..mitologie grecka, rzymska, germańska czy choćby celtycka są nam powszechnie znane. Możemy bezproblemowo wymienić charakterystyczne elementy, bo poprzez mnogą ilość wyobrażeń i ich zmaterializowane formy w postaci literatury i sztuki, stały się nierozłącznym elementem życia i obyczajowości wielu pokoleń. Przychodzi mi jednak na myśli jeszcze jedna – mitologia dawnych Słowian. Czy o niej wiemy dużo? Czy do tej pory poświęciliśmy wystarczająco dużo czasu, by ją zinterpretować i osadzić na gruncie codzienności? Mam przeczucie, że tak jak piramidy Majów, skrywa ona przed nami wiele tajemnic i niuansów, dając tym samym niewyobrażalnie rozległe pole do egzegezy.
Występuje kilka znanych rodzajów interpretacji mitów, począwszy od tradycyjnej, przez intelektualną, kończąc na społecznej. Każda z nich miała na przestrzeni stuleci bohaterów i piewców broniących dumnie swoich teorii. W mojej ocenie jest jeszcze jedno podejście, którego ram nie da się w oczywisty sposób określić, a mianowicie – wykładnia muzyczna. Niezależnie od ludowych wierzeń i przekonań, warstwy sacrum czy profanum postrzegania świata, dźwięki żyją swoim życiem i choć na tym świecie jedyną bezwzględną rzeczą jest czas, to on się ich imać nie będzie, dopóki ludzie kierować się będą zmysłem słuchu.
Odpływając tematycznie od poprzednich odsłon związanych z alchemią, zodiakami i tarotem, Artur Szolc, Robert Srzednicki oraz Kris Wawrzak w kolejnym wydawnictwie projektu Music Inspired By podjęli się próby stworzenia własnej muzycznej ilustracji słowiańskich mitów, wierzeń, obrzędów i bóstw. Nie bojąc się eksperymentowania z nieznanymi dla nich dotychczas formami, stworzyli 16 kompozycji, których treść i estetyka zaciekawia, rozwija pewne wątki, jednocześnie z zamysłem pozostawiając niedosyt, by słuchacz sam chciał sięgnąć po więcej. Słuchając niespełna godzinnego materiału, zdecydowanie mogę powiedzieć, że wymyka się próbom zaszufladkowania przez niejednorodność i rozbudowane instrumentarium.
To, co słychać na pierwsze ucho, to wszechobecna gargantuiczna ilość plemiennych bębnów Szolca o różnych tonach, głębi i gęstości. Dołożone do nich elektryczne i akustyczne gitary o niskim stroju, wymieszane z obrazowymi i harmonijnymi klawiszami Srzednickiego, wpływają znacząco na klimat i tło większości kompozycji. Kolejnym, ale nie ostatnim filarem jest pulsujący i treściwy, momentami intencjonalnie usypiający bas Wawrzaka. Zmysłowi słuchu nie umknie również przemyślana i wyrazista smyczkowa ekspozycja (w utworach „Mokosz” i „Kupała”), której jest tutaj, ku mojej uciesze, co niemiara – a także flet („Trzygław”) brzmiący jak ten z najlepszych czasów Thijsa van Leera. Ten numer, choć trwa niecałe trzy minuty, katowałem niemiłosiernie i niezmiennie mnie urzeka, ile bym go nie słuchał. Ale żeby nie było, że tylko ten jest naprawdę warty uwagi, to „Chors” posiada kapitalną, mocno rockową solówkę gitarową w drugiej części, „Weles” – świetny dialog sekcji rytmicznej, „Kupała” – obraz plemiennej ceremonii, z pulsacyjnymi, lekko przytłumionymi bębnami i chórem w tle, wprowadzającym mistycyzm i zadumę.
„Music Inspired By Slavs” to w zasadzie album instrumentalny, nie licząc pojedynczych fraz i jednej kompozycji z gościnnym udziałem Lunatic Soul („Swaróg”). Fakt ten nie generuje u mnie absolutnie poczucia, że brakuje mi większej ilości słownych treści. Tło budowane przez damskie chóry, a także inkantacje recytowane w „Perunie” przez Krzysztofa Drabikowskiego (Batiuszka) są ciekawym urozmaiceniem, a nie piętnastokilowym plecakiem na garbie, przez który ciężko brnie się po trackliście. Historia opowiadana instrumentami jest w tym wypadku najważniejsza i niezmiernie cieszę się, że nic nie rozproszyło tego skupienia.
Z szesnastu numerów na liście osiem zatytułowanych jest nazwami bóstw, którym onegdaj Słowianie poświęcali modlitwy, a nawet życie. Każda z kompozycji ma odpowiednio inny nastrój i gdy zagłębi się mocniej w historię konkretnego wszechmocnego bytu, łatwo zrozumieć, skąd bierze się dana interpretacja. Kolejne cztery pozycje swoje tytuły zawdzięczają kierunkom świata, co może sugerować wpływy i inspiracje muzyków z danych rejonów globu, a może rejony, w których słowiańskie mity oddziaływały na ludność najsilniej. Pozostała czwórka idealne dopełnia całą opowieść poprzez nawiązania do obrzędów, a także symboli.
Z jednej strony mógłbym powiedzieć, że to wciąż mocno rockowy album, bo przy sporej części utworów nie da się uciec od takich skojarzeń, z drugiej jednak jest on otwarty, przestronny i pełen oddechu, co pozwala stwierdzić, że wpasowuje się idealnie również w ambientową, eklektyczną i efemeryczną formę. Folkowych asocjacji, dodających wiarygodności, również nie brakuje, wszak czym byłaby historia bez folkloru. Od Alchemii minęło blisko siedem lat i bez dwóch zdań był to czas wart oczekiwania. Myślę, że dla odbiorców projektu Music Inspired By podróż, w którą zabiera nas przy okazji najnowszego wydawnictwa trójka doświadczonych instrumentalistów, będzie niezwykłą ekskursją w nieznane rejony mitologii Słowian, w czasie której każdy może malować oczami wyobraźni własne obrazy. Powtórzę: interpretacja muzyczna jest trudna do jednoznacznego określenia. I bardzo dobrze, cieszmy się tym.
Ocena [w skali szkolnej 1-6]: 5 płomieni
🔥🔥🔥🔥🔥
Błażej Obiała
Lista utworów:
1. Furta
2. Świętowit
3. Wschód
4. Swaróg
5. Mokosz
6. Północ
7. Perun
8. Trzygław
9. Chors
10. Zachód
11. Kupała
12. Południe
13. Łada
14. Weles
15. Rozstaje
16. Rod
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1