IKS

Christina Aguilera – „The 25th Anniversary of Christina Aguilera (Spotify Anniversaries Live)” [Recenzja]

Christina-Aguilera-25-recenzja

Jesień 2024 to czas powrotu najważniejszych artystek dawnej sceny pop na rynek muzyczny. Katy Perry zaprosiła słuchaczy na parkiet z albumem 143 i kawałkami jak „Woman’s World” czy „Lifetimes” (niestety, ci odwrócili się do niej plecami). W tym samym czasie krążek 7 wydała Nelly Furtado, która siedemnaście lat temu lansowała hit za hitem („Maneater”, „Say It Right”). W przyszłym miesiącu swoją pierwszą płytę od siedmiu lat wydaje Gwen Stefani. Powróciła też Christina Aguilera, której dyskografię zamyka hiszpańskojęzyczny album Aguilera z 2022 roku – jej powrót do korzeni, nagrodzony statuetką Latin Grammy. Nowy longplay wokalistki ma ukazać się wkrótce. Czas oczekiwania artystka umiliła swoim fanom, wydające EP-kę The 25th Anniversary of Christina Aguilera (Spotify Anniversaries Live). Minialbum dotarł do 1. miejsca na hiszpańskim Digital Albums Chart, był też numerem jeden na listach digitalowych w Portugalii, Szwajcarii i Argentynie.

Jest to wydany przez Spotify EP i zarazem album live, na który składa się sześć świetnie wyprodukowanych utworów. Piosenki są odświeżonymi rearanżacjami kawałków z debiutanckiej płyty amerykańskiej wokalistki – pt. Christina Aguilera (1999). To za sprawą tamtego albumu 19-letnia wówczas gwiazda wywalczyła nagrodę Grammy w kategorii najlepsza nowa artystka (pokonując Britney Spears).

 

EP-kę otwiera nowa wersja bubblegumowego klasyku „Come on Over Baby”, tym razem w bardziej stonowanym, mocno instrumentalnym wydaniu. Głos wokalistki uzupełniają idealnie zsynchronizowane z nią chórki. Zaskoczeniem okazuje się utwór numer dwa: „Genie in a Bottle”. Na przestrzeni lat Aguilera wielokrotnie zmieniała już aranżację tego singla – na electropopową, gotycko-rockową, zabarwioną muzyką arabską. Tym razem postawiła na  pop-rockowe brzmienie i mocno zaakcentowane instrumenty perkusyjne. Pod koniec piosenki strzeliste wokale 43-latki uzupełnia gość specjalny – Machine Gun Kelly, który wykonuje solówkę na gitarze elektrycznej (i który nie tak dawno gościł na rezydenturze Xtiny w Las Vegas). To świetny pomysł na nieszablonowy duet.

 

zdj. Dennis Leupols/materiały promocyjne

 

Trzeci kawałek na EP-ce przynosi największe zaskoczenie: w studiu Spotify Aguilera wykonała bowiem na żywo piosenkę „Obvious”. Niewtajemniczeni słuchacze mogą jej nie znać – ta napisana przez Heather Holley ballada była utworem zamykającym krążek Christina Aguilera.

Poruszające nagranie, oryginalnie wykonane przez wokalistkę, gdy miała zaledwie osiemnaście lat, mocno kłóciło się z jej teen-popowym wizerunkiem, sprawiało wrażenie, jakby powstało z myślą o starszych wykonawczyniach – Brandy czy Mariah Carey. Aguilera zinterpretowała je jednak bardzo dojrzale i teraz wróciła do korzeni, śpiewając je po raz pierwszy na żywo.

 

Doskonałe wykonanie, akrobacje wokalne, przekaz emocjonalny wywołujący gęsią skórkę –  „Obvious” to bez wątpienia najlepszy ustęp tego albumu. Z wiekiem barwa i siła głosu Aguilery mocno się pogłębiła, tylko przybliżając ją do div jak Aretha Franklin czy Etta James, co doskonale widać, a właściwie słychać przy „Obvious”. To przy okazji piękny utwór o niepewności i chęci sprawowania kontroli, który, powtórzę, po 1999 r. w sumie nigdy wcześniej nie został przez Aguilerę zaśpiewany. Dla fanów to prawdziwa gratka.

 

 

Cieplej na serduchu robi się też przy kolejnej piosence – soulowej balladzie „I Turn to You” – oraz przy „Reflection” – ikonicznym dziś, disnejowskim hicie, który zestrzał się jak dobre wino.

Na EP-ce znalazł się też utwór „What a Girl Wants”. Drugi singel z debiutanckiego albumu Aguilery wykonany zostaje jako duet z Sabriną Carpenter, dziś chyba największą sensacją muzyki popularnej. Ich głosy może nie są zbyt kompatybilne, bo Carpenter bardziej szepcze niż śpiewa, ale w tym szaleństwie też jest metoda – jedna z królowych popu przekazuje tu koronę autorce hitów „Espresso” i „Taste”. Kultowy kawałek z pogranicza R&B nabrał dzięki Carpenter nowego koloru. Cały minialbum jest nostalgiczny, ale i świeży, doskonale zaśpiewany, w jego powstanie włożono dużo serca. Powinien zadowolić wieloletnich fanów Aguilery, a także zainteresować młodszych słuchaczy, którzy trafią na EP-kę w Spotify.

 

zdj. materiały promocyjne

 

W 2024 roku 40-paroletniej gwieździe muzyki pop coraz trudniej zagrzać swoje miejsce w radiofoniach. Choć Madonna, J.Lo czy np. Kelly Clarkson wciąż wydają nowe kawałki, branża muzyczna jest seksistowska i zwłaszcza ageistowska. Odzwierciedlenie tego stanu rzeczy widzimy na listach przebojów, gdzie królują Sabrina Carpenter, Tate McRae, Olivia Rodrigo – wszystkie poniżej 26. roku życia i, warto dodać, wszystkie deklarujące, że czerpią inspiracje właśnie od Aguilery.

 

Xtina może i nie wróci już nigdy na szczyty najważniejszych notowań, ale w sumie jakie ma to znaczenie, gdy nawet bez hitów w top 10 listy Billboard Hot 100 nieprzerwanie od lat wraca z nową, świetną muzyką. To, że pozostaje jedną z najbardziej uniwersalnych piosenkarek w świecie popu, udowodniła i zabarwionym hip-hopem krążkiem Liberation z 2018 roku, i wspomnianym albumem Aguilera – eksperymentującym z takimi brzmieniami jak reggaeton, tango czy urbano. The 25th Anniversary… również pokazuje tę figlarną, eksperymentalną stronę Aguilery, która dowodzi, że nawet żelaznym klasykom można nadać nowe życie.

 

Ocena: 5/6

Albert Nowicki

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz