IKS

Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży, reż. Francis Lawrence, film [Recenzja]

igrzyska-smierci-ballada-ptakow-wezy-recenzja

Fabuła prequelu serii „Igrzyska Śmierci” pod tytułem „Ballada Ptaków i Węży” skupia się wokół osoby głównego antagonisty serii, prezydenta Coriolanusa Snowa. W pierwszych minutach filmu przenosimy się do pogrążonego w chaosie kapitolu sprzed czasów pierwszych igrzysk. Oczami pięcioletniego Snowa widzimy zrujnowaną stolicę, wyniszczoną po atakach rebeliantów ze zjednoczonych trzynastu dystryktów. Piekło wojny, głodu, akty kanibalizmu i wszechobecny chaos stały się rzeczywistością mieszkańców.

W jednej ze scen z prologu, główny bohater tłumaczy swojej maleńkiej kuzynce Tigris, że każdy ocalały musi zrobić wszystko, co konieczne by przetrwać. Jak dowiemy się później, w odwecie za atak, kapitol zrzucił bombę atomową na dystrykt 13. Całkowicie wymazując go z powierzchni ziemi i tym samym wygrywając konflikt. W następstwie tego stworzono tytułowe igrzyska, mające na celu upamiętnienie tych mrocznych dni,  jednocześnie będące formą kary i przestrogą dla społeczeństwa Panem. Akcja przenosi się 13 lat później, gdzie lada moment mają rozpocząć się X głodowe igrzyska. Losy Snowa splatają się z Lucy Gray Baird – trybutką Dwunastego Dystryktu, której ma on zostać mentorem. Snow początkowo liczy, iż zadanie pozwoli mu zdobyć fundusze na zapewnienie lepszego życia rodzinie, ale z czasem okazuje się, że stawka będzie o wiele, wiele większa.

 

Za kamerą „Igrzysk śmierci: Ballady ptaków i węży” stanął Francis Lawrence, znany z poprzednich filmów serii, ale też z ekranizacji kultowej powieści Richarda Mathesona „Jestem Legendą” czy komiksu „Constantine” z Keanu Reeves w roli głównej. Widać, że Lawrence doskonale czuje sięw konwencji klimatycznego kina akcji i właśnie te fragmenty „Ballady ptaków i węży” wypadają najlepiej. Historia opowiedziana jest w trzech aktach. Zarówno pierwszy, w którym poznajemy bohaterów i powoli zaczynamy rozumieć ich motywację,  jak i drugi, gdzie zostają oni wrzuceni w sam środek akcji są idealnym przykładem perfekcyjnego, wysokobudżetowego blockbustera. Film trwa grubo ponad dwie i pół godziny i po bardzo intensywnej środkowej części, dla mnie delikatny problem stanowił akt zamykający, gdzie następuje pewne spowolnienie (i rozciągnięcie) akcji, a nacisk przesuwa się w stronę analizy psychiki i motywów głównych bohaterów. I ten fragment zdecydowanie wypadł słabiej od pierwszych dwóch aktów, pod koniec seansu wytrącając film z idealnego balansu.

 

Aktorzy pierwszoplanowi to stosunkowo świeże nazwiska, z jedną – góra dwoma głównymi rolami na koncie. Jak w każdym filmie opowiadającym o nastolatkach i do nich skierowanym (Young Adult) to od poziomu ich aktorstwa będzie zależał finalny odbiór produkcji.

Oglądając trailer miałem pewne obawy, jednak finalnie uważam, że zarówno Tom Blyth w roli nastoletniego Coriolanusa, jak i  Rachel  Zegler wypadli co najmniej dobrze. A zadanie mieli wymagające , bo chyba każdy, kto choć raz widział klasyczne „Igrzyska Śmierci” będzie doszukiwał się porównań zarówno do Donalda Sutherlanda, wcielającego się w despotycznego prezydenta Snowa, czy przede wszystkim głównej protagonistki zagranej przez Jennifer Lawrence. Zegler, którą mogliśmy oglądać między innymi w musicalu „West Side Story” Spielberga, również tutaj daje szereg popisów wokalnych. I chociaż osobiście uważam, że momentami te muzyczne przerywniki nie pasują do mrocznej całości i w moim odczuciu niektóre z nich ocierają się o granice kiczu (scena z wężami) , to nie zmienia to faktu, że dziewczyna ma spore szanse, aby wejść do pierwszej ligi fabryki snów, w szczególności w rolach, które takiego talentu będą od niej wymagać.

 

Zarówno Zegler, jak i Blyth przyciągają wzrok na ekranie, a gdy fabuła zaczyna się komplikować, a emocji nie da się już ukryć w wybuchach i akcji, w szczególności Blyth potrafi wypaść wiarygodnie. Tak, jak w oryginalnej serii , niezwykle istotną rolę odgrywają postacie drugoplanowe. Zarówno Peter Dinklage w roli uzależnionego od morfiny i diabelnie przebiegłego dziekana czy Viola Davis jako obłąkana Doktor Gaul, tworzą ciekawe tło dla duetu głównych aktorów. Jednak to właśnie młodzież  stanowi siłę napędową każdej produkcji Young Adult, a na tej płaszczyźnie „Ballady ptaków i węży” między innymi dzięki Hunter Schafer czy całemu szeregowi mniej znanych aktorów młodego pokolenia , wypada bardzo przyzwoicie.

 

Post-apokaliptyczne Panem prezentuje się niezwykle dobrze. Ta dbałość o szczegóły jest niewątpliwą zaletą produkcji.

Pojazdy, mundury, rekwizyty sprawiają, że lokalizacje wyglądają przekonywująco. Podczas seansu pomyślałem że nawet znajomo… i faktycznie część zdjęć byłą kręcona we Wrocławiu. Hala stulecia posłużyła za główną arenę zmagań X głodowych igrzysk. Oczywiście można się przyczepić do faktu że w post apokaliptycznym świecie (w szczególności w biednych dystryktach, gdzie życie jest niezwykle ciężkie), większość ma nienaganny równy uśmiech i piękną cerę, ale z drugiej strony to hollywoodzka produkcja dedykowana w dużej mierze dla nastolatków, więc pewne mankamenty należy wybaczyć.

 

Narracja jest poprowadzona sprawnie i bez większych dziur fabularnych. Powojenny Kapitol jest miejscem w którym jeszcze wyraźniej czuć rozwarstwienie społeczne, rasizm, znieczulicę na krzywdę drugiego człowieka, a przede wszystkim wszechobecną kontrolę „wielkiego brata”. Los poszczególnych bohaterów jest trudny do przewidzenia, bo w tak brutalnej i okrutnej rzeczywistości dosłownie wszystko może się wydarzyć.  Świat stworzony przez Suzanne Collins to jedna z ciekawszych wizji w literaturze Young Adults XXI wieku. Powieść, na bazie której powstał scenariusz została wydana zaledwie 3 lata wcześniej i samo to świadczy, jak duże zaufanie pokłada wytwórnia w autorce.

 

Historia opowiedziana w  „Balladzie Ptaków i Węży” umiejętnie pogłębia uniwersum Panem. Jednak największym autem wydaje się być fakt, że film nie stara się być  kopią czterech poprzednich części,  za to wnosi powiew świeżości, a świadomość że wiemy kim finalnie stanie się główny bohater pozwala jeszcze bardziej docenić niektóre rozwiązania fabularne. Film nie jest pozbawiony mankamentów , ale jest na tyle solidnie zrobiony, że ma szansę wprowadzić nowych widzów do uniwersum „Igrzysk Śmierci” (albo skłonić ich do sięgnięcia po prozę Collins). Jeżeli przymkniemy oko na drobne niedociągnięcia i zaopatrzymy się w naprawdę duże wiadro popcornu, to gwarantuję,
że wybierając się na „Balladzie Ptaków i Węży” dostaniemy naprawdę sprawnie zrealizowany blockbuster , w którym każdy, od fanów kina akcji po melodramat znajdzie coś dla siebie.

Ocena: 4,5/6

    Grzegorz Bohosiewicz

 

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz