IKS

3000 metrów nad ziemią | reż. Mel Gibson | Film [Recenzja]

3000-metrow-nad-ziemia-recenzja

„3000 metrów nad ziemią” to produkcja z 2025 roku w reżyserii Mela Gibsona (tak, tak – Mel ponownie wkupia się w łaski decydentów z Hollywood). Film trwa właściwie równe półtorej godziny i od kilku dni możecie zobaczyć go w kinie. Czy warto zapoznać się z nowym dziełem twórcy „Pasji” i kilku innych zacnych produkcji? Poniżej moje refleksje, jednak nie mam dla was dobrych informacji.

Wcześniej jednak Drodzy Państwo zacznę od przybliżenia Wam o czym jest ten film. Zatem pewna agentka ma za zadanie dostarczyć bezcennego świadka na proces bossa mafii. Najszybszym i jak się wydaje najbezpieczniejszym sposobem jest podróż małym samolotem nad górami Alaski. Na pokładzie awionetki są tylko trzy osoby: Harris (Michelle Dockery), skuty kajdankami świadek (Topher Grace) i pilot Daryl Booth (Mark Wahlberg). Gdy wszystko wskazuje na to, że będzie to misja łatwa, lekka i przyjemna, gdzieś nad skutym lodem pustkowiem, okazuje się, że nie wszyscy obecni na pokładzie są tymi, za których się podają. Być może dało się przewidzieć, że macki szefa mafii sięgają daleko, ale teraz już za późno na rozważania.

 

zdj. materiały prasowe

 

W samolocie wybucha walka o kontrolę nad sterami. Co gorsza tylko jeden z obecnych wie, jak się z nimi obchodzić. Wysłane jako eskorta myśliwce gotowe są zestrzelić obiekt, jeśli agentce Harris nie uda się na czas nad nim zapanować. Tymczasem nad górami Alaski zanosi się na burzę.

Zaintrygowani? Też byłem. W końcu to  produkcja w reżyserii Mela Gibsona, a w roli głównej możemy zobaczyć Marka Whalberga. Już to powinno zwiastować dobrą produkcję, a przynajmniej przyzwoitą. Wymienieni panowie – wieloma wcześniejszymi filmami –  zbudowali już swoją renomę. Ich nazwiska powinny być gwarantem, że i tym razem dostaniemy solidny produkt… lecz niestety tak nie jest. To już kolejny film, który po trailerze zwiastuje dobry obraz (tak jak było w przypadku „Pułapki”), a w zamian dostajemy głupią i nudną historyjkę, kompletnie bez krzty emocji, napięcia lub czegokolwiek. Jest płytko oraz z dużą ilością niedorzecznych scen, które nikomu z widzów nie umkną.

 

zdj. materiały prasowe

 

Aktorsko wygląda to jeszcze jako tako, lecz to zdecydowanie za mało, aby się przy tej produkcji dobrze i przede wszystkim satysfakcjonująco bawić. „3000 metrów nad ziemią” to oczywiście kino rozrywkowe, po którym nie oczekuję braw na stojąco i nominacji do prestiżowych nagród, a jedynie dreszczu emocji na karku. Jednak ten film nie spełnił w żadnym wypadku moich oczekiwań. Mel Gibson zdecydowanie poszedł na łatwiznę. Być może ta produkcja powstał jedynie dlatego, aby świat ponownie o nim choć trochę usłyszał przed wielką premierą „Pasji 2″… Ja usłyszałem – głośno i wyraźnie – i bardzo tego żałuję.

 

Reasumując tę troszkę smutną recenzję, odradzam wam ten film. Nie radzę płacić za to „coś” i spokojnie możecie darować sobie wizytę na seansie tej produkcji. Jeśli już jednak bardzo chcecie zobaczyć ten obraz poczekajcie na oficjalną premierę na jakimś streamingu. Dla mnie  „3000 metrów nad ziemią” zasługuje na głośne „buuuuuuuuuuuu”. Oby w przypadku „Pasji 2” było lepiej.

 

Ocena: 2/6

    Damian Płuciennik

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz