Trackstone to hardrockowa formacja ze Śląska. Tworzą autorskie kompozycje, głęboko zakorzenione w podstawowej formie rock’n’rolla, a jednocześnie – ozdobione niuansami brzmieniowymi (między innymi niestandardowymi jak na ten gatunek liniami basu inspirowanymi stylem funk i groove), co do zespołu przyciąga zarówno młodych fanów rocka, jak i tych młodych duchem. Zespół tworzą gitarzysta Łukasz Kułacz, basistka Agata Zamirska, wokalista oraz autor tekstów Paweł Kosiński – oraz zamaskowany perkusista Mysterious Drummer King. W poniższej rozmowie o historii zespołu i debiutanckiej płycie „Little” opowiedział mi gitarzysta.
MM: Skąd wziął się zespół Trackstone?
ŁK: Zespół ma swoje początki w roku 2021. Początkowy skład zespołu to 3 osoby: ja, perkusista Kamil i gitarzysta Marcin. Na samym starcie nie zakładaliśmy, że w wyniku grania powstanie choćby jeden autorski utwór. Zaczęliśmy w tym składzie, grając covery starych klasyków rock and rolla: The Beatles, Chucka Berry’ego, Little Richarda itd. W pewnym momencie w trakcie jammowania powstał riff do utworu „Tylko Biec”. I tak się wszystko zaczęło. Obecnie z początkowego składu zostałem tylko ja. Perkusistę Kamila zastąpił Mysterious Drummer King – nasz tajemniczy perkusista. Marcin odszedł z zespołu. To wszystko działo się na początku roku 2022. Wtedy też dołączyła do nas basistka Aga Zamirska i na ten czas datujemy początek zespołu. Od najmłodszych lat słuchałem rocka. Wychowałem się na muzyce Queen, Pink Floyd, The Beatles. Sentyment i przywiązanie do takich kapel szybko spowodował u mnie zainteresowanie innymi zespołami: AC/DC, Black Sabbath, Deep Purple, Led Zeppelin. Z kolei zamiłowanie do tych grup szybko przerodziło się w chęć nauki gry na instrumencie. Chwyciłem za gitarę ojca i ćwiczyłem codziennie przez 10 godzin przez następny miesiąc. Później szybko nabyłem nowy instrument – gitarę elektryczną. Przez lata próbowałem swoich sił w różnych kapelach, ale dopiero podczas pewnej imprezy, w końcu naprawdę złapałem wspólny język z perkusistą Kamilem. Chcieliśmy grać to samo. To miał być rock and roll. Szybko spotkaliśmy się na wspólny jam i zaprosiliśmy Marcina.
MM: Czyli droga do pełnowymiarowego zespołu wiodła właściwie przez wspólne jammowanie?
ŁK: Właściwie tak. Zaczęło się od wspólnego grania coverów, o których pisałem wcześniej oraz od jammowania, w wyniku którego powstały pierwsze riffy do naszych utworów.
MM: I wszystkie znalazły się na „Little”?
ŁK: Nie wszystkie. Powstało sporo utworów nawet w całości, które odrzuciliśmy po pewnym czasie i nie znalazły się na naszym pierwszym longplayu. Wszystko wynikło pod wpływem ogromu pracy i coraz to nowszych pomysłów.
MM: Jak zatem dobieraliście utwory na płytę?
ŁK: Każdy z nas ma inne inspiracje -nie tylko rockowe ale też funkowe, alternatywne. Słuchamy też dużo muzyki niszowej. Całość staraliśmy się dobrać tak, by uwzględnić osobiste preferencje muzyczne każdego z członków zespołu, ale też chcieliśmy osiągnąć efekt, który może spodobać się naszym potencjalnym odbiorcom.
MM: Płyta jest utrzymana w energetycznym, hardrockowym klimacie. Natomiast są tu pewne niuanse. Na przykład utwór tytułowy brzmi jak trzy różne numery w jednym.
ŁK: Właśnie taki mieliśmy zamysł (śmiech). Niektóre utwory są utrzymanie w klimacie klasyki rocka, czy bluesa, a niektóre jak „Little” czy „I’ll Be Back”, mają duży wpływ funku, co słychać szczególnie w wejściu basu w pierwszym z nich oraz we wstawce rapowej w drugim.
MM: A ta 'złowieszczość’ w utworze „Wody”?
ŁK: W utworach chcemy pokazywać pełen wachlarz emocji. „Wody” wyróżnia się na tle pozostałych swoim mrocznym klimatem w warstwie tekstowej, wyraźnym nawiązaniem do piosenki aktorskiej i artystyczną formą – recytowaną zwrotką. Partia gitary zainspirowana jest twórczością zespołu UFO oraz pierwszą płytą Iron Maiden.
MM: Paweł jakoś rozdziela pisanie tekstów po angielsku i po polsku?
ŁK: Nie, od samego początku wspólnie z Pawłem ustalaliśmy, które utwory mają być anglojęzyczne, a które w języku ojczystym. Na początku powstała warstwa muzyczna, a teksty dopiero później.
MM: Powiedziałeś, że nie wszystkie utwory weszły na płytę. Wykorzystacie je jeszcze?
ŁK: Tak, mamy stworzone utwory, które czekają na swoją kolej i z pewnością pojawia się na następnej płycie lub wypuścimy je jako single.
MM: W najbliższym czasie gracie zdaje się koncert z okazji premiery płyty w Piekarach Śląskich. Szykujecie pewnie także kolejne?
ŁK: Tak, koncert w Piekarach z okazji premiery płyty będzie wyjątkowy. Zaprosiliśmy z tej okazji wspaniałych gości. Wieczór otworzy zespół Ornette, a razem z nami wspólnie wystąpi kwartet smyczkowy oraz byli członkowie zespołu. Szykujemy kolejne koncerty, o których będziemy niebawem informować.
Rozmawiał Maciej Majewski
ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA: sztukmixnewsletter@gmail.com
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: