IKS

The The – „Ensoulment” [Recenzja], dystr. Mystic Production

The The od zawsze kojarzyło mi się z dziwną fuzją post-punka, new wave, art popu, alternatywy i wręcz kipiącą brytyjskością. Oczekiwałem tego samego od ich nowej płyty „Ensoulment”, jednak otrzymaliśmy coś zgoła innego. Zamiast przywodzić na myśl Londyn czy brytyjski countryside, muzyka na tym krążku sprawdziła, że wyobrażałem sobie przejażdżkę słynną Drogą 66.

Nie wiem czego to jest kwestia, może być tak, że studiowanie amerykanistyki w pewnym sensie spaczyło mój umysł i wszędzie szukam jankeskich wpływów, albo… coś faktycznie w tym jest. Może też być tak, że głos i maniera śpiewu Matta Johnsona do złudzenia przypomina mi Michaela Girę ze Swans. Na tym w sumie te skojarzenia się nie kończą. Najłatwiej byłoby mi opisać „Ensoulment” jako brytyjską wersję albumu „How I Loved You” zespołu Angels of Light – jednego z projektów wspomnianego już Giry.

 

fot. Matt Condon, Facebook

 

Oczywiście, „How I Loved You” jest zdecydowanie bardziej eksperymentalne, ma w sobie więcej tej amerykańskości, jednak te dwie płyty, przynajmniej w mojej opinii mają jakiś punkt wspólny. Mogą to być podobne style śpiewu tych dwóch wokalistów, dość poważny klimat czy dobór instrumentów. Może to być moje mocne gdybanie, ale ja tu słyszę romantyzowanie z amerykańską sceną muzyczną i nawiązania do country i bluesa.

 

Zostawiając już Michaela Girę w spokoju, „Ensoulment” jest płytą bardzo dojrzałą, czuć, że każda aranżacja była dokładnie przemyślana i przegrana do perfekcji. Krążka słucha się bardzo przyjemnie, jest bardzo łatwy w odbiorze, co można odebrać jako plus. Nie ma tutaj żadnych dziwnych syntezatorów ani wyszukanej elektroniki. The The poszli w kierunku bardziej rockowo-alternatywnym, z małymi domieszkami wspomnianego bluesa, alt-country, a nawet jazzu!  Z drugiej strony, nie ma żadnego kawałka, który mocno by się wyróżniał.

Mimo tego, że są fajne, to bardzo wtórne. Wszędzie mamy ten sam, charakterystyczny styl śpiewu Johnsona, podobne gitarowe wstawki, to samo brzmienie. Gdybym na siłę miał coś wybrać jako odbiegające od reszty to wziąłbym „Linoleum Smooth to the Stockinged Foot”. Tylko i wyłącznie dlatego, że zamiast akustycznej perkusji rytm tu wybija delikatny, elektroniczny bit. Stwierdzenie czy brak różnorodności na płycie jest problemem czy nie to dość trudny orzech do zgryzienia.

 

Czasami świadczy to o samym twórcy, który wie czego chce i dzięki doświadczeniu jest w stanie to osiągnąć. Innym razem może być zupełnie odwrotnie, że twórca nie jest w stanie jeszcze stworzyć różnorodnego wydawnictwa i powstaje całkowicie nudna płyta (tak jak niestety „Tweez” mojego ukochanego Slint). Biorąc pod uwagę staż The The odpowiedź jest prosta, że to raczej było zamierzone i cel został osiągnięty.

 

Nie doznałem jakiegoś specjalnego muzycznego szoku słuchając tej płyty, ale jest to na pewno przyjemne doświadczenie. Jest to po prostu dobra płyta, którą poleciłbym każdemu, bez znaczenia czy jest fanem brzmień obskurnych lub tych bardziej wysublimowanych. Każdy z ogólnym pojęciem na temat muzyki popularnej odkryje w niej coś dla siebie.

Ocena: 4,5/6

Mikołaj Narkun

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz