IKS

Amos Williams (Tesseract) [Rozmowa, Interview]

English version below/Angielska wersja niżej !!!

 

W rozmowie z Amosem Williamsem, basistą i jednym z filarów Tesseract, miałam okazję zgłębić proces powstawania ich najnowszego koncertowego projektu “War of Being”. W wywiadzie opowiada o współpracy z Choir Noir, wyzwaniach związanych z oddaniem studyjnego brzmienia na scenie, a także o nowych doświadczeniach na trasie koncertowej, która zaprowadziła zespół do nieodwiedzanych wcześniej miejsc, takich jak Chorwacja czy kraje bałtyckie. Rozmawialiśmy także o inspiracjach stojących za introspektywnym światem Strangelandu, równoważeniu życia zawodowego z osobistym oraz o marzeniach o przyszłych artystycznych współpracach. Amos otworzył się na tematy, które pokazują nie tylko ich artystyczny rozwój, ale także osobistą wrażliwość, która czyni ich muzykę tak wyjątkową.

  
Ula Skowronska-Malinowska: Wkrótce ukaże się wasza koncertowa edycja „War of Being”. Jak przebiegała współpraca z Choir Noir nad tym projektem i jak wpłynęła na wasze koncerty?

 

Amos Williams: To było niesamowite doświadczenie. Współpraca z Choir Noir wzniosła nasze występy na zupełnie nowy poziom. Podczas nagrywania „War of Being” stworzyliśmy ogromne partie chóralne w utworach takich jak „Natural Disaster” i zawsze mieliśmy problem z oddaniem tej głębi na scenie. W studiu Cat Marsh, która kieruje Choir Noir, wraz z Danem Tompkinsem nagrywali wszystkie partie chóralne, warstwa po warstwie, co dało nam monumentalny, filmowy efekt. Na żywo jako zespół pięcioosobowy, po prostu nie byliśmy w stanie tego odtworzyć. Dzięki Choir Noir – nawet jeśli jest to mniejszy skład – udało się nam oddać tę atmosferę. Na przykład podczas Radar Festival wystąpiliśmy z czterema członkami chóru, zamiast 54-osobowego zespołu, który mieliśmy w Wembley Arena. Mimo to ich obecność całkowicie zmieniła odbiór naszych koncertów – zarówno dla nas, jak i dla publiczności.

 

Foto. Materiały Promocyjne / zdjęcie Andy Ford

 

USM: Wygląda na to, że bardzo otworzyliście się na poszerzanie składu scenicznego. Czy myśleliście o pójściu jeszcze dalej i dodaniu większej liczby muzyków?

 

AW: Owszem, to temat, który często przewija się w naszych rozmowach! Żartowałem kiedyś o posiadaniu na scenie czterech perkusistów lub dodatkowych gitarzystów. Wyobraź sobie trasę z Leprous, gdzie nasz perkusista Jay Postones gra z Baardem Kolstadem. A gdyby do tego dołączył Mike Mallion, który wspierał nas podczas projektu Portals? Byłby to czysty chaos, ale taki, który z pewnością wywołałby ekscytację. Myślę, że wciąż jest wiele możliwości, by zaskoczyć fanów i przesunąć granice tego, czym może być koncert rockowy.

 

 

 

USM: To byłoby rewolucyjne! A propos koncertów – na wasze występy trafia ostatnio wielu nowych słuchaczy. Jak wybieracie utwory do setlisty?

 

AW: To zawsze niełatwa decyzja. Z jednej strony chcemy grać nowy materiał, bo ekscytuje nas i pokazuje, gdzie jesteśmy kreatywnie. Z drugiej strony są utwory, które stały się klasykami i które fani po prostu muszą usłyszeć – jak „Of Matter” czy „Concealing Fate.” Niektóre kawałki świetnie wypadają na żywo, jak „Natural Disaster” z jego potężnym chóralnym zakończeniem, które teraz możemy wykonać dzięki Choir Noir. Z drugiej strony są utwory bardziej introspektywne, które wymagają skomplikowanej produkcji i trudno je przełożyć na scenę. Staramy się znaleźć równowagę: gramy nowe utwory, żeby zaprezentować aktualny album, klasyki dla wiernych fanów, a czasem dorzucamy coś niespodziewanego, by zaskoczyć publiczność. Chodzi o to, by stworzyć wciągające widowisko.

 

USM: Na tej trasie odwiedzacie też nowe miejsca, jak Chorwacja czy kraje bałtyckie. Co najbardziej ekscytuje was w graniu w takich miejscach?

 

AW: Ekscytujące jest odkrywanie nowych terenów. Po tylu latach wciąż możemy odwiedzać miejsca, w których jeszcze nie byliśmy. Na tej trasie będziemy w miastach takich jak Zagrzeb czy krajach jak Estonia i Bułgaria. Każde nowe miejsce wnosi unikalną energię. Fani często czekają na nas latami, więc ich entuzjazm udziela się także nam. Dodatkowo podróżowanie pozwala nam odkrywać lokalną kulturę, kuchnię i muzykę – to wszystko działa na nas bardzo inspirująco.

 

 

USM: Zauważyliście jakieś różnice kulturowe między publicznością w różnych krajach?

 

AW: Oczywiście! Każda publiczność jest inna.

Na przykład polscy fani są niesamowicie wytrwali – będą skandować i klaskać, dopóki nie wrócimy na bis, niezależnie od godziny. W Anglii publiczność bywa bardziej powściągliwa, może dlatego, że martwią się o ostatni pociąg do domu.

Zawsze fascynuje mnie, jak różne kultury odbierają naszą muzykę. Jestem ciekawy, jak zostaniemy przyjęci w Chorwacji czy krajach bałtyckich. Każde nowe miejsce to niespodzianka.

 

Plakat promujący nadchodące koncerty Tesseract w Polsce / org. Winiary Bookings

 

USM: “War of Being”  to bardzo introspekcyjny album. Koncept Strangelandu i jego postaci dodaje narracyjnej głębi. Jak narodziły się te pomysły?

 

AW: Strangeland i jego postacie powstały z potrzeby zgłębiania konfliktów wewnętrznych i poszukiwania tożsamości. Każda postać symbolizuje pewne aspekty nas samych – nasze zmagania, lęki i maski, które zakładamy, by radzić sobie z rzeczywistością. Na przykład Ex i El, główne postacie, reprezentują dualizm – napięcie między tym, kim jesteśmy, a kim chcemy być. Ta narracja pozwoliła nam zgłębiać tematy autentyczności, akceptacji i przemiany. To bardzo osobisty projekt dla nas wszystkich, i myślę, że dlatego tak mocno rezonuje z odbiorcami. To nie tylko album koncepcyjny; to także odbicie naszych własnych podróży.

 

USM: Jak to narracyjne podejście wypada w porównaniu z wcześniejszymi albumami, jak „Altered State” czy „Sonder”?

 

AW: Pod pewnymi względami „War of Being” przypomina „Altered State”. Oba albumy mają filmowy charakter, epickie aranżacje i starają się wywołać poczucie zachwytu. Acle [Kahney, gitarzysta i producent] zawsze powtarza, że nasza muzyka powinna przypominać emocje, jakie wywołuje świetny film – ciarki, ekscytację, zdumienie. Różnica polega na tym, że przy „War of Being” bardziej świadomie podeszliśmy do narracji. Postacie i świat Strangelandu dały nam ramy do eksploracji głębszych tematów i pozwoliły pchnąć kompozycje w nowych kierunkach.

 

 

USM: Wasza muzyka zawsze była złożona i wielowarstwowa. Jak przekładacie tę złożoność na koncerty na żywo?

 

AW: To wyzwanie, ale nauczyliśmy się adaptować. Niektóre elementy, jak harmonie chóralne czy partie smyczkowe, są odtwarzane z sekwensera. Staramy się jednak, by występy były autentyczne – wszystkie wokale prowadzące, które słyszysz, są śpiewane na żywo przez Dana [Tompkinsa]. Chodzi o wzbogacenie doświadczenia bez utraty prawdziwej energii koncertu.

 

Foto. Materiały Promocyjne / zdjęcie Andy Ford

 

USM: Streaming zmienił przemysł muzyczny nie do poznania. Jak ważne są dla was koncerty na żywo?

 

AW:

Koncerty są kluczowe – nie tylko jako źródło dochodu, ale także jako sposób nawiązania więzi z fanami. Streaming umożliwił dotarcie do globalnej publiczności, ale sprawił, że trasy koncertowe stały się jeszcze ważniejsze. Na koncertach tworzymy świat, w którym przez 90 minut zarówno my, jak i publiczność, możemy się zatracić. Tego połączenia nic nie zastąpi.

 

USM: Godzenie tras koncertowych z życiem osobistym musi być trudne. Jak sobie z tym radzicie?

 

AW: To wyzwanie, ale nauczyliśmy się dbać o równowagę. Robimy przerwy między trasami, jak te 18 miesięcy, które poświęciliśmy na pisanie „War of Being”. W tym czasie skupiamy się na rodzinie, przyjaciołach i regeneracji. Te doświadczenia poza muzyką są tym, co napędza naszą kreatywność. Bez nich nasza muzyka nie byłaby tak autentyczna.

 

 

USM: Patrząc w przyszłość, czy są jakieś współprace lub nowe kierunki, które chcielibyście zbadać?

 

AW: Zdecydowanie!

Chciałbym współpracować z artystami takimi jak Lorn, który tworzy mroczną, filmową elektronikę, albo z Sevdalizą, która genialnie łączy gatunki. Rozmawialiśmy też o projekcie z Leprous. Wspólny utwór mógłby być czymś niesamowitym – albo kompletną katastrofą – ale na pewno byłoby to ekscytujące wyzwanie.

 

USM:  Dziękuję za rozmowę. Fani z niecierpliwością czekają na kolejne kroki Tesseract.

 

AW: Dziękuję! To była przyjemność

 

Rozmawiała Ula Skowrońska-Malinowska

 


 

 

English version

 

In my conversation with Amos Williams, bassist and one of the pillars of Tesseract, I had the chance to delve into the creation process behind their latest live project, “War of Being.” In the interview, he shares insights about working with Choir Noir, the challenges of translating studio sound to the stage, and the new experiences from a tour that took the band to previously unvisited places like Croatia and the Baltic countries. We also discussed the inspirations behind the introspective world of Strangeland, balancing professional and personal life, and dreams of future artistic collaborations. Amos opened up about topics that reveal not only their artistic evolution but also the personal sensitivity that makes their music so unique.

 

 

Ula Skowronska-Malinowska: Your live edition of “War of Being” is coming out soon. How did the collaboration with Choir Noir come about, and how has it influenced your live performances?

 

Amos Williams: It was an incredible experience. Working with Choir Noir elevated our performances to a whole new level. When we were recording “War of Being”, we created massive choral parts for tracks like „Natural Disaster”, and we always struggled to capture that depth on stage. In the studio, Cat Marsh, who leads Choir Noir, worked with Dan Tompkins to record all the choral parts layer by layer, giving us this monumental, cinematic effect. Live, as a five-piece band, we simply couldn’t replicate that. Thanks to Choir Noir – even with a smaller lineup – we managed to recreate that atmosphere. For example, at Radar Festival, we performed with four choir members instead of the 54-strong choir we had at Wembley Arena. Even so, their presence completely transformed the reception of our shows – both for us and the audience.

Promo images / foto. Andy Ford

 

USM: It seems like you’ve really opened up to expanding your live lineup. Have you thought about going even further and adding more musicians?

 

AW: Absolutely, it’s a topic that comes up often in our conversations! I once joked about having four drummers or additional guitarists on stage. Imagine a tour with Leprous, where our drummer Jay Postones plays alongside Baard Kolstad. And if Mike Mallion, who supported us during the Portals project, joined in as well? It would be pure chaos – but the kind that would surely excite everyone. I think there’s still so much potential to surprise fans and push the boundaries of what a rock show can be.

 

 

USM: That would be revolutionary! Speaking of concerts – you’ve recently been attracting many new listeners to your shows. How do you choose tracks for your setlist?



AW: It’s always a tough decision. On one hand, we want to play new material because it excites us and showcases where we are creatively. On the other hand, there are tracks that have become classics and that fans just need to hear – like „Of Matter” or „Concealing Fate.” Some songs work brilliantly live, like „Natural Disaster” with its powerful choral ending, which we can now deliver thanks to Choir Noir. On the flip side, there are more introspective tracks that require complex production and are hard to translate to the stage. We try to strike a balance: playing new songs to highlight the current album, classics for loyal fans, and occasionally adding something unexpected to surprise the audience. It’s all about creating an immersive experience.

 

USM: This tour includes visits to new places like Croatia and the Baltic countries. What excites you most about playing in such locations?

 

AW: Exploring new territories is always thrilling. After all these years, we can still visit places we’ve never been to before. On this tour, we’ll be in cities like Zagreb and countries like Estonia and Bulgaria. Each new place brings a unique energy. Fans often wait years for us to come, and their enthusiasm is contagious. Plus, traveling lets us discover local culture, cuisine, and music – all of which are incredibly inspiring to us.

 

 

USM: Have you noticed any cultural differences between audiences in various countries?

 

AW: Definitely! Every audience is different. For instance,

Polish fans are incredibly persistent – they’ll chant and clap until we come back for an encore, no matter the hour. In England, the crowd can be more reserved, maybe because they’re worried about catching the last train home.

I’m always fascinated by how different cultures respond to our music. I’m curious to see how we’ll be received in Croatia or the Baltic countries. Every new place is a surprise.

 

Poster : upcoming shows in Poland / Promoter : Winiary Bookings

 

USM: “War of Being” is a deeply introspective album. The concept of Strangeland and its characters adds narrative depth. How did these ideas come to life?

 

AW: Strangeland and its characters were born out of a need to explore inner conflicts and the search for identity. Each character symbolizes certain aspects of ourselves – our struggles, fears, and the masks we wear to navigate reality. For example, Ex and El, the main characters, represent duality – the tension between who we are and who we aspire to be. This narrative allowed us to delve into themes of authenticity, acceptance, and transformation. It’s a very personal project for all of us, and I think that’s why it resonates so strongly with listeners. It’s not just a concept album; it’s also a reflection of our own journeys.

 

 

USM: How does this narrative approach compare to previous albums like “Altered State” or “Sonder”?

 

AW: In some ways, “War of Being” is similar to “Altered State”. Both albums have a cinematic quality, epic arrangements, and aim to evoke a sense of wonder. Acle [Kahney, guitarist and producer] always says our music should feel like the emotions triggered by a great film – chills, excitement, amazement. The difference is that with “War of Being”, we approached the narrative more consciously. The characters and world of Strangeland gave us a framework to explore deeper themes and allowed us to push the compositions in new directions.

 

 

USM: Your music has always been complex and multi-layered. How do you translate that complexity to live performances?

 

AW: It’s challenging, but we’ve learned to adapt. Some elements, like choral harmonies or string parts, are played from a sequencer. But we strive to keep the performances authentic – all the lead vocals you hear are sung live by Dan [Tompkins]. It’s about enhancing the experience without losing the raw energy of a live show.

Promo images / foto. Andy Ford

 

USM: Streaming has transformed the music industry. How important are live concerts to you?

 

AW:

Concerts are crucial – not just as a source of income but also as a way to connect with fans. Streaming has allowed us to reach a global audience, but it’s made touring even more important. At concerts, we create a world where, for 90 minutes, both we and the audience can lose ourselves. That connection is irreplaceable.

 

 

USM: Balancing touring with personal life must be challenging. How do you manage it?

 

AW: It’s a challenge, but we’ve learned to maintain balance. We take breaks between tours, like the 18 months we dedicated to writing “War of Being”. During that time, we focus on family, friends, and recharging. These experiences outside of music fuel our creativity. Without them, our music wouldn’t be as authentic.

 

 

USM: Looking ahead, are there any collaborations or new directions you’d like to explore?

 

AW: Definitely!

I’d love to work with artists like Lorn, who creates dark, cinematic electronic music, or Sevdaliza, who brilliantly blends genres. We’ve also talked about a project with Leprous. A collaborative track could be amazing – or a complete disaster – but it would undoubtedly be an exciting challenge.

 

 

USM: Thank you for the conversation. Fans are eagerly awaiting Tesseract’s next steps.



AW: Thank you! It’s been a pleasure.

 

 

Ula Skowrońska-Malinowska

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz