings

 

USM: Na pewno postaram się być! A tak w ogóle, macie jeden koncert w Polsce? 

 

SK: Tak, zagramy w Poznaniu po raz pierwszy!  Jeśli będziesz się wybierać, koniecznie daj znać!

 

 

USM: To bardzo miłe, dziękuję. Setlista na trasę pewnie obejmuje różne etapy dyskografii Thulcandra. Jak podchodzicie do jej tworzenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę różnorodność publiczności? 

 

SK: To świetne pytanie. Staramy się co jakiś czas zmieniać setlistę, aby nie grać ciągle tych samych utworów. Na tę konkretną trasę przywróciliśmy kilka starych diamentów z pierwszych i drugich albumów. Na przykład gramy tytułowy utwór z „On Angels’ Dominion” po raz pierwszy od prawdopodobnie dekady lub dłużej. Gramy też „Ian Darkness” i oczywiście „Spirit of the Night”, który jest evergreenem, do którego wracamy co jakiś czas. Mając na uwadze „Live Demise”, znów sięgamy do samych początków. Zawsze staramy się to odświeżyć – zawsze coś zmieniamy.

 

 

USM: Super! A teraz, patrząc w przyszłość – po wydaniu „Live Demise” i trasie – co dalej z Thulcandra? Planujecie już coś nowego w zakresie działalności studyjnej? 

 

SK: Tak, już rozmawiamy o nowych pomysłach. Ale najpierw chcemy skupić się na większej liczbie koncertów na żywo. W przyszłym roku mamy kilka ekscytujących planów – rozważamy wyjazd do Azji i Meksyku po raz pierwszy, co jest niesamowite. Zagramy także na letnich festiwalach. Potem, może latem lub pod koniec przyszłego roku, zaczniemy pracę nad nowym albumem i nowymi utworami. Ale tworzymy muzykę z pasji i radości, więc kiedy poczujemy, że to właściwy moment, nagramy coś nowego. Może to być za rok, a może za trzy – nikt jeszcze tego nie wie.

 

 

USM: Mówiąc o trasach i koncertach na żywo – czy masz jakieś ulubione wspomnienie z koncertów, zwłaszcza z okresu uchwyconego w „Live Demise”? 

 

SK: Jednym z najważniejszych momentów była nasza pierwsza międzynarodowa trasa w 2011 roku, gdy wydaliśmy „Under a Frozen Sun”. To była bardzo trudna trasa – trzy tygodnie po Wielkiej Brytanii, trochę Francji i jeden czy dwa koncerty w Niemczech.

 

Było ciężko, delikatnie mówiąc, ale daliśmy radę i cieszyliśmy się każdą chwilą. Nawet gdy graliśmy dla małej publiczności, dawaliśmy z siebie wszystko. Wtedy nie mieliśmy ekipy produkcyjnej, świateł ani niczego podobnego – to byliśmy tylko my, dający z siebie wszystko. Wiele zespołów mogłoby się rozpaść po takiej trasie, ale my wciąż tu jesteśmy i patrzę na tamte dni z dumą.

 

USM: Jak widzisz rolę zespołu w rozwijającej się scenie blackened death metalu? 

 

SK: Nie planujemy ewoluować w coś zupełnie innego czy dziwnego. Mam nadzieję, że uda nam się utrzymać ten płomień przy życiu. Tak proste, jak to brzmi, chcemy po prostu dalej cieszyć się tworzeniem muzyki, wydawaniem albumów i graniem na żywo.  Jeśli pojawią się kolejne okazje, by grać na festiwalach czy koncertach, chętnie je wykorzystamy. Tego właśnie oczekuję.

 

 

USM: Fantastycznie. To wszystkie moje pytania na teraz – nie chcę się powtarzać. Dziękuję bardzo za Twój czas. 

 

SK: Bardzo dziękuję również. Mam nadzieję, że zobaczymy się na którymś z koncertów – w tym roku albo w przyszłym.

 

 

USM: Byłoby cudownie. Jeszcze raz dziękuję i życzę miłego wieczoru! 

 

 

Rozmawiała Ula Skowrońska-Malinowska

 

 


English version

A meeting with the band Thulcandra is a journey into the raw yet melodic world of blackened death metal. In a conversation with Steffen Kummerer, the band’s leader, a true passion and authenticity emerge—qualities that have defined their work for over a decade. Discussing the creative process, challenges on tour, and sources of inspiration, Steffen reveals that Thulcandra is more than just music—it’s a community that stays true to its roots while embracing new challenges. What role do underground tours play, what secrets does Live Demise hold, and what’s in store for fans in the future? These were some of the topics I had the opportunity to discuss with Steffen Kummerer. The band will perform at the Pod Minogą Club on January 14 in Poznań.

 

 

Ula Skowronska-Malinowska: The lineup of Thulcandra has changed over the years. How has the dynamic within the band evolved with the current lineup?

 

Steffen Kummerer: Thulcandra has always been rooted in friendship and the joy of playing music. We never saw it as a way of life; it has always been about passion. Regardless of the lineup, we’ve maintained that bond. Every rehearsal, concert, or tour is a celebration of our shared love for music. Even as we’ve gained more recognition in recent years—touring Europe, North America, and playing festivals—it has always been about having fun and enjoying those moments together.

 

 

USM: It’s clear that authenticity and connection define Thulcandra. You’ve also been part of other significant projects, like Obscura. How have those experiences influenced your work with Tulcandra?

 

SK: Obscura and Thulcandra complement each other perfectly. Obscura is more technical and complex, while Thulcandra is raw and grounded in a specific genre. Each band brings its own challenges and joys, and the experiences I’ve gained—whether recording in studios, producing music videos, or performing live—benefit both projects. I’m grateful to have spent my career with these two bands. They inspire and balance each other.

 

 

USM: Thulcandra’s music blends dark atmospheres with melody. What is your creative process like when composing such tracks?

 

SK: When writing for Tulcandra, I focus exclusively on this project. Both guitarists exchange ideas, record demos, and work on the song structures. When the drummer and bassist join, we arrange everything together. Finally, I add vocals, acoustic guitars, and occasional keyboards to enrich the dynamics. It’s a team process but also very focused to ensure every element fits the band’s vision.

 

Copyright Grzegorz Golebiowski

 

USM: The artwork for Live Demise is stunning. How do you ensure the visual aspect of your albums aligns with their musical message?

 

SK: We’ve always emphasized authentic, hand-painted artwork. In Thulcandra’s early days, Kristian Wåhlin (Necrolord) created our covers, and now we collaborate with Gerhard Heemann, who continues the tradition of blue-toned oil paintings. It’s crucial for us that the music, artwork, and overall presentation form a cohesive whole. Live Demise is raw and authentic, and the cover reflects that perfectly.

 

 

USM: Back to the music—your upcoming tour with Sacramentum sounds exciting. How did this collaboration come about, and what can fans expect?

 

SK: A few years ago, I connected with the Sacramentum guys through Kristian Wåhlin. I visited him in Sweden at his studio, where we had a long night over drinks. It was a great time, and somehow, through him, I got in touch with Sacramentum. We talked a bit, and it quickly became clear that once they returned to live performances, I’d love to share the stage with them.

 

This tour is pure underground. We’re doing 13 shows, starting in about a month. I’m really looking forward to it because it’ll be very intimate and raw. We’re playing small clubs for audiences of 150–200 people each night. These will be very personal, gritty, and metal shows every day. It’s not polished or perfect—just pure underground music, and I’m thrilled.

 

You’re face-to-face with the fans, playing music alongside an incredible band like Sacramentum. We also have the Dutch band EFILM opening every night. They’re worth checking out, and we’re all working together to make this happen. It’s a total underground effort, and I’m sure if you attend one of the shows, it’ll be an amazing night.

 

Poster : upcoming shows in Poland / Promoter : Winiary Bookings

 

USM: I’ll definitely try to make it! By the way, do you have a concert in Poland?

 

SK: Yes, we’re playing in Poznań for the first time! If you’re planning to come, let me know!

 

 

USM: That’s so kind, thank you. The setlist for the tour probably spans various stages of Thulcandra’s discography. How do you approach creating it, especially considering the diversity of your audience?

 

SK: Great question. We try to change the setlist from time to time so we’re not always playing the same songs. For this particular tour, we’ve brought back a few old gems from our first and second albums. For example, we’re playing the title track from On Angels’ Dominion for the first time in probably a decade or longer. We’re also performing Ian Darkness and, of course, Spirit of the Night, which is an evergreen we return to occasionally. With Live Demise in mind, we’re revisiting our early days again. We always try to keep it fresh—there’s always something new.

 

 

USM: That’s fantastic! Looking ahead—after releasing Live Demise and the tour—what’s next for Thulcandra? Are you already planning something new in the studio?

 

SK: Yes, we’re already discussing new ideas. But first, we want to focus on more live shows. Next year, we have some exciting plans—we’re considering trips to Asia and Mexico for the first time, which is incredible. We’ll also play at summer festivals. Then, maybe by summer or the end of next year, we’ll start working on a new album and new songs. But we make music out of passion and joy, so when the moment feels right, we’ll record something new. It could be in a year, or it might take three—no one knows yet.

 

 

USM: Speaking of tours and live performances—do you have a favorite memory from your shows, especially during the time captured in Live Demise?

 

SK: One of the most memorable moments was our first international tour in 2011 when we released Under a Frozen Sun. It was a tough tour—three weeks in the UK, some shows in France, and one or two in Germany.

 

It was challenging, to say the least, but we made it through and enjoyed every moment. Even when we played for small audiences, we gave it our all.Back then, we didn’t have a production crew, lights, or anything like that—it was just us and the audience. Many bands might have fallen apart after such a tour, but we’re still here, and I look back on those days with pride.

 

USM: How do you see the band’s role in the evolving blackened death metal scene?

 

SK: We don’t plan to evolve into something entirely different or strange. I hope we can keep that flame alive. As simple as it sounds, we just want to keep enjoying making music, releasing albums, and playing live. If more opportunities come to play at festivals or concerts, we’ll gladly take them. That’s what I’m looking forward to.

 

 

USM: Fantastic. That’s all my questions for now—I don’t want to repeat myself. Thank you so much for your time.

 

SK: Thank you very much as well. I hope to see you at one of the shows—this year or next.

 

 

USM: That would be wonderful. Thanks again, and have a great evening!

 

 

Ula Skowrońska-Malinowska

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz