IKS

Hedone – „600 Lat Samotności” [Recenzja], wyd. GAD Records

hedone-recenzja

600 Lat Samotności to piąty album studyjny w ponad trzydziestoletniej karierze łódzkiego zespołu Hedone. Wydana tym latem płyta jest blisko czterdziestominutową ucztą dla fanów industrialnego brzmienia i nieszablonowego stylu tej formacji. Posłuchajmy zatem co sprawia, że ten krążek jest tak nietuzinkowy i ekscytujący.

Wydanie 600 Lat Samotności poprzedzone było dwoma singlami, które bez dwóch zdań nadały ton temu czego można było się spodziewać po albumie. Utwory W Mojej Głowie Ciągle Słowa oraz Czy Czujesz Czasem To, Co Często Czuję Ja? umiejętnie odzwierciedlają nastrojowość całego krążka. Intrygującymi akcentami produkcyjnymi zachęcają do sprawdzenia, co więcej czai się na tej płycie, a można usłyszeć na niej naprawdę wiele. Pochwalić za to trzeba współpracującego z zespołem na tej płycie Marcina Borsa, bo pod względem produkcji 600 Lat Samotności to wyśmienity album.

 

Płyta jest pełna wielopoziomowego dźwięku, który łączy elektronikę z instrumentami w bardzo dobrym stylu. Piosenki często zbudowane są na prostych, wręcz transowych rytmach, jak na przykład w kawałku To Nie Boli. Jednak nałożona na ich wierzch obfitość dźwiękowa tworzy niebywałe kompozycje. Chwilami krążek ten można byłoby nazwać nawet hałaśliwym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Co jednak najważniejsze, w praktycznie każdym utworze jest moment, w którym wokal ustępuje i daje brylować kompozycjom muzycznym – to naprawdę pozwala docenić ich jakość i kunszt producencki.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Mówiąc o produkcji wspomnieć należy też o gitarach. Basowej, której głębokie brzmienie na tej płycie zostało kapitalnie wykorzystane do budowania nastroju. Jak i normalnej gitarze, bo pomimo, że na płycie nie słychać szalonych riffów, to robota jaką wykonuje przepiękny motyw w Nie Tak Miało Być jest zwyczajnie fenomenalna. Bardzo dobra produkcja na tym albumie nie jest jednak zarezerwowana tylko dla sekcji instrumentalnej. Wokale na tej płycie także są w punkt. W aspekcie produkcyjnym to przede wszystkim ich warstwowość i wielowymiarowość. Ogólnie to natomiast również przepiękna, ciemna wręcz burcząca męska barwa głosu i damski wokal, który jest dla niej idealną przeciwwagą. W chórkach i wspólnym śpiewaniu to wszystko zgrywa się w piękną posępną całość.

Gdy mowa o chórkach i harmoniach to w mojej opinii najlepszym przykładem z tego albumu jest utwór tytułowy – 600 Lat Samotności. Moim zdaniem to najlepsza piosenka z tego krążka, bo nie tylko wokale są fenomenalne, ale też produkcja, która ma mnóstwo przestrzeni, a jednocześnie wydaje się być wyjątkowo intymna. Dodatkowo fragment instrumentalny z gitarą jest znakomity i daje wrażenia dryfowania w przestrzeni, a ze zmanipulowanymi komputerowo wokalami utwór wchodzi na kolejny poziom.

 

Co bywa często podkreślane to fakt, że 600 Lat Samotności to pierwsza płyta Hedone napisana w całości po polsku. Za to zespołowi należy się pochwała, a właściwie Maciejowi Werkowi, który właśnie tymi polskojęzycznymi tekstami dołożył cegiełkę do zbudowania wyjątkowej nastrojowości tej płyty. Ma ona ciemny, ciężki, melancholijny wręcz umordowany wydźwięk, ale jednocześnie tli się w niej jakieś światełko, jakaś nadzieja. Prawdziwym pokazem tego jak dobrze Hedone poradziło sobie w tej kwestii jest utwór zamykający album Czy Czujesz Czasem To, Co Teraz Czuję Ja? Tego kawałka nie można już nawet nazwać piosenką – to występ artystyczny. Polega on na recytacji utworu lirycznego na tle bardzo prostej produkcji, która w swojej elektronicznej prostocie i rytmie budzi w słuchaczu niepokój, a ten amplifikowany jest tekstem poetyckim i tak koło się zamyka. Gigantyczność tego utworu jest idealnym zakończeniem płyty i odzwierciedleniem jej nastroju.

 

Maciej Werk i Hedone wykonało kawał dobrej roboty. 600 Lat Samotności robi to, co w mojej opinii powinna robić muzyka. Buduje nastrój i emocje, w pewnym sensie przenosi nas do świata, który chciał pokazać artysta. Ten album jest niezwykle dopracowany soniczne z każdym kolejnym przesłuchaniem można usłyszeć w nim inny kąsek produkcyjny i znaleźć nowy ulubiony fragment tekstu śpiewanego przez nastrojowe wokale. Mimo, że płyta wydana była latem to uważam, że z ochłodzeniem będzie ona idealnym krążkiem na wczesne jesienne wieczory i deszczowe dni pełne chandry.

Ocena: 5/6

Martyna Żurek

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz