IKS

Myles Kennedy (Alter Bridge, Slash) [Rozmowa, Interview]

myles-kennedy-rozmowa

English version below/Angielska wersja niżej !!!

Z przyjemnością zapraszamy Was na rozmowę z charyzmatycznym muzykiem Mylesem Kennedym (wokalistą i gitarzystą zespołu Alter Bridge, śpiewającym na płytach Slasha oraz wydającym albumy solowe) W wywiadzie Myles opowiada o swoim najnowszym albumie „The Art of Letting Go”, ale również dzieli się refleksjami na tematy autentyczności, relacji z fanami, współpracy z wieloletnimi przyjaciółmi w branży oraz przygotowań do trwającej już trasy po Europie. To naprawdę fantastyczna i inspirująca rozmowa, która pokazuje, dlaczego fani na całym świecie nadal łączą się z jego muzyką. Rozmowę przeprowadziła Ula Skowrońska-Malinowska.

 

Ula Skowrońska-Malinowska: Spotykamy się dzisiaj z powodu twojego nowego albumu, „The Art of Letting Go”. Jak ten projekt różni się od poprzednich  „The Ides of March” i „Year of the Tiger”?

 

Myles Kennedy: To zdecydowanie rock-and-rollowy album od początku do końca. Pierwszy album był głównie akustyczny, a drugi miał akustyczne elementy z południowym rockiem i old-country w niektórych miejscach. W tym wszystko opiera się na riffach rock and rolla i jest zdecydowanie głośniejszy.

 

 

USM: Tak, ten album jest zdecydowanie głośniejszy. Pierwszy singiel z albumu, „Say What You Will”, niesie ze sobą potężne przesłanie. Czy możesz opowiedzieć o inspiracji stojącej za piosenką i jej teledyskiem?

 

MK: Tak, ta piosenka niesie ze sobą naprawdę wzmacniający przekaz. Chodzi o to, by dostrzegać, że krytyczne głosy są wszędzie—zarówno zewnętrzne, jak i te w twojej głowie—i nauczyć się, jak radzić sobie z nimi i nawigować przez te trudności. Jeśli chodzi o teledysk, to była świetna rzecz, aby pokazać tę młodą osobę i jej sytuację. Doświadcza ona prześladowania w szkole, ale dzięki swojemu talentowi i pasji do muzyki ostatecznie pokonuje te trudności i pokazuje światu, z czego jest zrobiona. Myślę, że to bardzo mocna i związana z doświadczeniami historia dla wielu ludzi.

 

 

USM: Zdecydowanie. Myślę, że twoja muzyka, a zwłaszcza twoje teksty, rezonują z tak wieloma osobami. W „The Art of Letting Go” piosenki wahają się od wesołych rockowych utworów po bardziej mroczne, introspektywne kawałki. Czy możesz podzielić się swoim podejściem do pisania tego album?

 

 

MK: Tym razem podszedłem do tego inaczej niż do poprzednich albumów. Przy pierwszej płycie głównie tworzyłem na gitarach akustycznych. Druga płyta była dla mnie okazją do użycia studia bardziej jako narzędzia do pisania; demo nagrywałem w czasie rzeczywistym, tworząc utwory. Na tej płycie usiadłem z małym wzmacniaczem i swoją elektryczną gitarą—moim sygnaturowym modelem—i wygenerowałem wiele pomysłów, nagrywając je na telefonie, zanim zdecyduję się na któreś z nich. Potem wracałem do nagrań, aby zobaczyć, które z nich są wystarczająco dobre, by nagrać demo i wysłać do zespołu. Ten proces pozwolił mi spędzić znacznie więcej czasu na badaniach i rozwoju, dając mi szerszy wybór podczas pisania.

 

 

USM: Album kończy się utworem „How the Story Ends”. Czy od początku do końca istnieje narracja tematyczna?

 

MK: Niekoniecznie. Nie zamierzałem, żeby to był kolejny album koncepcyjny, ale odkąd rozmawiam o tej płycie, zauważyłem, że kilka utworów dotyka idei odpuszczania. Chodzi o to, by puścić coś i spróbować się rozwijać. Na przykład utwór „How the Story Ends” odzwierciedla moją podróż ku byciu lepszym człowiekiem. Jedną z rzeczy, które muszę odpuścić, jest nawyk ciągłego próbowania zadowolenia innych, ponieważ to może prowadzić do wielu zmartwień. Ten utwór odnosi się do wyzwania, jakim jest rozwijanie tej umiejętności. Więc, chociaż cały album nie był świadomie pisany z myślą o spójnym motywie, teraz zdaję sobie sprawę, że wiele z tych piosenek wciąż krąży wokół wspólnego wątku, który je łączy.

 

fot. Chuck Brueckmann

 

USM: Produkcja tego albumu ponownie została powierzona Michaelowi Baskettowi. Czy możesz opowiedzieć o synergii między wami i o tym, jak pomaga on w realizacji Twojej wizji? Jak ważny jest dla Twojego solowego projektu?

 

MK: Michael jest niezwykle ważny. Szczerze mówiąc, oprócz mojego perkusisty Zii, to on jest moim najstarszym muzycznym współpracownikiem — to już 25 lat, więc po prostu mu ufam, co jest kluczowe przy pracy z producentem. Możesz znaleźć się w sytuacjach, w których współpracujesz z kimś, kto sugeruje pomysły, a Ty jesteś co do nich niepewny. Czasami się sprawdzają, ale często nie, i myślisz: „Hmm, zapamiętam to.” Z Michaelem wiem, czego się po sobie spodziewać. Jesteśmy na tej samej fali, a to jest dokładnie to czego naprawdę potrzebuję.

 

 

USM: Jesteś znany ze swojej pracy z Alter Bridge i Slashem. Jak proces twórczy w twojej solowej pracy różni się od współpracy z zespołem?

 

MK: Kiedy działam solowo, jestem całkowicie sam. Dlatego rozwijanie mojego wewnętrznego edytora jest kluczowe—pomaga mi zdecydować, czy pomysł jest wystarczająco dobry, aby go rozwijać. W zespole dostajesz natychmiastową informację zwrotną; jeśli coś nie działa, nie tracisz czasu. Ale praca solowa zdecydowanie pomogła mi rozwinąć się jako twórcy.

 

 

USM: Jak określasz, które utwory pasują do twojej solowej twórczości, a które do Alter Bridge?

 

MK: To było trochę trudniejsze z tym albumem, ponieważ w dużej mierze opiera się ona na riffach, podobnie jak w Alter Bridge, ale ma więcej „roll” niż „heavy”. Alter Bridge jest znacznie cięższe, więc mimo wszystko łatwiej było określić, co pasuje gdzie.

 

 

USM: Jako artysta, który doświadczył zarówno dynamiki zespołu, jak i pracy solowej, jak balansujesz swoje potrzeby twórcze w różnych outletach – Alter Bridge, Slash?

 

MK: Cóż, to idealne pytanie, ponieważ każdy projekt jest na tyle różny, że cały czas czuję się twórczo zaangażowany. W jednym roku skupiam się na jednym stylu, a w następnym zanurzam się w inny. Na przykład ze Slashem nie gram nawet za dużo na gitarze; przede wszystkim jestem frontmanem. I to jest świetne, ale jestem przede wszystkim gitarzystą—tak zaczynałem i naprawdę to uwielbiam. Jakoś udało mi się ukształtować swoją karierę tak, aby co roku eksplorować te różne obszary. To sprawia, że wszystko jest ekscytujące i świeże, co jest fantastyczne.

 

 

USM: To fantastyczne, bo w ten sposób utrzymujesz radość i zaangażowanie w to wszystko, prawda?

 

MK: Absolutnie. To sprawia, że jestem szczęśliwy i nadal pasjonuję się tym, co robię.

 

 

USM: A my, jako fani, możemy to również poczuć. Widać, kiedy artysta jest naprawdę zaangażowany. Wracając do albumu, „The Art of Letting Go” – jego tytuł sugeruje temat uwolnienia lub akceptacji. Co dla ciebie osobiście i artystycznie oznacza odpuszczanie?

 

MK: Tak, to ciężkie, ale dobre pytanie. Osobiście sztuka odpuszczania nauczyła mnie bycia obecnym, a nie reaktywnym i ta zmiana była dla mnie przełomowa. Kreatywnie chodzi o to, aby nie stawać na własnej drodze. Nie musisz być związany swoim ego, które może naprawdę zakłócić proces twórczy. Dla mnie takie podejście tworzy znacznie czystsze i bardziej autentyczne doświadczenie artystyczne w ogóle.

 

 

USM: Zawsze byłeś znany ze swojego opowiadania historii poprzez teksty. Który utwór na „The Art of Letting Go” ma dla Ciebie największe osobiste znaczenie i dlaczego? 

 

MK: Hmm.  Osobiste znaczenie? To trudne pytanie. Powiedziałbym, że do pewnego stopnia prawdopodobnie singiel „Say What You Will” lub może „Nothing More to Gain”. „Nothing More to Gain” pełni rolę przypomnienia. Kiedy zaczynam myśleć: „Och, co by było, gdybym mógł to mieć?” lub „Co by było, gdybym mógł to zrobić? Byłbym szczęśliwszy, prawda?” Uświadamiam sobie, że to nieprawda. Szczęście jest tu i teraz. Mam wszystko, czego potrzebuję w tym momencie, aby czuć się zadowolonym; muszę tylko uświadomić sobie ten fakt, zamiast wciąż szukać następnego zastrzyku szczęścia.

 

 

USM: Jesteś niesamowicie wszechstronnym wokalistą. W jaki sposób postawiłeś sobie wyzwania wokalne w tym albumie? Czy były momenty, w których eksperymentowałeś z nowymi technikami?

 

MK: Na tym etapie jestem kimś, kto robi to od tak dawna i dosłownie znalazł swój głos. Więc trzymam się tego. Staram się nie wymyślać nic na nowo, ponieważ uważam, że najtrudniejszą częścią było naprawdę znalezienie swojego stylu. Kiedy poczułem się z tym komfortowo, pomyślałem: „Jeśli coś działa, nie naprawiaj tego.” Nie przewiduję przyszłego albumu, na którym nagle zacznę używać growlowego wokalu czy czegoś w tym stylu.

 

 

USM: Wracając do albumu—„Behind the Veil” i „Eternal Lullaby” wydają się mieć głębsze tony. Czy możesz opowiedzieć o nastroju i przesłaniu tych utworów?

 

MK: „Behind the Veil” powstało w trasie, głównie w cichych, samotnych garderobach. Zacząłem rozwijać taką narrację — co by było, gdybyś w końcu dostał wszystko, czego kiedykolwiek pragnąłeś, a jednak nie byłbyś naprawdę szczęśliwy? To trochę jak historia o zawarciu paktu z diabłem i o tym, jak mogłaby wyglądać taka rozmowa. Więc tak, to jest trochę ciężkie i ma w sobie sporo głębi. Natomiast „Eternal Lullaby” napisałem jako hołd dla niektórych muzycznych inspiracji, które straciliśmy po drodze. Uważam, że to odpowiedni hołd dla tych, którzy pomogli stworzyć fundament, którym tak wielu z nas wciąż podąża.

 

 

USM: Wspomniałeś, że jesteś gitarzystą, co jest oczywiście ogromną częścią Twojej tożsamości. Jak gra na gitarze wpływa na kierunek, w którym idzie Twoje pisanie piosenek? Czy jest na tej płycie jakiś riff lub solówka, z której jesteś szczególnie dumny?

 

MK: Tak, jest kilka takich momentów. Główny riff na początku pierwszego singla, „Say What You Will”, który naprawdę lubię grać – ma w sobie coś wyjątkowego, a potem jest ten groove w riffie do „Behind the Veil”, który naprawdę uwielbiam. Dla mnie wszystko zaczyna się od gitary. Trzeba mieć solidną podstawę, zanim dodasz wokale.

 

 

USM: Limitowane edycje winylowe albumu „The Art of Letting Go”  były bardzo oczekiwane. Jak ważne jest dla Ciebie utrzymywanie więzi z fanami poprzez ten fizyczny format?

 

MK: Dla tych z nas, którzy dorastali na winylach, płytach CD, czy nawet kasetach, fajnie jest widzieć, jak ten rytuał trwa. Jest coś wyjątkowego w otwieraniu albumu, czytaniu „wkładek” – to doświadczenie, którego streaming nie jest w stanie zastąpić.

 

 

USM: To zdecydowanie nie to samo.

 

MK: Dokładnie. Dziś rano prawie streamowałem „Asia” Steely Dan – płytę, którą słuchałem miliony razy, ale postanowiłem wziąć winyl, przejść przez cały ten rytuał, i to było fantastyczne.

 

 

USM: Pracowałeś z wieloma muzykami przez lata. Jak to było nagrywać ten album z Zią Uddinem i Timem Tournierem jako sekcją rytmiczną?

 

MK: To jest jak założenie wygodnej pary butów.

 

 

USM: Myślisz, że spodoba im się ta analogia? (śmiech)

 

MK: Może nie! (śmiech) Ale chodzi mi o to, że te buty są naprawdę wygodne! Chcę powiedzieć, że Zia i ja gramy razem już prawie 40 lat, odkąd byliśmy dzieciakami. Sposób, w jaki czuje rytm, sposób, w jaki gra na perkusji, jest dla mnie tak znajomy—jakby to było częścią mojego własnego serca. Jesteśmy zsynchronizowani od zawsze; to po prostu przychodzi bardzo naturalnie.

 

 

USM: Jako ktoś, kto jest w branży od dziesięcioleci, jak widzisz ewolucję muzyki rockowej? Czy czujesz jakąkolwiek presję, aby dostosować się do nowoczesnych trendów, czy wolisz pozostać wierny swoim korzeniom?

 

MK: Na tym etapie po prostu pozostaję wierny temu, co robię. To trochę jak z tym, o czym rozmawialiśmy wcześniej – o stylu wokalnym i tym podobnych rzeczach. To jestem ja i nie zamierzam się zmieniać. Myślę, że byłoby absurdalne, żebym w tym wieku próbował wskakiwać na jakąkolwiek nową falę czy trendy. Jest wiele młodych zespołów, które robią niesamowite rzeczy, i to jest ich przestrzeń. Niech to tworzą i wyznaczają nowe granice. Mam nadzieję, że to, co teraz robią, z czasem także będzie uznawane za ponadczasowe. Za 25 lat wszyscy będą mówić: „Tak, ten zespół – oni stworzyli nowy styl, który dalej się rozwija”.

 

fot. Chuck Brueckmann

 

USM: Jesteś oldschoolowym rockmanem, i to jest w tobie prawdziwe. Twoi fani doceniają cię za tę autentyczność.

 

MK: Dzięki! To równowaga—bycie autentycznym, szanując jednocześnie gatunek.

 

 

USM: Twoi fani często głęboko łączą się z twoimi tekstami. Co masz nadzieję, że słuchacze wyniosą z „The Art of Letting Go”?

 

MK: Mam nadzieję, że zobaczą kogoś, kto nadal stara się rozwijać i pracować nad sobą, i że zrozumieją, że ta podróż właściwie nigdy się nie kończy. Myślę, że każdy, kto zagłębił się w moje teksty, może dostrzec, że jestem w ciągłej drodze. Są rzeczy, które czułem 14, 15 lat temu, z którymi nie jestem już aż tak związany, ale te utwory są w zasadzie dźwiękowymi wpisami w dzienniku. Mieć ten przywilej, a także ludzi, którzy towarzyszą mi w tej podróży, jest naprawdę czymś wyjątkowym. Jednak wiąże się z tym także odpowiedzialność, której nie traktuję lekko. Zawsze jestem świadomy każdego tematu, nad którym pracuję, i staram się, by był prawdziwy i autentyczny. To wszystko, co mogę zrobić, i może właśnie dlatego to tak do ludzi trafia—bo czują tę szczerość.

 

 

USM: Ta szczerość to dokładnie to, dlaczego twoi fani tak głęboko łączą się z twoją twórczością. A więc, co dalej—trasy koncertowe, specjalne występy?

 

MK: Wyruszamy do Europy za nieco ponad tydzień i jestem naprawdę podekscytowany! Minęło trochę czasu, odkąd miałem trasę solową. Występowanie jako trio może być nieco onieśmielające, ponieważ jest to bardzo eksponowane. Pełnię wiele ról jako jedyny gitarzysta i wokalista. Na szczęście mam świetną sekcję rytmiczną, która trzyma fort, ale dużo ćwiczę, aby upewnić się, że nie zawiodę!

 

 

USM: Masz przed sobą intensywny harmonogram koncertów. Jak utrzymujesz zdrowie głosu i energię do takich wymagających występów noc po nocy? 

 

MK: Duża część tego polega na byciu bardzo świadomym tego, co wprowadzam do swojego ciała i ile odpoczynku dostaję. Najtrudniejszą częścią jest unikanie chorób. Prawda jest taka, że nie sypiam dobrze. Po prostu nie jestem dobrym śpiochem; nie wiem, czy kiedykolwiek będę. Próbowałem, ale jestem płytkim śpiochem, więc kiedy jestem w autobusie, ciągle się budzę. W rezultacie często łapię jakieś choroby. To po prostu tak, że ciało się wyczerpuje. Gdybym spał głeboko, jak wielu moich przyjaciół z trasy, mogłoby być inaczej. Ale genetycznie odziedziczyłem to po mojej mamie—ona też ma płytki sen. Więc to jest cel i sztuczka. To oznacza brak zabawy dla mnie: brak picia i brak wychodzenia do barów. A szkoda (śmiech).

 

 

USM: Co do planowania trasy – ponieważ jesteś zajęty innymi projektami, zakładam, że Alter Bridge to twój główny projekt, ale pracujesz także z Slashem, prawda? Czy ty i Mark [Tremonti] koordynujecie harmonogramy dla solowych albumów, aby wszystko się zgadzało? A może jest to bardziej spontaniczne?

 

MK: Nie, to zdecydowanie jest zaplanowane. Zwykle planujemy rzeczy mniej więcej na trzy lata do przodu, więc mam dość jasny obraz tego, gdzie będę w 2027, 2028—mam nadzieję. Ale rzeczy mogą się zawsze zmienić. Dlatego zawsze gromadzę pomysły, aby być gotowym na te zmiany.

 

 

USM: Musi być trudno równoważyć tak wiele projektów i dopasowywać wszystko do nich.

 

MK: O, bez wątpienia!

 

 

USM: Muszę powiedzieć, że podziwiam twoje poświęcenie dla tworzenia tak wspaniałej muzyki i trzymania się wszystkich tych harmonogramów. To musi być wyzwanie, ale sprawiasz, że wygląda to na coś łatwego!

 

MK: Dziękuję! Twoje słowa naprawdę wiele znaczą.

 

 

USM: Cóż, to wszystkie moje pytania. Szczerze mówiąc, jestem bardzo podekscytowana tą rozmową.

 

MK: O, jesteś bardzo miła! Sprawisz, że będę miał dużą głowę.

 

 

USM: Szczerze mówiąc, jesteś jednym z moich ulubionych artystów. Dziękuję ci bardzo, i naprawdę mam nadzieję zobaczyć cię na trasie!

 

MK: Dziękuję, Ula. Zobaczymy się na trasie!

 

 

Rozmawiała:  Ula Skowrońska Malinowska

 

 


 

English version

 

 

We are pleased to invite you to a conversation with the charismatic musician Myles Kennedy (the vocalist and guitarist of Alter Bridge, also known for his work with Slash and his solo albums). In the interview, Myles discusses his latest album, The Art of Letting Go, and shares reflections on authenticity, his relationship with fans, collaborations with longtime friends in the industry, and preparations for his ongoing European tour. It’s truly a fantastic and inspiring conversation that reveals why fans around the world continue to connect deeply with his music. The interview was conducted by Ula Skowrońska-Malinowska.

 

Ula Skowrońska-Malinowska: We’re here today because of your new album, „The Art of Letting Go”. How does this project differ from your previous ones, „The Ides of March” and „Year of the Tiger”?

 

Myles Kennedy: This is definitely a rock-and-roll album from start to finish. The first album was mostly acoustic, and the second had acoustic elements with southern rock and old-country touches in places. This one is all about rock-and-roll riffs and is definitely louder.

 

 

USM: Yes, this album is definitely louder. The first single from the album, „Say What You Will,” carries a powerful message. Can you talk about the inspiration behind the song and its music video?

 

MK: Yeah, this song carries a really empowering message. It’s about recognizing that critical voices are everywhere—both external and the ones in your head—and learning how to handle them and navigate through those challenges. As for the video, it was great to show this young person in her situation. She experiences bullying at school, but through her talent and passion for music, she ultimately overcomes those difficulties and shows the world what she’s made of. I think it’s a powerful and relatable story for many people.

 

 

USM: Definitely. I think your music, and especially your lyrics, resonate with so many people. In „The Art of Letting Go”, the songs range from upbeat rock tracks to darker, introspective pieces. Can you share your approach to writing this album?

 

MK: This time, I approached it differently than the previous albums. For the first album, I mainly created on acoustic guitars. The second album was an opportunity to use the studio more as a writing tool; I would record demos in real-time, creating the tracks as I went. For this album, I sat down with a small amp and my electric guitar—my signature model—and generated a lot of ideas, recording them on my phone before deciding on any. Then I’d go back to the recordings to see which ones were good enough to make into demos and send to the band. This process let me spend much more time on research and development, giving me a wider selection to choose from during writing.

 

 

USM: The album ends with the track „How the Story Ends.” Is there a thematic narrative from beginning to end?

 

MK: Not necessarily. I didn’t intend for this to be another concept album, but as I’ve been talking about it, I’ve noticed that several tracks touch on the idea of letting go. It’s about letting something go and trying to grow. For example, the track „How the Story Ends” reflects my journey toward being a better person. One thing I need to let go of is the habit of constantly trying to please others, as it can lead to a lot of worry. This song addresses the challenge of developing that skill. So, while the entire album wasn’t consciously written with a cohesive theme in mind, I realize now that many of these songs still revolve around a shared thread that connects them.

 

fot. Chuck Brueckmann

 

USM: The production of this album was once again entrusted to Michael Baskette. Can you talk about the synergy between the two of you and how he helps bring your vision to life? How important is he to your solo project?

 

MK: Michael is incredibly important. Honestly, besides my drummer Zia, he’s my oldest musical collaborator—it’s been 25 years now, so I just trust him, which is crucial when working with a producer. You can find yourself in situations where you’re working with someone who suggests ideas, and you’re unsure about them. Sometimes they work, but often they don’t, and you think, „Hmm, I’ll remember that.” With Michael, I know what to expect from each other. We’re on the same wavelength, and that’s exactly what I really need.

 

 

USM: You’re known for your work with Alter Bridge and Slash. How does the creative process in your solo work differ from working with a band?

 

MK: When I’m working solo, I’m completely on my own. Developing my inner editor is key—it helps me decide if an idea is good enough to develop. In a band, you get immediate feedback; if something isn’t working, you don’t waste time. But solo work has definitely helped me grow as a creator.

 

 

USM: How do you determine which songs fit your solo work versus Alter Bridge?

 

MK: It was a bit trickier with this album because it’s largely riff-based, similar to Alter Bridge, but it has more „roll” than „heavy.” Alter Bridge is much heavier, so it was still easier to determine what fits where.

 

 

USM: As an artist who has experienced both band dynamics and solo work, how do you balance your creative needs across different outlets—Alter Bridge, Slash?

 

MK: Well, it’s the perfect question because each project is different enough that I constantly feel creatively engaged. One year I focus on one style, and the next I dive into another. For example, with Slash, I don’t play much guitar; I’m primarily the frontman. And that’s great, but I’m primarily a guitarist—that’s how I started, and I really love it. I’ve somehow managed to shape my career to explore these different areas each year. It keeps everything exciting and fresh, which is fantastic.

 

 

USM: It’s fantastic because it keeps the joy and engagement alive, right?

 

MK: Absolutely. It keeps me happy and still passionate about what I do.

 

 

USM: And we, as fans, can feel it too. You can tell when an artist is genuinely engaged. Back to the album, „The Art of Letting Go”—the title suggests a theme of release or acceptance. What does letting go mean to you personally and artistically?

 

MK: Yeah, that’s a heavy, but good question. Personally, the art of letting go has taught me to be present, not reactive, and that shift has been transformative for me. Creatively, it’s about not getting in your own way. You don’t need to be bound by your ego, which can really disrupt the creative process. For me, that approach creates a much purer and more authentic artistic experience overall.

 

 

USM: You’ve always been known for your storytelling through lyrics. Which song on „The Art of Letting Go” holds the most personal significance for you, and why?

 

MK: Hmm. Personal significance? That’s a tough one. I’d say, to some extent, probably the single „Say What You Will” or maybe „Nothing More to Gain.” „Nothing More to Gain” serves as a reminder. When I start thinking, „Oh, what if I could have this?” or „What if I could do that? Would I be happier, right?” I realize that’s not true. Happiness is here and now. I have everything I need at this moment to feel content; I just need to recognize that fact instead of constantly seeking the next boost of happiness.

 

 

USM: You’re an incredibly versatile vocalist. How did you challenge yourself vocally on this album? Were there moments when you experimented with new techniques?

 

MK: At this point, I’m someone who’s been doing this for so long and has literally found my voice. So I stick with it. I try not to reinvent anything because I think the hardest part was really finding my style. Once I got comfortable with that, I thought, „If it ain’t broke, don’t fix it.” I don’t foresee a future album where I suddenly start using a growling vocal or something like that.

 

 

USM: Going back to the album—”Behind the Veil” and „Eternal Lullaby” seem to have deeper tones. Can you talk about the mood and message of these tracks?

 

MK: „Behind the Veil” came about while on tour, mostly in quiet, lonely dressing rooms. I started developing this narrative—what if you finally got everything you ever wanted and yet weren’t truly happy? It’s kind of like a story about making a deal with the devil and what that conversation might look like. So yeah, it’s a bit heavy and has a lot of depth. On the other hand, I wrote „Eternal Lullaby” as a tribute to some musical inspirations we’ve lost along the way. I think it’s a fitting tribute to those who helped create the foundation many of us still follow.

 

 

USM: You mentioned you’re a guitarist, which is obviously a huge part of your identity. How does playing guitar influence the direction your songwriting takes? Is there a riff or solo on this album that you’re particularly proud of?

 

MK: Yeah, there are a few moments like that. The main riff at the start of the first single, „Say What You Will,” which I really enjoy playing—it has something special. And then there’s the groove in the riff for „Behind the Veil,” which I really love. For me, everything starts with the guitar. You need to have a solid foundation before you add the vocals.

 

 

USM: The limited vinyl editions of „The Art of Letting Go” were highly anticipated. How important is it for you to keep that connection with fans through this physical format?

 

MK: For those of us who grew up with vinyl, CDs, or even cassettes, it’s great to see this ritual continue. There’s something special about opening an album, reading the “liner notes”—it’s an experience that streaming just can’t replace.

 

 

USM: It’s definitely not the same.

 

MK: Exactly. This morning, I almost streamed „Aja” by Steely Dan—a record I’ve listened to millions of times—but I decided to pull out the vinyl, go through the whole ritual, and it was fantastic.

 

 

USM: You’ve worked with many musicians over the years. What was it like recording this album with Zia Uddin and Tim Tournier as the rhythm section?

 

MK: It’s like putting on a comfortable pair of shoes.

 

 

USM: Do you think they’ll like that analogy? (laughs)

 

MK: Maybe not! (laughs) But I mean it—the shoes are really comfortable! I’m saying that Zia and I have been playing together for nearly 40 years, since we were kids. The way he feels rhythm, the way he plays drums, it’s so familiar to me—it feels like a part of my own heart. We’ve always been in sync; it just comes naturally.

 

 

USM: As someone who’s been in the industry for decades, how do you see the evolution of rock music? Do you feel any pressure to adapt to modern trends, or do you prefer to stay true to your roots?

 

MK: At this stage, I’m just staying true to what I do. It’s kind of like we talked about earlier—about vocal style and that kind of thing. This is who I am, and I’m not planning on changing. I think it would be absurd to try jumping onto any new wave or trend at my age. There are lots of young bands doing amazing things, and that’s their space. Let them create and push new boundaries. I hope that what they’re doing now will also be seen as timeless over time. Twenty-five years from now, everyone will say, „Yeah, that band—they created a new style that’s still evolving”.

 

fot. Chuck Brueckmann

 

 

USM: You’re an old-school rocker, and that’s what’s genuine about you. Your fans appreciate you for that authenticity.

 

MK: Thanks! It’s a balance—being authentic while respecting the genre.

 

 

USM: Your fans often connect deeply with your lyrics. What do you hope listeners will take from „The Art of Letting Go”?

 

MK: I hope they see someone who’s still trying to grow and work on himself, and that they realize this journey never really ends. I think anyone who’s delved into my lyrics can see that I’m always on a path. There are things I felt 14, 15 years ago that I don’t feel as strongly about now, but these songs are essentially sonic journal entries. Having that privilege and people who join me on this journey is something special. But it also comes with responsibility, which I don’t take lightly. I’m always mindful of every theme I work on, making sure it’s real and authentic. That’s all I can do, and maybe that’s why it resonates with people—they feel that sincerity.

 

 

USM: That sincerity is exactly why your fans connect so deeply with your work. So, what’s next—touring, special performances?

 

MK: We’re heading to Europe in just over a week, and I’m really excited! It’s been a while since I’ve done a solo tour. Performing as a trio can be a bit daunting because it’s so exposed. I play a lot of roles as the only guitarist and vocalist. Thankfully, I’ve got a great rhythm section holding it down, but I’ve been practicing a lot to make sure I don’t let anyone down!

 

 

USM: You have an intense tour schedule ahead. How do you keep your voice healthy and stay energized for such demanding performances night after night?

 

MK: A big part of it is being very mindful of what I put into my body and how much rest I get. The hardest part is avoiding getting sick. The truth is, I don’t sleep well. I’m just not a good sleeper; I don’t know if I’ll ever be. I’ve tried, but I’m a light sleeper, so when I’m on the bus, I keep waking up. As a result, I often catch something. It’s just that the body wears down. If I were a deep sleeper, like some of my tour friends, it might be different. But I inherited this from my mom—she’s a light sleeper too. So, it’s both a goal and a trick. It means no fun for me: no drinking and no going to bars. And that’s a shame (laughs).

 

 

USM: About planning tours—since you’re busy with other projects, I assume Alter Bridge is your main focus, but you’re also working with Slash, right? Do you and Mark [Tremonti] coordinate schedules for solo albums to make sure everything aligns? Or is it more spontaneous?

 

MK: No, it’s definitely planned. We usually plan things about three years in advance, so I have a pretty clear idea of where I’ll be in 2027, 2028—hopefully. But things can always change. That’s why I’m always gathering ideas to be ready for those changes.

 

 

USM: It must be hard to balance so many projects and fit everything into them.

 

MK: Oh, without a doubt!

 

 

USM: I have to say, I admire your dedication to creating such great music and keeping up with all these schedules. It must be challenging, but you make it look easy!

 

MK: Thank you! Your words really mean a lot.

 

 

USM: Well, that’s all my questions. Honestly, I’m so excited about this interview.

 

MK: Oh, you’re too kind! You’re going to give me a big head.

 

 

USM: Honestly, you’re one of my favorite artists. Thank you so much, and I really hope to see you on tour!

 

MK: Thank you, Ula. See you on tour!

 

 

Ula Skowrońska Malinowska

 

 


 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz